Pani Anna kilka miesięcy temu przeprowadziła się z Krakowa do Warszawy. W związku z tym zmuszona była do znalezienia nowej szkoły dla swojej córki. - Dominika chodziła w Krakowie do szkoły społecznej i podobnej szukałam w stolicy. Byłam w kontakcie z 8 szkołami, do niektórych córka miała egzaminy. Większość szkół odmawiała, mówiąc, że nie ma miejsc - opowiada matka. Ostatecznie udało się jej się dogadać z dwiema szkołami i wybrała najlepszą placówkę pod względem lokalizacji.
- W lipcu otrzymałam telefon z dwóch kolejnych szkół, że zapraszają na rozmowę, choć początkowo twierdzili, że mają pełne klasy. W tym tygodniu dostałam telefony z dwóch kolejnych placówek, które wcześniej nie miały miejsc. Teraz bardzo chcą moje dziecko przyjąć. Przedstawiciele szkoły, do której córka pójdzie we wrześniu, też na początku twierdzili, że z zasady nie przyjmują nowych dzieci do ósmej klasy, a jednak się zdecydowali - mówi.
Zdaniem pani Anny to, że jej córce udało się dostać do prywatnej podstawówki, wynika z faktu, że rodzice rezygnują z płatnej edukacji i zwalniają miejsca. - Moim zdaniem wielu rodziców jest sfrustrowanych, że, mimo dokonywania płatności, musieli, jak w publicznych szkołach, brać część pracy na siebie - twierdzi.
Miejsca są, ale pojedyncze
Dzwonimy 27 sierpnia do kilku prywatnych placówek zapytać o wolne miejsca. Nie we wszystkich są.
W Prywatnej Szkole Podstawowej nr 114 w Warszawie do 4. klasy było tylko jedno miejsce, ale zarezerwowane. W ciągu dnia rezerwacja się potwierdziła. Nie udałoby się więc zapisać dziecka. O dostępność miejsc w innych klasach trzeba pytać na bieżąco.
Rekrutacja przez cały rok trwa w Poznań British International School. Miejsca jeszcze były. Podobnie jak w Szkole Podstawowej Fundacji Primus w Warszawie. W tej ostatniej trzeba wypełnić kwestionariusz i czekać na decyzję. Możliwe, że będzie trzeba przystąpić do egzaminu.
Pojedyncze miejsca w kilku oddziałach są jeszcze w Katolickiej Szkole Podstawowej w Nowym Sączu i niektórych klasach zarówno szkoły podstawowej, jak i liceum ogólnokształcącego Jezuickiego Centrum Edukacji w Nowym Sączu.
- Są też wolne miejsca w dwóch oddziałach liceum ogólnokształcącego, w tym w obleganym do tej pory profilu biologiczno-chemicznym - mówi o. Paweł Brożyniak, dyrektor Jezuickiego Centrum Edukacji.
O odpływie uczniów nie ma mowy
Szkoły twierdzą, że kryzysu nie ma. Dla wielu wolne miejsca o tej porze roku, zwłaszcza tych, które rekrutację prowadzą przez cały rok, są normą. Dyrektorzy nie tylko nie zauważają spadku zainteresowania rekrutacją, ale i odpływu uczniów już uczęszczających do placówek.
- Rezygnacja z nauki w szkole prywatnej, dotyczy pojedynczych przypadków. Na 280 uczniów w szkole podstawowej oraz 271 uczniów w liceum ogólnokształcącym, nie mieliśmy rezygnacji z powodu trudnej sytuacji na rynku pracy, spośród uczniów uczęszczających. Rezygnacja z tego powodu dotyczyła uczniów na etapie rekrutacji, która rozpoczęła się przed pandemią, a jej koniec miał miejsce w czasie trwania pandemii. Zrezygnowały 2-3 rodziny z powodu niepewnej sytuacji związanej z zatrudnieniem - wyjaśnia o. Paweł Brożyniak.
Jeszcze większy kontrast
Margaret P. Bonikowska, redaktorka naczelna Our Kids Polska, platformy informacyjnej poświęconej prywatnym placówkom edukacyjnym, twierdzi, że niepubliczne placówki edukacyjne nadal cieszą się niesłabnącą popularnością, a pandemia tylko upewniła rodziców w przekonaniu, że dokonują najlepszego wyboru.
- Nie słyszymy, aby popularność szkół niepublicznych spadała, przeciwnie. Pandemia pokazała, jak znakomicie poradziły sobie one w porównaniu ze szkołami publicznymi. Kontrast między sektorem publicznym a niepublicznym nigdy nie był tak ogromny, jak w czasie pandemii. Powody są oczywiste: zaplecze, także techniczne, małe klasy, zgrana społeczność, zaangażowanie rodziców - wymienia.
Szkoły zyskały też w pandemii swoim empatycznym podejściem.
- W okresie zawieszenia nauki w szkole połączonym z zamknięciem wielu zakładów pracy, sklepów, obiektów gastronomicznych, obiektów kultury i sportu, pojawiło się kilkanaście przypadków próśb o zwolnienie z całości lub części czesnego albo jego czasowego zawieszenia. Powodem był problem finansowy rodziny. Wszystkie udokumentowane wnioski zostały pozytywnie rozpatrzone i dzięki temu żadne dziecko nie odeszło ze szkoły z tego powodu. Ponadto ubezpieczenie szkolne gwarantuje rodzicom, którzy utracą pracę i mają status bezrobotnego, płatność czesnego za wszystkie ich dzieci do końca roku szkolnego - mówi Zbigniew Małek, dyrektor Katolickiej Szkoły Podstawowej i Katolickiej Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej I St. w Nowym Sączu.
Edukacja kosztuje
Pogorszenie sytuacji finansowej zgłaszali też rodzice uczniów Jezuickiego Centrum Edukacji. Składali wówczas wnioski o czasowe obniżenie czesnego. Szkoła wyciągała do nich rękę.
Prywatna edukacja to duży wydatek. Czesne za szkołę zależy od miasta i renomy placówki. Miesięcznie kosztuje od 750 zł miesięcznie w Rzeszowie czy Białymstoku, 1000-1500 zł w Krakowie, Wrocławiu i Poznaniu, do nawet 2,3-3 tys. zł Warszawie. Rodzice muszą być też przygotowani na uiszczenie wpisowego. To jednorazowa opłata, ale potrafi sięgać nawet 2,5 tys. zł.
Co zyskuje się w ramach czesnego? W cenie, w zależności od placówki, jest zwiększona liczba zajęć z języków obcych, nauka programowania, robotyka oraz szeroka oferta kół zainteresowań, rozwijających dzieci na wielu płaszczyznach (zajęcia przyrodnicze, eksperymentalne, ceramiczne, wokalne). Do tego dzieci mogą liczyć na opiekę nawet do godz. 19, pomoc w odrabianiu zadań domowych podczas pobytu na świetlicy.
Jeśli jest zapotrzebowanie, szkoły przywożą uczniów do placówki i odwożą do domów. Edukacja odbywa się w małych, liczących około 16 osób grupach, z wykorzystaniem nowoczesnego sprzętu i wielu ciekawych metod edukacji. Tym prywatne placówki konkurują z publicznymi.