Epidemia koronawirusa dla jednych branż jest zabójcza, a dla innych stanowi katalizator rozwoju. Tysiące ludzi utknęło w domach - najpierw w związku z lockdownem, a później na kwarantannie. Wielu ciągle unika zatłoczonych miejsc. Dla nich zbawieniem stali się kurierzy i firmy, które dostarczają jedzenie czy zakupy.
Usługi największych kurierów typu InPost czy DHL są już od dawna popularne, ale jeszcze pod koniec ubiegłego roku nie dla wszystkich było oczywiste, że można posłać kuriera do apteki po lek, po burgera czy do marketu po paczkę chipsów i sok. Tzw. rynek delivery (dostaw) właśnie przeżywa swój najlepszy czas.
Pięć lat temu serwis Pyszne.pl szacował wartość rynku dostaw online samego tylko jedzenia na 200 mln zł. I polegało to głównie na zamawianiu pizzy przez telefon. Teraz szacuje się, że blisko połowa zleceń idzie przez internet lub specjalne aplikacje, a cały rynek delivery w Polsce może być wart ponad 7 mld zł.
O polskiego klienta walczy pięciu głównych graczy. Obok wspomnianego już Pyszne.pl, można wymienić Uber Eats, a także Wolt, który na nasz rynek wszedł w 2018 roku, Glovo, które dołączyło w ubiegłym roku i Bolt Food, który kilka miesięcy temu zadebiutował w stolicy.
Dynamiczny rozwój 2020
- Polscy konsumenci działają coraz odważniej, odkrywając usługi, które na zachodzie Europy cieszą się dużą popularnością, jak to, że poprzez aplikację w smartfonie można zamówić nie tylko pizzę czy sushi, ale również kawę, przekąski, zakupy spożywcze i odebrać pranie - mówi money.pl Carlos A. Silván, szef Glovo na Polskę.
- Średnia liczba produktów w koszyku zakupowym kompletowanym przez użytkowników Glovo w kwietniu wzrosła o 274 proc. w porównaniu do lutego. Wartość koszyka z miesiąca na miesiąc w czasie pandemii rosła o ponad 100 proc. - przyznaje.
Szef Glovo podkreśla, że nigdy wcześniej na taką skalę restauracje, sklepy i usługodawcy nie korzystali z rozwiązań technologicznych i wsparcia kurierów. W czasie lockdownu okazało się kluczowe dla utrzymania ciągłości biznesu. Teraz, gdy tak wielu restrykcji już nie ma, współpraca jest kontynuowana.
Od marca do maja liczba partnerów Glovo wzrosła o prawie 50 proc. względem lutego. Z kolei Uber Eats chwali się, że w kwietniu liczba restauracji, które obsługuje, była prawie trzy razy większa niż na początku roku.
Do tego dochodzą duże sieci marketów, które w czasie zamknięcia ludzi w domach nie były w stanie samodzielnie obsłużyć dostaw zakupów. A dzięki kurierom mogą też ominąć zakaz handlu w niedzielę.
Tym samym Glovo w największych miastach dostarcza już zakupy z Biedronki. Sieć Spar rozpoczęła współpracę z firmą Wolt, a w sierpniu Żabka i Uber Eats testowały analogiczne rozwiązanie w Warszawie i Poznaniu.
Przyszłością tzw. dark stores/kitchens
Przedstawiciele branży wierzą, że popyt na dostawy nie skończy się wraz z pandemią i liczą na dynamiczny rozwój w najbliższej przyszłości.
- Kolejne lata będą czasem dynamicznych zmian dla branży mobilnych platform do zamawiania jedzenia i innych zakupów. Użytkownicy będą oczekiwać więcej możliwości, większego wachlarza usług i produktów dostępnych mobilnie, a także szybszego czasu dostawy - wskazuje w rozmowie z money.pl Carlos A. Silván.
Jego zdaniem wzrośnie rola tzw. dark stores (lub dark kitchens). To rodzaj sklepów/restauracji o charakterze magazynu. Składuje się tam jedynie towary lub przygotowuje jedzenie, które zamawia się tylko i wyłącznie przez internet. Bez obsługi na miejscu.
Czytaj więcej: Polska firma udostępni platformę amerykańskiemu rządowi. Oprogramowanie wykryje nadużycia
Obecnie większość restauracji traktuje dostawy do domu tylko jako dodatek do swojej działalności w lokalu. Jednak jego utrzymanie często stanowi jeden z głównych kosztów, obniżających zyski. A do tego dochodzą koszty obsługi klientów przez kelnerów itp. Dla części restauracji ograniczenie się tylko do sprzedaży "na wynos" (z dostawą) może być "nową normalnością".
Swój pierwszy dark store w Polsce chce otworzyć m.in. Żabka. Pod koniec ubiegłego roku dark kitchen otworzył w Londynie McDonald's.
- Ciągle otwieramy nowe restauracje, ale testujemy też nowy format "McDonald’s to Go", mały sklep miejski, dostępny tylko z jedzeniem na wynos, z ograniczonym menu. Jest nastawiony na szybkość obsługi - tłumaczył Paul Pomroy, cytowany przez Foodservice Equipment Journal. Po kilku miesiącach od uruchomienia mówił, że wyniki tego testu są "zachęcające".