To już pewne. Polskę czeka transformacja energetyczna. Szacuje się, że odejście od tradycyjnych paliw będzie kosztować 890 mld zł w ciągu najbliższych dekad. Dużo, prawda? Jednak dużo większe byłyby koszty, jeśli rząd zaniechałby starań, z których część już zapowiedział, a część przedsięwziął. Polski Instytut Ekonomiczny policzył koszty realizacji takiego alternatywnego scenariusza.
Scenariusz ten zakłada utrzymanie obecnego statusu sektora paliwowo-energetycznego, miksu energetycznego i kluczowych inwestycji. Utrzymywanie status quo do roku 2040 r. wiązałoby się z kosztami sięgającymi 1,064 bln zł, co oznacza, że byłyby one wyższe o 19,5 proc. niż w warunkach wdrożenia Polityki Energetycznej Polski (ten dokument rząd przyjął na początku lutego).
Przy obliczeniach wzięto pod uwagę m.in. konieczność budowy nowego bloku węglowego o mocy 6 GW, koszty inwestycji i utrzymania sieci przesyłowych i dystrybucyjnych energii elektrycznej, koszty paliwa (węgla kamiennego, gazu ziemnego oraz węgla brunatnego), koszty renowacji i modernizacji obecnie istniejących elektrowni.
"Dodatkowym zobowiązaniem nieujętym w scenariuszu status quo są koszty uprawnień do emisji CO2. Energochłonne przedsiębiorstwa wykupują lub otrzymują uprawnienia do emisji od rządu w ramach dozwolonego pułapu. Polska jest wśród krajów korzystających z przydziału darmowych emisji dla sektora energetycznego, jednak sytuacja ta może się znacząco zmienić, bo sposób przydziału ma być zaostrzony i w części zastąpiony innymi mechanizmami" – wskazują autorzy raportu PIE Magdalena Maj i Adam Juszczak.
Jak czytamy w dokumencie, zakładając konieczność zakupu uprawnień dla emisji CO2 tylko z elektrowni, w scenariuszu status quo byłby to dodatkowy koszt sięgający nawet 400 mld zł.
Koszty utrzymania paliwowo-węglowego status quo to jedno. Osobną kwestią mógłby być bardzo bolesny kuksaniec wymierzony w rząd i obywateli za brak realizacji celów klimatycznych. Przypomnijmy, że w perspektywie unijnej 2021 – 2027 polski rząd wynegocjował ok. 770 mld zł ze środków Europejskiego Funduszu Odbudowy i z unijnego budżetu. Do 2040 r. Polska może stać się beneficjentem funduszy w ramach dwóch następnych perspektyw budżetowych.
Jednak zdaniem ekspertów z PIE konsekwencją braku realizacji scenariusza dekarbonizacji może być zatrzymanie w ciągu najbliższych 10 lat środków unijnych wynoszących 260 mld zł (środki Funduszu na Rzecz Sprawiedliwej Transformacji, Funduszu Transformacji Energetyki czy Polityki Spójności) i brak podobnych środków w kolejnych dekadach.
Zdaniem cytowanych przez PIE ekspertów z firmy doradczej McKinsey dekarbonizacja polskiej gospodarki może przynieść jeszcze inny pozytyw. Chodzi o możliwość poprawy bilansu handlowego. Odejście od paliw kopalnych oznacza, że nie będzie potrzebny ich import. Dla przykładu w modelu bezemisyjnym obecny deficyt handlowy w kategorii takich nośników energetycznych, jak węgiel, gaz, ropa, energia elektryczna, może spaść z 15 do 3 mld euro rocznie.
"Mnożnik makroekonomiczny niemal wszystkich rodzajów działalności gospodarczej może wygenerować większy PKB i przyniesie więcej miejsc pracy (250-300 tys.) niż import paliw kopalnych" – wymienia raport PIE.
"Do 2030 r. PKB mógłby się zwiększyć dodatkowo o 10-12 mld euro rocznie (to 1-2 proc. PKB) głównie z inwestycji w rozwój morskiej energetyki wiatrowej, produkcji elektrycznych pomp ciepła i komponentów do pojazdów elektrycznych. To byłby ważny wkład dla odbudowywania gospodarki w czasie postpandemicznym. I z pewnością większy niż potencjalne wpływy z kontrowersyjnego planu dodatkowego opodatkowania mediów" - czytamy w raporcie analityków PIE.
Związkowcy: koszty transformacji niedoszacowane
- Jest cała masa raportów, które mówią, że koszty transformacji są niedoszacowane. Nie wiem, skąd kwota 900 mld zł. Mówi się, że ten ogólny koszt to będzie ponad 1 bln zł - kontruje w rozmowie z money.pl Bogusław Ziętek, przewodniczący górniczego Sierpnia '80. - Ile będzie kosztować rezygnacja z niezależności energetycznej? Jakie są koszty zasypania luki, która powstanie w miejsce zlikwidowanych zakładów i miejsc pracy, również dla osób, które nie są górnikami?- pyta. Jak mówi, "pewne rzeczy są bezcenne".
- Chcę, aby to jasno wybrzmiało. Nie lekceważę głosów, że energetyka musi się przebudować. Mówię, że tempo, które próbuje nam się narzucić wobec braku środków i pomysłów, jest wyzwaniem szalonym. To wszystko wymaga rozwagi i odpowiedzialnych decyzji – mówi Ziętek.
Rząd wyznaczył cele transformacji
Polityka Energetyczna Polski do 2040 r., którą przyjął rząd, opiera się na trzech głównych filarach - sprawiedliwej transformacji, budowie zeroemisyjnego systemu energetycznego oraz poprawie jakości powietrza. W 2030 r. udział odnawialnych źródeł energii w końcowym zużyciu energii ma wynieść co najmniej 23 proc., moc zainstalowana farm wiatrowych na morzu - ok. 5,9 GW w 2030 r. i do ok. 11 GW w 2040 r., a w 2033 r. uruchomiony ma zostać pierwszy blok elektrowni jądrowej o mocy ok. 1-1,6 GW. Kolejne elementy to redukcja emisji gazów cieplarnianych do 2030 r. o ok. 30 proc. w stosunku do 1990 r., a do 2040 r. ogrzewanie wszystkich gospodarstw poprzez ciepło systemowe oraz zero- lub niskoemisyjne źródła indywidualne.
Jednocześnie rząd nadal pracuje nad tzw. umową społeczną z górnikami. Wstępnie zgodzono się, że zamykanie kopalń potrwa dłużej niż do 2040 roku - do 2049. - Harmonogram zamykania kopalń do 2049 r. pozostaje aktualny – mówił po rozmowach ze stroną rządową szef śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" Dominik Kolorz.