Jak powiedział Trump podczas środowej ceremonii, polecił Pentagonowi i Ministerstwu Bezpieczeństwa Krajowego "zbudowanie ośrodka dla migrantów, mieszczącego 30 tys. osób (...), by przetrzymywać tam najgorszych nielegalnych imigrantów-przestępców zagrażających Amerykanom".
Niektórzy z nich są tak źli, że nie ufamy nawet innym krajom, by ich przetrzymywały, bo nie chcemy, by wracali. Więc wyślemy ich do Guantanamo. To od razu podwoi nasze możliwości (...) To jest miejsce, z którego ciężko się wydostać - oświadczył Trump.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Guantanamo działa ponad 20 lat
Baza Guantanamo działa od 2002 r. i służy jako miejsce przetrzymywania osób podejrzanych o terroryzm, którym władze USA nie były w stanie postawić formalnych zarzutów. Wcześniej istniał tam ośrodek dla migrantów, głównie dla kubańskich i haitańskich uchodźców przechwyconych na morzu. Legalność zarówno pierwszego, jak i drugiego ośrodka były kwestionowane.
Obok rozporządzenia o Guantanamo, Trump podpisał pierwszą ustawę w drugiej kadencji, Laken Riley Act. Podpisane przez Trumpa prawo - nazwane na cześć studentki zamordowanej przez nielegalnego imigranta z Wenezueli - nakłada obowiązek zatrzymania przez służby federalne podległe ministerstwu bezpieczeństwa krajowego (DHS) na czas nieokreślony wszystkich imigrantów oskarżonych o kradzieże, w tym kradzieże ze sklepów, atak na policjantów, a także czyny powodujące obrażenia lub śmierć innych ludzi, np. jazdę pod wpływem alkoholu. Przepisy dotyczą zarówno imigrantów przebywających w USA legalnie, jak i nielegalnie.
Przesłanką uchwalenia ustawy była chęć niedopuszczenia do podobnych sytuacji, jak w przypadku morderstwa Riley, której zabójca był dwukrotnie wcześniej zatrzymywany przez lokalne władze za groźby wobec nieletniej oraz kradzież w sklepie, lecz później wypuszczany.
- To jest przełomowe prawo, które uratuje niezliczoną liczbę żyć ludzkich - ogłosił Trump podczas ceremonii z rodzicami zamordowanej studentki. Matka Riley dziękowała prezydentowi, chwaląc go jako "człowieka, który dotrzymuje słowa".
Prawo uchwalone przy poparciu wszystkich Republikanów i części Demokratów budzi kontrowersje prawne, jak i obawy środowisk imigranckich. Jak powiedział PAP adwokat imigracyjny Jarosław Kurpiejewski, wątpliwości co do konstytucyjności prawa opierają się na tym, że do zatrzymania - i w konsekwencji prawdopodobnie deportacji - wystarczy tylko postawienie zarzutów, a nie skazanie.
- Nie mówimy tu o skazaniu za przestępstwa, lecz tylko o zarzutach. Ta ustawa rodzi pewne wątpliwości co do naruszenia konstytucyjnego prawa do uczciwego procesu, tzw. due process - powiedział Kurpiejewski.