Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla RMF FM zapowiedział odchudzenie Sądu Najwyższego i spłaszczenie struktury sądów w Polsce. Zmiany, o ile wejdą w życie, będą wiązać się z ogromnymi kosztami.
Nie znamy szczegółów, nawet minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, pytany w trakcie konferencji prasowej o wypowiedzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, nie wyjaśnił, na czym do końca ma polegać reforma sądownictwa w kolejnej odsłonie.
Co do zasady istniejący dotychczas mechanizm jest prosty. - Sędziowie SN, którzy nie wyrażą zgody na przeniesienie do sądu powszechnego, przechodzą w stan spoczynku – wyjaśnia w rozmowie z Money.pl konstytucjonalista i wiceprzewodniczący Trybunału Stanu prof. Marek Chmaj.
Zdaniem prof. Marka Chmaja nowa reforma PiS będzie droga. Zarobki sędziów Sądu Najwyższego to kwoty, o jakich większość Polaków może tylko pomarzyć. W 2020 roku średnie zarobki sędziego SN wynosiły około 19 tys. zł brutto.
W tej chwili w Sądzie Najwyższym pracuje 82 sędziów, a w Izbie Dyscyplinarnej - kolejnych 12. W przypadku odchudzenia składu sędziowskiego każdy sędzia, który nie zgodzi się na zamianę, otrzyma uposażenie dla sędziego w stanie spoczynku.
PiS nie liczy się z pieniędzmi?
Zgodnie z prawem w przypadku przeniesienia w stan spoczynku "w razie zmiany ustroju sądów lub zmiany granic okręgów sądowych" sędziemu przysługuje uposażenie w wysokości wynagrodzenia pobieranego na ostatnio zajmowanym stanowisku. I to aż do czasu osiągnięcia wieku 65 lat. Dopiero po osiągnięciu tego wieku uposażenie spada do 75 proc. ostatniej pensji.
To znaczy, że ci, którzy odejdą z Sądu Najwyższego, będą mogli latami pobierać wspomniane wyżej uśrednione 19 tys. zł brutto, a później kwota ta zostanie zmniejszona do niecałych 15 tys. zł brutto.
- Dotychczasowe doświadczenia wskazują, że jeżeli chodzi o działania wokół wymiaru sprawiedliwości, to PiS w o ogóle nie liczy się z pieniędzmi - komentuje w rozmowie z Money.pl rzecznik prasowy Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia Bartłomiej Przymusiński.
- Przecież kilkuset sędziów dwa lata temu składało wnioski o to, żeby móc dalej orzekać, a nie przechodzić w stan spoczynku. Większość tych wniosków została odrzucona. Doświadczeni sędziowie chcieli dalej pracować, otrzymywali jednak odmowne decyzje. PiS próbował już wcześniej przenieść kilkudziesięciu sędziów Sądu Najwyższego w stan spoczynku, ale zostało to zablokowane przez Trybunał w Luksemburgu – przypomina Przymusiński.
Izba Dyscyplinarna na specjalnych zasadach finansowych
Założenia zmian w polskim sądownictwie, o których mówił Jarosław Kaczyński, wywołują także duże obawy konstytucjonalisty Ryszarda Piotrowskiego. W rozmowie z Money.pl przywołuje on przykład Izby Dyscyplinarnej, która była poprzednim sztandarowym pomysłem PiS na sądownictwo, a na razie ze względu na konflikt z UE może okazać się ogromnym kosztem dla państwa.
Bartłomiej Przymusiński również zwraca uwagę właśnie na Izbę Dyscyplinarną i jej likwidację, ponieważ sędziowie zasiadający w ID dostają jeszcze wyższe uposażenie od innych członków Sądu Najwyższego.
- Przykładem na to, jak PiS nie liczy się z pieniędzmi, są właśnie sędziowie Izby Dyscyplinarnej, którzy mają dodatek w postaci 40 proc. uposażania. Jak rozumiem, jeżeli zostaną oni wysłani w stan spoczynku, to razem z tym dodatkiem – mówi Przymusiński.
Trzeba będzie dać podwyżki?
Kolejnym finansowym problemem jest kwestia spłaszczenia struktury sądów, która najpewniej będzie się wiązała ze zmianą zarobków poszczególnych sędziów. W tej chwili mnożnik dotyczący wynagrodzenia zależny jest od sądu, w którym dany sędzia pracuje. W przypadku zrównania sądów rejonowych z okręgowymi wyrównane powinny zostać także pensje.
Zdaniem Bartłomieja Przymusińskiego sędziowie nie potrzebują takich podwyżek. Rozwiązanie jest prostsze i w zasięgu ręku. - Wystarczy, żeby rząd odmroził wynagrodzenia sędziów. Projekt ustawy budżetowej zakłada, że będziemy otrzymywać drugi rok z rzędu zamrożone wynagrodzenie, do tego będzie ono niższe przez tzw. Polski Ład – komentuje pomysły Jarosława Kaczyńskiego prawnik.