Jak informuje "Rzeczpospolita", brexit z duża dozą prawdopodobieństwa może utrudnić stosowanie procedury europejskiego nakazu aresztowania (ENA).
A ten jest dużo łatwiejszy i szybszy niż na przykład ekstradycja. Trwa bowiem kilka tygodni, podczas gdy na ekstradycję trzeba niekiedy czekać nawet około roku. Jest też znacznie częściej wykorzystywany.
Wielka Brytania jest pod tym względem największym "partnerem" Polski. Tylko w 2017 roku odesłała do naszego kraju aż 622 przestępców na mocy ENA. Drugie pod tym względem są Niemcy, z których nad Wisłę trafiło prawie 400 przestępców.
– To, co nas czeka, jest zagrożeniem dla nakazu – uważa adwokat Mariusz Paplaczyk. – Procedura opiera się na zaufaniu, a to wynika z samego faktu członkostwa. Inaczej się nie da.
Jako przykład podaje chociażby Islandię i Norwegię, które od lat chcą uprościć procedurę ekstradycji. Jak dotąd bezskutecznie.
Z kolei adwokat Damian Tomanek twierdzi, że aż tak wielkich perturbacji być nie powinno. Szczególnie, że Wielkiej Brytanii będzie zależeć na tym, by tę procedurę stosować nadal. - Skoro Brytyjczycy chcą ograniczyć napływ imigrantów, to ENA, na podstawie którego wydaje się podejrzanych o popełnienie przestępstwa m.in. stronie polskiej, jest idealnym elementem wyspiarskiej polityki antyimigracyjnej – uważa prawnik.
I dodaje, że podobne mechanizmy mogą zostać przecież wypracowane w ramach odrębnej umowy pomiędzy krajami.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl