Średnia ważona cena nowego auta osobowego w czerwcu zbliżyła się już do 176 tys. zł. W przypadku aut elektrycznych to już niemal 270 tys. zł - wynika z danych Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar. Kiedy ta dysproporcja zniknie? "Zdaniem aż 51 proc. respondentów z branży motoryzacyjnej - nigdy" - czytamy w dzienniku. Co czwarty ankietowany przez "PB" wskazał na 2035 r.
Obecna średnia cena elektryka w Polsce jest zaporowa dla większości kierowców - podkreśla Jacek Opala, członek zarządu Exact Systems.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kto kupuje auta elektryczne w Polsce?
Zwraca uwagę, że wśród nabywców aut na prąd w naszym kraju przeważają tzw. early adopters, czyli osoby zainteresowane nowymi technologiami, testujące ich możliwości jako jedni z pierwszych. W ich przypadku "elektryk" to drugie lub trzeci pojazd w rodzinie.
Sytuację cenową na rynku w Polsce i naszym regionie mogą zmienić producenci z Chin. - Światowym liderem sprzedaży aut elektrycznych jest chiński koncern BYD. Pod koniec roku wprowadzi do Europy swój flagowy model Seal, którego cena to obecnie ok. 110 tys. zł. Co więcej, producent ten pokazał zdecydowanie tańszy miejski model, Seagull, którego cena zaczyna się od… 50 tys. zł. Widać zatem, że ofensywa trwa i europejscy producenci mają się czego bać - dodał Opala.
Zaleje nas fala używanych aut?
Według dziennika, sytuacji nie zmieni też sam zakaz rejestracji silników spalinowych w Unii Europejskiej od 2035 r. Bo choć od tej daty producenci w UE mają już oferować na sprzedaż nowe auta osobowe i lekkie dostawcze na prąd, nadal będzie można kupić używane samochody z silnikami spalinowymi.
60 proc. respondentów w Polsce uważa, że od 2035 r. wzrośnie sprzedaż używanych samochodów osobowych, a 55 proc. - że spadnie sprzedaż nowych - pisze "PB".
Przedstawiciele sektora motoryzacyjnego dodają jednak, że po 2030 r. w Polsce zacznie rozwijać się też segment używanych samochodów elektrycznych.