Firmy farmaceutyczne mają możliwość, by zgodnie z prawem blokować rozszerzanie programów lekowych o nowe preparaty - informuje "Dziennik Gazeta Prawna". W ostatnich dniach jedno z przedsiębiorstw sprzeciwiło się zmianom, które przyspieszyłyby dostęp do skutecznej terapii dla chorych na raka piersi. Na ten przypadek na swoim Twitterze zwrócił uwagę wiceszef resortu zdrowia Maciej Miłkowski, odpowiedzialny za tzw. lekówkę (od niego zależy, jakie preparaty i za jaką cenę będą dostępne dla pacjentów). Później tego samego dnia poinformował w kolejnym wpisie, że firma "przemyślała sprawę i wyraziła zgodę".
Ministerstwo Zdrowia ma świadomość, że przepisy są złe, ale nic z tym nie robi już od siedmiu lat. Jak podaje "DGP", mechanizm jest prosty: najdroższe terapie są dostępne dla pacjentów w ramach programów lekowych. Resort zdrowia i NFZ w ten sposób mogą decydować, kto i jakie leki dostaje, a przede wszystkim ile się na to wydaje. Działa więc m.in. osobny program na raka piersi, płuc czy stwardnienie rozsiane. W myśl przepisów ustawy refundacyjnej na jakiekolwiek zmiany w programie lekowym muszą się zgodzić firmy, których preparaty się w nim znajdują. Wejście nowego leku może bowiem sprawić, że zyski pozostałych będą mniejsze. Podmioty konkurują więc o tę samą pulę pieniędzy.
Prawo do głosu jest zrozumiałe, bo zmiany mogą niekorzystnie wpłynąć na sytuację danej firmy. Branża podkreśla, że jeśli konsekwencją zmian w programie jest poszerzenie dostępności do leku, to pojawia się pytanie o wymiar etyczny. Z jednej strony chodzi o ważny interes społeczny, z drugiej istnieje ryzyko zarzutu działania na szkodę spółki. Niestety, jak zwykle w takich przypadkach, poszkodowani są pacjenci. Zapis pozwalający na blokowanie leków konkurencji jest dość powszechnie stosowany. Na przykład w 2017 r., gdy sprzeciw firm spowodował opóźnienie wejścia leku dla chorych z zaawansowanym rakiem prostaty.
Larum podnoszą organizacje pacjentów. Jak twierdzą, takie sytuacje to codzienność procesu refundacyjnego. - Czasem latami walczymy o jakieś leczenie, a jak się to po wielu trudach udaje, gdy już minister podejmie pozytywną decyzję, to na końcu okazuje się, że ostatnie słowo mają firmy. Niektóre blokują zmiany w programach z czystego wyrachowania biznesowego - mówi "DGP" Szymon Chrostowski, prezes fundacji Wygrajmy Zdrowie. Jak dodaje, sytuacja jest patowa, bo każda ze stron ma swój interes i nie zawsze są one zgodne.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl