Wynagrodzenia w gospodarce narodowej w trzecim kwartale 2018 r. poszły w górę o 7,6 proc. rok do roku. Tylko nieznacznie wolniej wzrośnie w 2019 roku wynagrodzenie minimalne. Od stycznia wyniesie 2250 zł brutto miesięcznie (+7,1 proc.), a stawka godzinowa dla pracujących na umowach cywilnoprawnych 14,70 zł (+7,3 proc.).
- Gonimy kraje Europy zachodniej pod względem minimalnego i przeciętnego wynagrodzenia - chwali się na Twitterze resort pracy kierowany przez minister Elżbietę Rafalską.
Zobacz też: Mateusz Morawiecki #PracaDlaPolski - pensja minimalna
Wzrost minimum może i jest wyraźny, ale to poziomy, które - wbrew trochę przedwczesnej radości ministerstwa - w zamożniejszych krajach Unii Europejskiej uznawane są za niedające szans na podtrzymanie egzystencji. Polak oczywiście pokazuje, że wyżyć za takie pieniądze się da, ale to życie do łatwych z pewnością nie należy.
523 euro
2250 zł miesięcznie to już wyraźnie powyżej 500 euro - według ostatniego kursu nawet 523 euro. Na Europie taka kwota, choć wyższa o ponad 100 euro niż jeszcze cztery lata temu, nie robi wrażenia.
Na podobnym poziomie co w Polsce minimum ustalono w: Czechach, Estonii, Chorwacji, na Słowacji oraz w Portugalii. Ale patrząc na porównanie z takimi tuzami minimum płacowego jak Luksemburg czy Irlandia możemy tylko westchnąć z utęsknieniem.
W siedmiu krajach Europy płaca minimalna, przeliczając na złotego wg ostatniego kursu NBP, jest wyższa niż 6 tys. zł brutto miesięcznie. W Polsce takimi zarobkami cieszy się zaledwie co piąta osoba.
Najwięcej najtańsi pracownicy dostają w Luksemburgu. Nie można tam płacić pracownikom mniej niż 8,6 tys. zł miesięcznie brutto. Na kolejnych miejscach są Irlandia i Holandia. Nasz zachodni sąsiad, czyli Niemcy jest na szóstym miejscu w zestawieniu Eurostatu.
Rumunia podwyższa najszybciej
Ciekawie wygląda jeszcze zestawienie obrazujące skalę podwyżek płacy minimalnej. W ostatnich czterech lat najbardziej nominalnie stawki podniosła Rumunia. W 2014 roku nie można tam było płacić mniej niż około 200 euro miesięcznie - teraz to już poziom ponad 400 euro. To tyle, ile w Polsce cztery lata temu, ale wzrost wyniósł ponad 200 euro.
Oprócz Rumunii wyżej niż o 100 euro płaca minimalna wzrosła w ostatnich czterech latach jeszcze w dziewięciu krajach UE, w tym w Czechach, Słowacji, trzech krajach nadbałtyckich, Irlandii, Wielkiej Brytanii i Portugalii.
Nie wszystkie kraje w Europie mają coś takiego jak płaca minimalna. Nie stosują jej m.in.: Dania, Włochy, Finlandia, Szwecja, Islandia, Norwegia i Szwajcaria. Jak widać, teoretycznie nastawione socjalnie kraje skandynawskie uznały, że stosowanie tego typu regulacji nie jest potrzebne.
Nadmierne podwyższanie minimum płacowego może zresztą wywołać poważne problemy. Jeśli okaże się, że część firm nie jest po prostu w stanie płacić takich pieniędzy, to może dojść do ich zamykania. A co za tym idzie, do wzrostu klienteli urzędów pracy albo… do podwyższania przez te firmy cen produktów i usług.
Podwyżka choć szumnie ogłaszana, to zbliżona jest jednak do skali wzrostu płac w całej gospodarce. Można to uznać za odpowiedzialny krok rządu, choć zarabiający minimum pewnie mają inne zdanie na ten temat. Przy niskim bezrobociu i popycie na pracę zmiana nie wywoła prawdopodobnie znaczących negatywnych efektów w gospodarce.
Oczywiście gorzej być może, gdy gospodarka przestanie się rozwijać lub nawet zacznie zwijać. Politycy nie odważą się obniżyć raz podwyższonej płacy minimalnej. Wtedy duża grupa najmniej kwalifikowanych pracowników po prostu pójdzie na bezrobocie. Póki co z tym problemem nie trzeba się na szczęście mierzyć, bo gospodarka rośnie.
Najniższe wynagrodzenie według danych na 2017 rok (najnowsze dostępne w GUS) otrzymywało 1,5 mln osób w Polsce. Najwięcej jest takich osób w sektorze handlu i naprawy samochodów. Po podwyżce od stycznia 2019 r. płaca minimalna stanowić będzie około 49 proc. średniego wynagrodzenia w gospodarce.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl