Inflacja w Polsce dalej pnie się w górę. W kwietniu przekroczyła kolejną granicę, przeskakując z 11 do 12,3 proc. Tak silnych podwyżek cen dóbr i usług konsumpcyjnych nie było w naszym kraju od 1998 roku.
RPP podniesie dziś stopy procentowe...
Ekonomiści alarmują, że żywność w zaledwie miesiąc zdrożała o 4,2 proc. Równocześnie paliwa i rachunki za energię są o 27 proc. wyższe niż rok temu. A najgorsze dopiero przed nami. Szczyt inflacji ma wypaść za kilka miesięcy.
Obowiązek walki z drożyzną spada w dużej mierze na Narodowy Bank Polski (NBP), który ustawowo ma zapisany cel, którym jest dbanie o utrzymywanie stabilnego poziomu cen.
Eksperci w komentarzach do piątkowych danych o inflacji dość zgodnie twierdzą, że na najbliższym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej (RPP) znowu wyciągnięte zostaną ciężkie działa. NBP będzie chciał pokazać, że jest zdeterminowany do walki z inflacją i ostro podniesie stopy procentowe.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
... nawet o 100 punktów bazowych do 5,5 proc.
– Zakładamy, że RPP podniesie stopy o kolejne 100 pkt. baz. podczas posiedzenia piątego maja, zwiększając tym samym stopę referencyjną do 5,5 proc. Sama nadwyżka inflacji byłaby wystarczającym argumentem za kontynuowaniem podwyżek stóp procentowych, jednak agresywne zacieśnianie polityki pieniężnej wspierają też inne czynniki – mocne dane makro, a także luzowanie polityki fiskalnej, spory deficyt na rachunku bieżącym i słabość złotego – piszą analitycy Ebury.
Ich zdaniem nie można jednak wykluczyć nawet silniejszego ruchu, biorąc pod uwagę nowo odkrytą preferencję banku do zaskakiwania rynku. – Uważamy jednak, że tym razem jest to mniej prawdopodobne – oczekiwana skala ruchu jest już ogromna – szacują.
Po ostatnich zaskoczeniach danymi rewidujemy nasze oczekiwania dotyczące stóp procentowych w Polsce i obecnie zakładamy, że w perspektywie kilku miesięcy wyniosą one ok. 7 proc., co jest dość bliskie rynkowym wycenom – dodają.
W podobnym tonie wypowiadają się ekonomiści Credit Agricole. Oni też spodziewają się podwyżki do 5,5 proc. Wskazują przy tym, że w piątek odbędzie się również zwyczajowa konferencja prasowa z udziałem prezesa NBP, która rzuci więcej światła na perspektywy krajowej polityki pieniężnej.
– Jednocześnie zrewidowaliśmy naszą prognozę krajowych stóp procentowych. Oczekujemy, że RPP podniesie stopy procentowe o 50 pkt. baz. na posiedzeniach w czerwcu oraz lipcu i zakończy cykl zacieśniania polityki pieniężnej, a tym samym stopa referencyjna wyniesie 6,50 proc. – prognozują.
Ich koledzy z ING Banku Śląskiego z kolei nie zdziwiliby się, gdyby stopy procentowe poszybowały nawet do 10 proc. (więcej pisaliśmy o tym TUTAJ).
Uderzenie w portfele kredytobiorców
Co by się stało, gdyby przewidywania ekonomistów się sprawdziły? Podniosłoby to rady kredytów o blisko 100 proc. w porównaniu z poziomem z października 2021 r., kiedy NBP zaczął dokonywać normalizacji polityki monetarnej.
W tym kontekście warto pamiętać, że raty kredytów hipotecznych zależą nie bezpośrednio od stóp NBP, ale od stawek WIBOR 3M i WIBOR 6M. Te są jednak jeszcze wyższe, bo uwzględniają nie tylko podwyżkę majową, ale również kolejne, które zostaną dokonane w ciągu kolejnych 3 miesięcy (dla WIBOR 3M) lub 6 miesięcy (dla WIBOR 6M).
– Dla przykładu weźmy kredyt udzielony w październiku 2021 r. na kwotę 300 000 zł na 25 lat. Jego rata początkowo wynosiła 1 440 zł. Przy obecnym poziomie stawki WIBOR 3M będzie to 2 506 zł. To efekt tego, że stawka WIBOR 3M wynosi już 6,14 proc. – wyjaśnia Jarosław Sadowski, analityk Expandera i pokazuje tabelę z wyliczeniami.
– Niestety, wiele wskazuje na to, że to nie koniec i stopy dalej będą rosły. Notowania kontraktów terminowych sugerują, że w ciągu najbliższych 6 miesięcy WIBOR 3M może wynieść 7,6 proc. W takim przypadku rata wspomnianego kredytu wyniosłaby 2 806 zł – wyjaśnia.
Im większy pożyczony kapitał, tym gorzej
Ekspert dodaje, że wzrost raty może być różny w zależności od kwoty zadłużenia i okresu spłaty. Jak tłumaczy, najmocniej wzrosną raty tych kredytów, które mają długi okres i wysokie zadłużenie. Dla przykładu, jeśli ktoś w październiku pożyczył 700 tys. zł na maksymalny okres 35 lat, to jego rata wzrosła z 2 593 zł do 5 273 zł, a więc ponad dwukrotnie. W takiej sytuacji na ratę trzeba co miesiąc wydawać aż o 2 680 zł więcej niż na początku.
Co więcej, zdaniem Sadowskiego podwyżka stóp procentowych oznacza kolejny spadek dostępnej kwoty kredytu. Efekt jest bardzo silny, ponieważ jest połączony z działającą od kwietnia rekomendacją KNF dotyczącą sposobu wyliczania zdolności kredytowej (więcej pisaliśmy o niej TUTAJ).
– Ktoś, kto w październiku 2021 r. mógł liczyć na 300 tys. zł kredytu przy okresie spłaty 25 lat, obecnie otrzyma już tylko ok. 175 tys. zł. Po majowej podwyżce stóp ta kwota jeszcze bardziej spadnie – do ok. 164 tys. zł. Jeśli natomiast wnioskodawca posiada dzieci, to kwota będzie jeszcze niższa, ponieważ rekomendacja KNF spowodowała znaczący wzrost przyjmowanych przez banki kosztów utrzymania. Te koszty szczególnie mocno wzrosły dla rodzin z dziećmi – kończy analityk.
Więcej musi pożyczać również państwo
Wraz z rosnącą inflacją oraz stopami procentowymi, rosną także rentowności polskich obligacji (co oznacza ich przecenę). Oznacza to, że rząd musi więcej płacić, aby móc się zadłużyć na rynku. Skalę problemów Zjednoczonej Prawicy (jak i innych rządów, ponieważ rosnące rentowności to problem globalny, choć nad Wisłą jest on nieco dotkliwszy niż np. w Czechach, czy na Węgrzech) świetnie obrazuje wykres taniejących 10-letnich papierów dłużnych naszego kraju.
W ciągu roku potaniały one o blisko 300 proc. i rentowność dziesięciolatek na koniec środy wynosiła 6,56 proc.
Wyższe odsetki dla inwestorów to z kolei wyższe koszty obsługi długu. Wie o tym sam rząd, dlatego założył, że w 2022 r. koszty obsługi długu państwa wzrosną o 20,4 mld zł do 49,5 mld zł, czyli 1,7 proc. PKB.
W roku wyborczym 2023 będzie jeszcze gorzej. Zdaniem Ministerstwa Finansów koszty obsługi długu wzrosną o kolejne 20 mld zł do ok. 68 mld zł (2,1 proc. PKB).