Amerykańska agencja Bloomberg oraz brytyjski dziennik "The Guardian" opublikowały właśnie najświeższe dane, dostarczone przez prywatny telekom, firmę Nord VPN Teams, na temat tego, ile czasu w pracują w domach osoby zatrudnione na pracy zdalnej.
Wynika z nich, że poza kilkoma wyjątkami, takimi jak: Belgia czy Dania, w większości krajów Europy Zachodniej oraz Ameryki Północnej czas pracy w stosunku do okresu sprzed pandemii wydłużył się średnio o 2,5 godziny dziennie.
Więcej niż przed pandemią czasu spędzają przed służbowym komputerem w domach m.in. Holendrzy, Włosi, Austriacy, Francuzi, Brytyjczycy, Amerykanie i Kanadyjczycy.
Z kolei z raportu firmy Wildgoose wynika, że pracownicy na pracy zdalnej mają krótsze przerwy na lunch, pracują nawet w przypadku choroby. Więcej spośród nich jest też "zawsze dostępnych" dla pracodawcy, ponieważ podział między pracą a czasem wolnym się zaciera.
Na pytanie, co ich firma mogłaby zrobić, aby zaradzić ich wypaleniu zawodowemu lub stresowi podczas pracy z domu, ponad połowa (55 proc.) stwierdziła, że pomocne byłoby, gdyby ich pracodawca ograniczył komunikację i oczekiwania dotyczące pracy do godzin ich pracy.
Kiepskie warunki, a do tego wydatki
Chociaż opisane powyżej badania nie objęły Polaków, ci również skarżą się na przeciążenie obowiązkami podczas pracy z domu.
Jak pokazuje ubiegłoroczny raport Krajowego Rejestru Długów – w czasie pandemii znacząco wzrosła liczba pracowników, którzy spędzają więcej godzin ze służbową komórką i laptopem.
Polacy skarżą się też na złe warunki pracy z domu. Z badania wykonanego na zlecenie firmy Fellowes w styczniu 2021 r., wynika, że więcej niż co drugi Polak (53 proc.) twierdzi, że jego warunki pracy w domu znacznie odbiegają od warunków pracy w biurze. Troje na czworo badanych za własne pieniądze doposażyło swoje biura domowe – średnia wydatków to 2514 zł na osobę.
Pracodawcy: mamy związane ręce
Pracodawcy przyznają, że stosując pracę zdalną, stąpają po kruchym lodzie. Przez brak przepisów nie są w stanie kontrolować warunków pracy w domach ani ewidencjonować czasu pracy podwładnych.
- Z jednej strony pracownicy pracujący z domów skarżą się na przeciążenia obowiązkami i wypracowywane nadgodziny, ale z drugiej nie do końca wiadomo, czy to poczucie wynika jedynie z dociążenia ich zadaniami przez pracodawców, czy też jest wynikiem np. tego, że równolegle wykonują oni obowiązki domowe, m.in. ucząc dzieci w domach - mówi Monika Fedorczuk, ekspert rynku pracy w Konfederacji Lewiatan.
Niektóre firmy zaczęły aneksować już umowy o pracę, umieszczając w nich zakazy prania, sprzątania, robienia zakupów i opiekowania się dziećmi w czasie wykonywania pracy z domu, bo nie widzą innego wyjścia z sytuacji.
- Pracodawca ma prawo dysponowania czasem pracownika w określonych godzinach. Nie może być tak, że pracownik nie odbiera służbowych telefonów i oddzwania do pracodawcy dopiero po trzech godzinach - podaje przykład Fedorczuk.
Przybędzie pozwów o zapłatę?
Również Sławomir Paruch, radca prawny i partner w kancelarii PCS Paruch Chruściel Schiffter, przyznaje, że brak przepisów dedykowanych pracy zdalnej jest dla pracodawców groźny. W swojej praktyce spotkał się już wielokrotnie z pozwami o wypłatę nadgodzin właśnie od pracowników pracujących z domów.
Szczególnie wiele takich spraw dotyczyło przedstawicieli handlowych i sprzedawców, którzy pozywają swoje firmy masowo o wypłatę setek nadgodzin.
- Bywa, że osoby te logują się do systemu o godz. 6 rano, a następnie raportują do pracodawcy dopiero o godz. 21-22. Wypełniają wpisy licznymi spotkaniami z klientami, "zapominając" najczęściej dodać, że odwoziły również dzieci do/ze szkoły, robiły zakupy, czy załatwiały prywatne sprawy w urzędach - wylicza prawnik.
Jak przyznaje, alternatywą dla pracodawców jest zastosowanie tzw. zadaniowego czasu pracy. Wtedy pracodawcę faktycznie interesuje wykonana praca, a nie czas na nią poświęcony. Tyle że by móc takie rozwiązanie wdrożyć, pracodawca musi wykazać, że powierzył pracownikowi tyle zadań, że był on w stanie je wykonać w określonym czasie. A to bywa już bardzo trudne.
Zdaniem mec. Parucha upowszechnienie się pracy zdalnej, a co za tym, zwiększenie się też liczby przepracowanych w domu godzin, spowoduje, że pracownicy będą coraz częściej występować do pracodawców o zapłatę nadgodzin.
- W interesie zarówno pracodawców, jak i pracowników jest więc pilne i dobrze przemyślane uregulowanie zasad dotyczących pracy zdalnej - mówi prawnik i dodaje, że nowe przepisy muszą powstać na podstawie nowych zupełnie rozwiązań, które będą szły wraz dynamicznym rozwojem nowych technologii i narzędzi pracy na świecie.
Nie mogą się porozumieć już od jesieni
Z tym może być jednak problem. Jak ustalił money.pl, kwestia pracy zdalnej poróżniła pracodawców i związkowców z Rady Dialogu Społecznego. Każda ze stron już kilka miesięcy temu okopała się na swoim stanowisku i nie zamierza za bardzo ustąpić.
Związkowcy dopuszczają jedynie hybrydową pracę zdalną (czyli taką, jaka przeważa teraz, gdzie pracownik pracuje zarówno z domu, jak i z biura). Uważają, że praca wyłącznie z domu, bez zagwarantowanego miejsca w biurze, doprowadzi do nadużyć. Osoby zatrudnione tylko zdalnie będą dyskryminowane i pomijane przy awansach czy szkoleniach w pracy.
Poza tym może znacząco wzrosnąć liczba "firm - krzaków", które nie będą miały siedziby, ani adresu i pracownicy będą mieli z nimi problem.
Z kolei pracodawcy uważają, że związkowcy przez sztywne przepisy zniechęcą pracodawców do tej formy zatrudniania, a byłaby ona szansą np. dla matek powracających po urodzeniu dziecka na rynek pracy albo osób niepełnosprawnych czy ich opiekunów. Proponują, by warunki pracy zdalnej regulowali pomiędzy sobą pracodawcy i pracownicy oraz reprezentujący ich związkowcy w firmach.
- Dajemy sobie jeszcze szansę na rozmowy i porozumienie. Jeśli do niego nie dojdzie, wówczas rozwiązania wyjdą z rządu - podkreśla prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan i były wiceminister pracy.
Przepisy nie mogą być "awaryjne"
W mailu przesłanym do money.pl, Ministerstwo Rozwoju Pracy i Technologii (MRPiT) informuje, że 5 lutego 2021 r. miało miejsce spotkanie urzędników resortu ze stronami społecznymi w RDS.
"Praca zdalna w Kodeksie pracy będzie wykonywana w warunkach typowych, nie zaś w nadzwyczajnych (jak obecnie), dlatego niezbędne jest wypracowanie regulacji, która zabezpieczy interesy obu stron stosunku pracy. MRPiT planuje uwzględnić możliwie jak najwięcej rozwiązań przyjętych (uzgodnionych) przez obydwie strony dialogu społecznego w ramach dialogu autonomicznego" – piszą urzędnicy.
Czy w nowych przepisach znajdą się również rozwiązania zaproponowane przez Parlament Europejski w dyrektywie o prawie do bycia offline, czyli wyłączenia się z sieci po godzinach pracy?
Jak informuje biuro prasowe Parlamentu Europejskiego, 21 stycznia 2021 r. eurodeputowani, w tym była premier i eurodeputowana Beata Szydło, która jest kontrsprawozdawcą projektu, zaapelowali do Komisji Europejskiej o jak najszybsze opracowanie unijnej dyrektywy, która gwarantowałaby pracownikom zdalnym w całej Europie prawo do wyłączenia się z sieci po godzinach pracy.
Pracodawca, który zwolniłby pracownika tylko za to, że ten wyłączył służbowy telefon lub komputer, gdy już nie pracował, miałby zostać za to dotkliwie ukarany.
Na razie prawo do bycia offline w swoich ustawach zagwarantowały pracownikom tylko dwa unijne państwa: Francja i Belgia.