Okres po świętach Bożego Narodzenia do początku lutego to czas odwiedzin duszpasterskich w domach wiernych. Zgodnie z prawem kanonicznym, ksiądz wypełnia w ten sposób swoją misję uczestniczenia w życiu wiernych, którzy są członkami jego parafii.
Podstawowe cele kolędy to wspólna modlitwa, poświęcenie domu i udzielenie błogosławieństwa rodzinie na cały rok. Pytania dotyczące spraw osobistych to - zgodnie z prawem kanonicznym - poznawanie wiernych i uczestniczenie w ich troskach.
Tyle formalnie. Kościół w Polsce w 80 proc. utrzymuje się z ofiar wiernych. Wiadomo, że kolęda to też okazja do zebrania datków, i to całkiem sporych.
W sondzie przeprowadzonej przez Wirtualną Polskę najczęściej powtarzającą się kwotą, jaką Polacy dają księżom, było 50 zł. Oczywiście są i tacy, którzy dają więcej (i to dość znacznie), jak i ci, którzy wręczają duchownemu mniejszą kwotę.
Warto jednak podkreślić, że nie ma obowiązku dawania jakichkolwiek pieniędzy księdzu. To dobrowolna decyzja każdego, a duchowny nie ma prawa krzywo patrzeć na osoby, od których po wizycie odchodzi bez koperty.
Co się jednak dzieje z pieniędzmi z tych kopert? Większość wiernych myśli, że cała kwota zostaje w parafii. Dzielą się nimi księża wikariusze, a najwięcej dostaje proboszcz. To niejako premia, dodatkowe wynagrodzenie księży, przez niektórych określane jako księżowska "trzynastka". To, co zostaje, miałoby trafić na cele związane z utrzymaniem parafii.
Jednak nic bardziej mylnego. W większości diecezji obowiązuje ta sama zasada. 1/3 z datków zebranych podczas kolęd zostaje w parafii, 2/3 księża muszą oddać. Zwykle 1/3 na seminarium duchowne, a 1/3 na kurię.
Potwierdza to w rozmowie money.pl jeden z księży, który pragnie pozostać anonimowy.
- Nieoficjalnie mogę powiedzieć, że istnieje taka zasada. Dla każdej diecezji jest inna, w niektórych księża rozliczają się od liczby wiernych. Głównie jednak 1/3 zostaje w parafii, a resztę proboszcz przekazuje do kurii czy na seminarium duchowne – mówi. Jak dodaje, w każdej diecezji biskup indywidualnie decyduje o podziale pieniędzy zebranych podczas kolęd.
Dla zobrazowania, jeśli w danej parafii zebrano łącznie 45 tys. zł, to tylko 15 tys. zostanie w parafii. Po 15 tys. zł proboszcz będzie zmuszony przekazać na kurię i na seminarium. Pieniądze, które zostaną w kasie parafii, będą rozdzielone na proboszcza i księży wikariuszy. Proboszcz zdecyduje, jaka część pójdzie na "wynagrodzenia", a jaka na sprawy związane z prowadzeniem kościoła.
Czytaj także: 100 tys. zł na ulubiony kościół ministra Zielińskiego
Inną kwestią jest fakt, że to proboszcz liczy wszystkie datki, a później informuje kurię, ile udało się uzbierać. Biskupi muszą więc liczyć na prawdomówność. Jednak wszystko można skontrolować. Księża w kurii odpowiedzialni za finanse doskonale wiedzą, ile z danej parafii "powinno" wpłynąć pieniędzy. Poza tym, jeśli proboszcz będzie żył nad wyraz luksusowo lub parafia będzie rozwijała się niezwykle szybko, a do kurii będzie trafiało niewiele pieniędzy, zorientują się, że być może proboszcz nie doszacowuje zebranych kwot.
Jednak jeśli proboszcz dobrze uargumentuje konieczność pozostawienia pieniędzy w swojej kasie, biskup da spokój. Zarządca parafii będzie musiał jednak wykazać nadrzędną ważność inwestycji, które planuje przeprowadzić w swoim kościele.
Ile parafie zarabiają na kolędach?
Kościół w Polsce administracyjnie dzieli się na 14 metropolii, które składają się z 14 archidiecezji, w których skład wchodzi 41 diecezji. Z kolei te ostatnie podzielone są na 1057 dekanatów. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w Polsce istnieją 10 263 parafie (dane za 2017 r.).
GUS podaje również, że liczba ochrzczonych, czyli wiernych Kościoła rzymskokatolickiego, w Polsce sięga ponad 32 mln 910 tys. osób. Przypada na nich blisko 31 tys. księży.
To suche dane, najbardziej emocjonują datki, które księża otrzymują podczas kolęd. A te – w zależności od parafii – wahają się od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Niektórzy proboszczowie nie stronią od transparentności. Przykładem jest tu parafia pw. św. Piotra w Okowach w Chobienicach, która należy do Archidiecezji Poznańskiej. Parafia liczy 2100 osób (557 rodzin). W 2018 r. jedynie 37 rodzin nie przyjęło kolędy. Jak poinformował tamtejszy proboszcz ks. Sławomir Ratajczak, z wizyt duszpasterskich zebrał 39 200 zł, co daje średnio 75 zł na rodzinę.
"Z tego miejsca chciałbym wszystkim bardzo serdecznie podziękować za otwarte domy podczas Kolędy, ciekawe rozmowy, poczęstunki i ofiary. Była to już piąta moja kolęda jako Proboszcza tej parafii i myślę, że nie ostatnia. Jeśli chodzi o ofiary kolędowe, to w tym roku padł rekord, bo zebraliśmy razem 39 200 zł" – poinformował ks. Ratajczak w sprawozdaniu z kolędy 2018.
Coraz więcej duchownych dzieli się z wiernymi konkretnymi liczbami dotyczącymi zebranych datków podczas kolęd. W zeszłym roku Wirtualna Polska opisała przykład parafii Świętego Wojciecha w Starogardzie Gdańskim. Jej proboszcz również udostępnił sprawozdanie kolędowe.
"Z ofiar kolędowych zebraliśmy 37 794 złotych. Będą one przeznaczone na bieżące funkcjonowanie parafii oraz na inwestycje w kościele i plebanii" – poinformował wtedy proboszcz.
System dzielenia
By szerzej zrozumieć system rozliczania kolęd wśród duchownych, trzeba zajrzeć do pierwszego i jedynego dotąd szczegółowego raportu dotyczącego finansów polskiego Kościoła. Powstał w 2012 r., a za jego opracowanie odpowiada Katolicka Agencja Informacyjna (KAI).
Z opisu zasad podziału wpływów z kolędowania wynika, że koperty mogą przynosić pojedynczemu księdzu do kilku tysięcy złotych jednorazowego dochodu. Bywa, że nawet połowa całej kwoty ofiarowanej przy okazji kolędy jest dzielona pomiędzy duchownych, a połowa przeznaczana jest na cele parafialne i diecezjalne.
Czytaj także: Watykański sąd skazał biznesmena. Pierwszy taki wyrok
KAI podaje przykład liczącej 3 tys. osób parafii diecezji bielsko-żywieckiej, gdzie powracający z kolędy trzej księża przynieśli ok. 30 tys. zł. Wtedy 10 proc. tej kwoty trafiło do kurii, 20 proc. przeznaczono na cele parafialne, resztę podzielili sami księża. Dało to im ponad 6 tys. dodatkowego dochodu. Z kolei w wiejskiej parafii w diecezji tarnowskiej z dorocznej wizyty duszpasterskiej do kieszeni księży trafiło po 4 tys. zł.
Według raportu KAI są jednak i takie parafie, gdzie - po odliczeniu składek do kasy parafialnej i diecezjalnej - księżom przypada zaledwie 20 proc. zebranej kwoty. Wynika z tego, że wpływy duchownych zależą od zamożności i hojności wiernych oraz sposobu rozliczania się z kurią.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl