Wirus został wykryty w systemie IT elektrowni odizolowanym od infrastruktury krytycznej – potwierdził NPCIL, o czym informuje PAP. Za zainfekowanie systemu odpowiadał komputer pracownika administracyjnego, który podłączył go do wewnętrznego systemu elektrowni.
NPCIL zapewnia, że system informatyczny jest nieustannie kontrolowany i odpowiednio zaszyfrowany. Sprawą wykrycia złośliwego oprogramowania niezwłocznie zajęli się specjaliści ministerstwa energii atomowej Indii (DAE), którym kieruje bezpośrednio premier Indii.
Dzień przed potwierdzeniem ataku, NPCIL zaprzeczał, jakoby "możliwy był jakikolwiek cyberatak na system kontroli elektrowni jądrowej".
Eksperci jednak uspokajają wszystkich zainteresowanych. Szef biura specjalistów resortu energii Rajesh Pant, w rozmowie z serwisem The Quint, przekonywał, że "dopóki trwa śledztwo w sprawie, nie ma potrzeby wszczynania jakiegokolwiek alarmu". Zachęcił również, by "ufać, że oświadczenie dla mediów NPCIL zostało wydane w dobrej wierze".
Administracja państwa uspokaja również, że każdy podmiot państwowy posiada dedykowany system IT oraz system kontrolny. Nie podlegają one żadnemu systemowi zewnętrznemu, dlatego atak na jedną placówkę nie spowodowałby destabilizacji pozostałych.
Polska sięga po atom. "Jeden z głównych kierunków"
Sprawcy cyberataku, póki co, pozostają nieznani.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl