Mały prywatny samolot Tecnam P2002 rozbił się na lotnisku Aeroklubu Ziemi Lubuskiej w Przylepie w Zielonej Górze podczas podejścia do lądowania. Po zderzeniu z ziemią maszyna stanęła w płomieniach.
Jak ustalono, na pokładzie maszyny leciała tylko jedna osoba - pilot. Zginął na miejscu. Wcześniej zgłaszał problemy techniczne, informował przez radio o awarii silnika.
Z kolei jak nieoficjalnie podaje "Fakt", ofiarą katastrofy może być jeden z najbogatszych Polaków. Zapytaliśmy o to rzecznika zielonogórskich strażaków, który był na miejscu. Nie potwierdza tej informacji.
Pojawiła się taka plotka. Ustalaniem tożsamości zajmą się śledczy, stan zwłok pozwalał jedynie na oszacowanie wieku ofiary. W pobliżu nie znaleźliśmy także żadnego dokumentu tożsamości - powiedział w rozmowie z money.pl st. kpt. Arkadiusz Kaniak, oficer prasowy komendanta miejskiego PSP w Zielonej Górze.
Katastrofa w Przylepie
Z oficjalnych informacji, które przekazał Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji wynika, że około godz. 11:15 w miejscowości Przylep (pow. zielonogórski) z lotniska Aeroklubu Ziemi Lubuskiej wystartowała awionetka (lekki samolot marki Techam Store), której pilot (mężczyzna) wzbijając się w powietrze zgłosił awarię silnika.
Zawracając samolot spadł z kilkudziesięciu metrów pionowo w dół, uderzył w płytę trawiastego lotniska i zapalił się. Zginął na miejscu.
Małgorzata Barska z Komendy Miejskiej Policji w Zielonej Górze poinformowała, że pilotem był 71-letni mężczyzna, mieszkaniec Zielonej Góry. Był sam w kabinie.
Sprawą zajmuje się prokuratura oraz Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych.