– Jest gotowy wniosek o postawienie Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu – ogłosił we wtorek premier Donald Tusk. Dokument ma trafić do Sejmu w najbliższych dniach. W ten sposób szef rządu potwierdził informację money.pl z początku marca.
Koalicja rządząca zarzuca Glapińskiemu m.in. nieumiejętną walkę z inflacją i zaangażowanie w działalność polityczną przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi. W tym kontekście pojawia się argument wprowadzenia w błąd co do wyników finansowych banku centralnego za 2023 r.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Otumania społeczeństwo"
– Postawienie prezesa banku centralnego przed Trybunałem Stanu jest faktem o doniosłym znaczeniu dla kształtowania się fundamentalnych wskaźników polityki pieniężnej i wzrostu gospodarczego w ogóle. Jednakże prezes NBP prof. Adam Glapiński zaczął postępować tak, że jawnie łamał Traktat z Maastricht oraz ustawę o NBP – komentuje w rozmowie z money.pl prof. Marian Noga, ekonomista, były członek RPP.
– Na budynku, w którym siedzibę ma NBP, pojawiały się wielokrotnie informacje będące propagowaniem haseł wyborczych jednej partii, co jest złamaniem Traktatu z Maastricht o niezależności banku centralnego. Zapisano tam, że bank centralny nie może otrzymywać poleceń nie tylko od rządu, ale też od "osób trzecich" i z drugiej strony bank centralny nie może brać udziału w kampanii wyborczej na rzecz jednej partii, powielając jej hasła wyborcze. Ponadto na konferencjach prasowych prezes Glapiński jednoznacznie ogłaszał sukcesy rządu PiS, bardzo często były to tylko nieudokumentowane informacje - argumentuje swoją tezę ekonomista.
– 23 sierpnia 2023 r. Adam Glapiński przesłał do rządu informację, żeby w budżecie państwa po stronie dochodów zapisać zysk NBP w wysokości 6 mld złotych. Oczywiście była to prognoza, ale już w grudniu było wiadomo, że tego zysku nie będzie, a będzie strata ponad 20 mld zł. Do dzisiaj prezes nie przesłał noty prostującej wcześniejszą informację. Kwota 6 mld ciągle występuje w budżecie podpisanym przez prezydenta po stronie dochodów, a już wiadomo, że takiego dochodu nie ma. Jest to działanie na szkodę finansów publicznych - dodaje prof. Marian Noga.
- Art. 24 Ustawy o NBP z 1997 r. stwierdza, że to Rada Ministrów może zmienić reżim kursowy, czyli np. ogłosić termin wejścia Polski do strefy euro, a nie jest to prerogatywa NBP czy RPP. Natomiast prezes Glapiński przy każdej okazji otumania społeczeństwo, że przyjęcie euro byłoby bardzo złe dla polskiej gospodarki, co dla mnie jest złamaniem ustawy o NBP - przekonuje były członek RPP.
Trybunał Stanu dla prezesa NBP? "To precedens"
- Postawienie prezesa NBP przed Trybunałem Stanu to precedens. Czegoś takiego nie było, ale tu nie chodzi o zemstę, tylko o to, aby Bank Centralny nie był upolityczniony. Według nie tylko mojej opinii prezes NBP nie był niezależny od rządu, przez co nie walczył umiejętnie z inflacją - mówi w rozmowie z money.pl Hanna Gronkiewicz-Waltz, była prezes NBP, która na czele banku centralnego stała w latach 1992-2000.
- Konstytucja wskazuje jasno: prezes Narodowego Banku Polskiego nie może należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej, nie dającej się pogodzić z godnością jego urzędu. Dla mnie działalność Adama Glapińskiego nie dawała się pogodzić z godnością urzędu. Wystarczy sobie przypomnieć jego wystąpienia na konferencjach prasowych czy wiszące na gmachu NBP banery wspierające poprzedni rząd - dodaje Hanna Gronkiewicz-Waltz.
- Nie sądzę, żeby potwierdzenie tego postępowania miało wystraszyć inwestorów, ponieważ było ono zapowiadane w przeszłości wiele razy - komentuje z kolei sprawę Piotr Bielski, główny ekonomista Santander Bank. Dodaje, że inwestorzy, w tym zagraniczni, są na to przygotowani.
Dodaje, że według jego opinii "rozpoczęcie tego postępowania zmniejsza prawdopodobieństwo obniżek stóp procentowych", ponieważ "bank będzie usztywniał swoją politykę".
Glapiński przed Trybunałem Stanu? Oto warunki
Aby postawić przed Trybunałem Stanu szefa NBP, najpierw musi zostać zgłoszony wniosek do Marszałka Sejmu przez grupę 115 posłów. Marszałek wysyła pismo do sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej. A ta wszczyna postępowanie.
Samo postawienie przed Trybunałem Stanu musi być już poparte większością bezwzględną (więcej posłów za niż przeciw i wstrzymujących się).
Dokładnie ten przepis zakwestionował Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej, który uznał w styczniu za niezgodne z ustawą zasadniczą przepisy o Trybunale Stanu. Sugerował, że ta większość powinna dotyczyć 3/5 Sejmu, czyli 267 posłów. A tylu szabel w parlamencie Donald Tusk nie posiada.
Malwina Gadawa, dziennikarka money.pl