Przez pandemię Staszek musiał zamknąć swoją restaurację i przebranżowić się. Padło na taksówki, ale szybko okazało się, że praca nie jest tak dochodowa, jak obiecują reklamy.
Przebranżowił się więc jeszcze raz. W jednej z firm szkoleniowych ukończył kurs operatora hydraulicznego dźwigu samochodowego (HDS), zdał egzaminy teoretyczny i praktyczny, obecnie czeka na uprawnienia z Urzędu Dozoru Technicznego. Pomimo tego, że formalnie nie może jeszcze wykonywać pracy w swoim nowym zawodzie, ma już dwie propozycje pracy.
- Z pracodawcą, zarówno jednym, jak i drugim, byłem po słowie w zasadzie jeszcze przed rozpoczęciem edukacji. Ewidentnie poddani są presji, co będę chciał wykorzystać, gdy przyjdzie czas na rozmowę o moich zarobkach - precyzuje świeżo upieczony robotnik, który jeszcze niedawno był biznesmenem.
Ubytek prestiżu
Napędzany m.in. przez najniższe w historii stopy procentowe boom w budownictwie spowodował, że nieustannie potrzeba ludzi do pracy. A żeby ich przyciągnąć, trzeba odpowiednio zapłacić.
Jak wynika z ostatniego, poświęconego branży budowlanej raportu firmy Sedlak&Sedlak, średnia pensja pracownika fizycznego w ubiegłym roku wzrosła o ponad 10 proc. i wyniosła 5467 zł brutto. Miesięczne wynagrodzenie w wysokości przekraczającej 7 tys. zł otrzymywała jedna czwarta (25 proc.) biorących udział w badaniu.
Według branżowych portali obecnie już takich wzrostów nie ma. Takimi zarobkami nadal jednak wielu nie pogardzi. Zwłaszcza gdy dotychczasowy sposób na zarobkowanie w dobie pandemii nie miał już racji bytu.
- W 2020 roku, trudnym dla gospodarki, pracy w budownictwie nie brakowało. Zamykanie inwestycji z powodu pandemii miało charakter incydentalny, podobnie jak odpływ pracowników ze Wschodu - wskazuje Artur Ragan, ekspert ds. HR i zatrudnienia.
To z kolei powoduje, że rośnie zainteresowanie branżowymi kursami przygotowującymi do zawodów budowlanych. Szkolnictwo zawodowe w Polsce (popularne zawodówki) wciąż przeżywa kryzys, ale w ostatnich latach jak grzyby po deszczu powstały lub reaktywowały działalność rozmaite firmy, ośrodki i stowarzyszenia przygotowujące do zawodu zarówno osoby młode, jak i te, które chcą się przebranżowić.
- Wysoka pensja skutecznie rekompensuje ubytki prestiżu – zapewnia Ragan.
Cena jak żuraw wieżowy
Najszybciej można uzyskać uprawnienia do kierowania najcięższym sprzętem budowlanym, takim jak hydrauliczny dźwig samochodowy, ładowarka czy spychacz. W oddziale specjalizującej się w organizowaniu szkoleń na takie maszyny firmy Spectra kurs operatora walca drogowego trwa około miesiąca. Odbywa się w weekendy, kosztuje 1450 zł.
Absolwent otrzymuje książeczkę operatora, czyli potwierdzone prawo wykonywania zawodu (na mocy rozporządzenia Ministra Rozwoju od 28 sierpnia będzie miała formę plastikowej karty podobnej do prawa jazdy).
Tańsza jest nauka obsługi narzędzi tzw. udarowych (różnego rodzaju młoty do prac w betonie i kamieniu). Kurs uprawniający do obsługi takich maszyn również można przejść, poświęcając tylko weekendy, ale kosztuje już tylko 700 zł.
Kurs na operatora żurawia wieżowego można odbyć na przykład w Centrum Szkolenia Operatorów Maszyn Budowlanych "Mentor" w Górze Kalwarii pod Warszawą. Podobnie jak urządzenie także i cena kursu jest wysoka i wynosi 2,5 tys. zł (niecały miesiąc nauki obejmującej zagadnienia zarówno teoretyczne, jak i praktyczne).
Mieszkania drożeją szybciej
Znacznie łatwiejsze do uzyskania są umiejętności związane z wykonywaniem najprostszych, co nie znaczy, że mniej obecnie poszukiwanych prac budowlanych, takich jak murowanie i tynkowanie (murarz-tynkarz), układanie parkietów (parkieciarz) czy obróbka drewna (cieśla).
Przygotowujące do pracy w tych zawodach kursy specjalistyczne organizowane są na przykład przez lokalne, działające na danym terenie Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości. Bezpłatne zajęcia obejmujące zagadnienia zarówno teoretyczne, jak i praktyczne (z przewagą praktyki) trwają nie mniej niż trzy miesiące (450 godzin nauki) i zazwyczaj odbywają się w zakładach pracy w miejscu zamieszkania uczestnika kursu.
Nabyte umiejętności sprawdzane są podczas egzaminu, za który już trzeba zapłacić. Od połowy maja stawki we wszystkich Izbach są takie same i wynoszą od 723,80 zł za egzamin czeladniczy do 1447,60 zł (mistrzowski).
W tej beczce miodu jest łyżka dziegciu: ceny mieszkań i domów w większości lokalizacji ostatnio rosną szybciej niż pensje robotników budowlanych. Może się zatem okazać, że nawet największy popyt na robociznę jeszcze długo nie pozwoli im kupić sobie własnego mieszkania.