Podpisana w maju 2021 r. umowa społeczna, regulująca zasady i tempo wygaszania kopalń węgla w Polsce, zakłada odejście od węgla do 2049 r. Dokument przewiduje udzielanie przez państwo sektorowi wsparcia w redukcji zdolności produkcyjnych. Wygaszanie górnictwa to jednak także historie ludzi - pracowników kopalń, którzy będą lub zostali już zmuszeni do podjęcia decyzji dotyczącej swojej przyszłości.
Górnicy decydują się na przebranżowienie
Część górników przed ostatnim etapem transformacji energetycznej i związaną z nim likwidacją miejsc pracy uratuje emerytura. Pozostali nie doczekają tej szansy. Jedną z możliwości stojących przed nimi jest zdobycie kwalifikacji i uprawnień, które pozwolą im na nowo odnaleźć się na rynku pracy. Taką możliwość oferuje im państwo, choć, jak słyszymy, wkrótce z podobną ofertą może wyjść wiele prywatnych firm.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W październiku ubiegłego roku przeprowadzono pierwszy nabór do programu "Wiatr - kopalnia możliwości". Do udziału w projekcie mogli się zgłaszać górnicy z likwidowanych na Śląsku kopalń. Założeniem jest przebranżowienie górników tak, by mogli pracować w przyszłości jako technicy i serwisanci turbin wiatrowych.
Projekt prowadzony pod auspicjami Ministerstwa Aktywów Państwowych zyskuje na popularności. - Na pierwszym spotkaniu w ubiegłym roku było 14-15 osób, 10 pojechało na szkolenie. Na drugim spotkaniu, na początku bieżącego roku, mieliśmy blisko 60 zgłoszeń - mówi w rozmowie z money.pl Mariusz Tomalik, rzecznik Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK), która zajmuje się rekrutacją kursantów.
"20-30 tys. zł miesięcznie"
To, jak w praktyce wygląda szkolenie, tłumaczy nam pan Wojciech - uczestnik niedawno zakończonego turnusu. Rozmawialiśmy w nim w połowie marca. - Z tego, co wiem, o zakwalifikowaniu decydowała kolejność zgłoszenia. Zajęcia są różne, w zależności od dnia. Dzisiaj akurat mieliśmy lekcje z podstawowego angielskiego, troszkę połączonego z językiem technicznym. Mieliśmy zajęcia z obsługi wciągarek, wciągników, suwnic - mówił górnik.
Grupa pana Wojtka liczy 10 osób. Nasz rozmówca przyznaje wprost, że po ukończeniu kursu zamierza ubiegać się o pracę w firmie, działającej w branży wiatrowej, mającej siedzibę w Katowicach. Dotychczas w górnictwie przepracował 17 lat.
- Mam 37 lat. Jeśli dobrze pójdzie, przed pięćdziesiątką będę mógł nabyć prawa emerytalne. Jasne, że praca na wiatrakach wiąże się z częstymi nieobecnościami w domu - na Śląsku farm jest mało, jest też sporo kontraktów zagranicznych. Na każdy przypadek trzeba patrzeć indywidualnie, czy ktoś jest sam, czy ma dzieci - zaznacza. - Ja po prostu chciałem spróbować czegoś nowego - dodaje.
Na pytanie o ryzyko wypadków, odpowiada: - Wbrew pozorom nie jest aż tak wysokie. Wypadki się zdarzają jak w każdej branży.
Pan Wojciech nie ukrywa, że oczywistą zachętą do przebranżowienia jest perspektywa wysokich zarobków. - Są szkolenia na turbiny lądowe, na turbiny morskie, na serwis elektryczny, serwis maszynowy, na jakieś regeneracje tych wszystkich śmigieł. Także tutaj rozwój jest ciągły w tej branży. Zarobki mogą działać na wyobraźnie. Na początek to około 6-8 tysięcy złotych miesięcznie. Później, wraz z nabyciem doświadczenia, rozmawiamy już o kwotach 20-30 tys. zł - mówi.
Coraz więcej chętnych
Przyjmowaniem zgłoszeń od górników i pośrednictwem w procedurze organizacji trzytygodniowych szkoleń zajmuje się Spółka Restrukturyzacji Kopalń. Wszystko w ścisłej współpracy z działającą w Szczecinie firmą Vulcan Training & Consultancy, która prowadzi szkolenia. - Program realizujemy razem z firmą EDF Renewables Poland. Ma on zapewnić wsparcie w bezpiecznym przepływie pracowników z sektora górniczego do branży energetyki wiatrowej - tłumaczy Michał Sokulski, przedstawiciel szczecińskiej spółki.
Branża górnicza jest wygaszana, kopalnie są zamykane i transformacja energetyczna, którą przechodzi Polska, będzie się wiązała również z "transformacją" pracowników kopalń. Stąd ten projekt, który jest zaplanowany na trzy lata. Docelowo ma zapewnić przekwalifikowanie łącznie 60 osobom, w rotacji 10 osób co sześć miesięcy - dodaje.
Po ukończeniu kursu górnicy będą posiadać certyfikaty akredytowane przez czołowe organizacje z branży wiatrowej. Zyskają uprawnienia m.in. w zakresie mechaniki, hydrauliki, pracy na wysokości, ale też przejdą szkolenie przeciwpożarowe czy szkolenia z pierwszej pomocy.
- Program zawiera również lekcje języka angielskiego dla chętnych, formy integracji, transport ze Śląska, hotel, wyżywienie oraz wyjazd na farmę wiatrową, żeby górnicy mogli poznać realne środowisko, w którym potencjalnie mogliby pracować - wyjaśnia Sokulski.
Jak słyszymy, zainteresowanie górników będzie tylko rosnąć. Ale nie tylko ich. Okazję na zysk już wkrótce mogą zwietrzyć kolejne firmy oferujące możliwość zdobycia nowych umiejętności i uprawnień.
- Ewidentnie liczba osób, które wykazały zainteresowanie, plus liczba potencjalnych chętnych dopytujących o szczegóły, jest zdecydowanie większa niż to, co ten projekt umożliwia. Więc to kropla w morzu potrzeb i takich projektów powinno być zdecydowanie więcej. Otrzymujemy zapytania od różnych firm z branży, które interesują się tym projektem - przyznaje Sokulski.
- Na ten moment to jest wspólny projekt pod patronatem MAP. Natomiast droga została otwarta. Widząc olbrzymi wzrost zainteresowania, niewykluczone będą kolejne podobne projekty na bazie zgłoszeń, które już wpłynęły - uważa Mariusz Tomalik.
Oferta nie dla wszystkich
Koszt szkolenia jednego górnika to ok. 20 tys. zł. Pokrywa go EDF Renewables Poland. Jednak mimo z pozoru korzystnej propozycji od państwa, wśród górników nie brakuje sceptyków.
Z tego, co wiem, program dotyczy kopalni odkrywkowych. W kopalniach węgla kamiennego nic nie wiemy, bo niczego nam nie zaproponowano. Zainteresowania u nas pewnie nie będzie, bo górnicy są związani ze swoim zawodem. Umowa społeczna wskazuje terminy likwidacji poszczególnych kopalń, stąd ci górnicy, którzy nie będą mogli "dopracować" na swojej kopalni, przejdą do sąsiedniej, żeby móc w niej dotrwać do emerytury - mówi nam Rafał Jedwabny, szef Wolnego Związku Zawodowego "Sierpień 80" w Polskiej Grupie Górniczej.
Jednocześnie związkowiec podkreśla, że nie jest przeciwko tego typu inicjatywom. - Jeżeli taka oferta zostanie nam przedstawiona, to się nad nią pochylimy. Po prostu trudno mi sobie wyobrazić człowieka, który pracował 25 lat pod ziemią i nagle pójdzie na 25 lat na wiatraki. To nie wypali. Program mógłby trafić do tych, którzy przyszli pracować do kopalni w ciągu ostatnich, powiedzmy, trzech lat - dodaje Jedwabny.
Według szacunków Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, w ciągu najbliższych lat zatrudnienie w branży wiatrowej będzie mogło znaleźć od 100 do 200 tys. pracowników.
Paweł Gospodarczyk, dziennikarz money.pl