W wielu rejonach Polski opadów nie było od tygodni. Eksperci IMGW ostrzegają przed ekstremalnie niskim stanem rzek. A to dopiero początek problemów. Przybiorą one na sile, gdy przyjdzie lato. Zdaniem synoptyków, będzie ono wyjątkowo gorące. Przed nami największa susza od lat.
- Od 150 lat nie było takiej zimy jak na przełomie ubiegłego i bieżącego roku. Styczeń był najbardziej suchym miesiącem w historii pod względem opadów. Nasze przewidywania są takie, że sytuacja hydrologiczna w kraju nie będzie korzystna – mówił w programie "Money. To się liczy" minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk.
Są pieniądze na retencję
Rząd uruchomił pomoc. Spory strumień pieniędzy płynie do rolników, którzy notują straty z powodu suszy. Ponadto przedsiębiorstwo Wody Polskie zabezpieczyło w budżecie 550 mln zł na budowę rowów, zastawek czy instalację urządzeń przepływowych. Na pieniądze mogą także liczyć osoby, które chcą rozwijać tzw. małą retencję, czyli wszelkie inwestycje, które zatrzymują wodę.
Mała retencja to bardzo duża sprawa. Pozwala bowiem magazynować wodę np. po roztopach. Pozwala również ograniczyć spływ wody do rzek. W skrócie jest to skuteczny sposób na mądrzejsze gospodarowanie wodą, którą mamy.
Na rozwój takich inwestycji rząd przeznaczył 400 mln zł. W ramach dofinansowania można zbudować oczko wodne, studnię głębinową czy postawić pompę wodną. Wsparcie może wynieść do 100 tysięcy zł, przy czym zwracane jest 50 proc. kosztów inwestycji. Projekt ruszył w ubiegłym roku, ale nie cieszył się dużym zainteresowaniem, dlatego postanowiono zorganizować drugi nabór.
Do akcji wkraczają też samorządy. Gmina Piaseczno na Mazowszu uruchomiła program dotacji na zagospodarowanie deszczówki. Mieszkańcy mogą dostać pieniądze na budowę ogrodów deszczowych, studni chłonnych czy zbiorników retencyjnych. Dofinansowanie pokrywa do 80 proc. kosztów inwestycji, ale nie więcej niż 5 tys. zł w przypadku osób fizycznych i 10 tys. w przypadku firm, stowarzyszeń czy spółdzielni.
Biurokracja
Tym, co dotychczas utrudniało rozwój małej retencji, były rozwlekłe procesy zdobywania pozwoleń, które co kilka lat trzeba było odnawiać. Za przegapienie terminu groziły wysokie kary. Obostrzenia zaczęto deregulować, ale na razie tylko w odniesieniu do małych zbiorników.
- Już w zeszłym roku wprowadziliśmy zwolnienie. Budowa zbiornika do 1 ha wymaga tylko zgłoszenia. Każdy, kto chce mieć zbiornik, nie musi przechodzić przez tę gehennę. Wystarczy, że złoży wniosek w Wodach Polski. Zaś duże zbiorniki zostaną doregulowane w specustawie – mówił w "Money. To się liczy" minister Marek Gróbarczyk.
Na szybką ścieżkę nie mogą więc na razie liczyć osoby, które są właścicielami lub planują budowę dużych zbiorników. Jedną z takich osób jest pan Wiesław. Mężczyzna magazynuje wodę w stawach o powierzchni 40 hektarów.
- Moje stawy są tu od stu lat, ale nie wolno mi magazynować w nich wody bez pozwolenia. Tymczasem pozwolenie wyrabia się kilka lat, kosztuje to 15-20 tys. zł – tłumaczy pan Wiesław.
- To chyba mi powinno się płacić za magazynowanie wody, którą oddaję. Jeśli zapomnę o przedłużeniu pozwolenia, to spada na mnie kara. Znam jednego człowieka, który dostał kolegium za to, że nie przedłużył pozwolenia – dodaje.
Czekanie na specustawę
Rząd tłumaczył dotychczas brak zgody na realizację dużych budów w trybie uproszczonym względami środowiskowymi. Ale i tu urzędnicy powoli zaczynają się łamać.
- Przygotowaliśmy projekt specustawy, która przyśpieszy inwestycje wszystkie inwestycje do rozwoju retencji. Celem tego projektu jest skrócenie czasu przygotowania do inwestycji i usprawnienie pozyskiwania pozwoleń – wyjaśniał Gróbarczyk.
Wkrótce ustawa zacznie procedurę legislacyjną. Dziś poziom retencyjności w Polsce wynosi zaledwie 6,5 proc. Rząd chce go podnieść do 15 proc. w ciągu siedmiu lat.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Obejrzyj i dowiedz się, jak chronić się przed koronawirusem