Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
WS
|
aktualizacja

"Kiedyś 150, teraz 300 zł". Restaurator mówi prawdę o wakacjach Polaków

1038
Podziel się:

Pierwszy tydzień wakacji, a w restauracjach w Krynicy Morskiej tłumów nie widać. Restauratorzy jednak przekonują, że prawdziwy sezon zacznie się dopiero na początku lipca. Natomiast osoby, które już zaglądają do nadmorskich lokali, nierzadko narzekają na ceny.

"Kiedyś 150, teraz 300 zł". Restaurator mówi prawdę o wakacjach Polaków
W Krynicy Morskiej nie ma tłumów. Na obiad turyści wolą zaopatrzyć się w sklepie niż w restauracji (East News, Piotr Molecki)

Ceny w nadmorskich kurortach budzą emocje konsumentów. W związku z inflacją wielu restauratorów musiało podnieść ceny. Jak to odbiło się na ruchu w knajpach? Czy mniej osób zagląda do restauracji i do punktów gastronomicznych? Postanowiliśmy sprawdzić na miejscu.

"Przyjeżdżają nad morze, ale kupują w sklepach"

Podczas spaceru przez centrum Krynicy Morskiej dostrzec można puste lokale. Jak przekonują w rozmowach z money.pl restauratorzy, to wynik po części pogody, która dzisiaj jest deszczowa i wietrzna, a po części tego, że sezon na dobre rozpocznie się na początku lipca.

– Jest mało klientów, coraz mniej osób wchodzi do restauracji. Przyjeżdżają nad morze, ale jedzenie kupują w sklepach. Nie ma też co się dziwić. Pamiętam, jak trzy lata temu czteroosobowa rodzina płaciła 150 zł za cały rachunek, teraz trzeba mieć co najmniej 300 zł – komentuje w rozmowie z nami jeden z restauratorów.

Klienci komentują cenniki

Inny właściciel lokalu, który swój biznes prowadzi przy ulicy Gdańskiej w Krynicy Morskiej, przekonuje, że coraz więcej osób narzeka na zbyt wysokie ceny, najczęściej po okazaniu końcowego rachunku. – Ubożejemy, to widać – kwituje w rozmowie z nami.

Inflacja to niejedyny czynnik, który wpływa na wyższe ceny w punktach gastronomicznych. W rozmowach właściciele mówią, że spory wpływ na obecną sytuację mają również rosnące koszty pracownicze. – Druga podwyżka płacy minimalnej spowodowała, że musieliśmy podnieść też nasze ceny – przekonuje właściciel biznesu.

Z drugiej strony pojawiają się głosy, że turyści już przyzwyczaili się do wysokich cen nad Bałtykiem.

Właścicielka punktu z lodami mówi nam, że w ubiegłym roku dużo częściej słyszała pytania w stylu "dlaczego tyle kosztują lody" czy "dlaczego tak drogo". I choć nie podniosła w tym sezonie cen w znaczący sposób, to z niepochlebnymi komentarzami na temat swojej oferty nadal się spotyka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(1038)
WYRÓŻNIONE
Rei
rok temu
Przestańcie nazywać bary szybkiej obsługi restauracjami. Kawał mrożonej ryby, frytki mrożone z paki i surówka z wiadra kupionego na hurtowni to nie jest warte 30zł! Nie dajcie się oszukiwać ludzie.
liberał
rok temu
Towar jest wart tyle, ile klient jest chętny za niego zapłacić. W Bałtyku, zgodnie z zezwoleniami, dorsze są łowione tylko w styczniu, więc jeśli klient jest chętny zapłacić 200 zł za kilogram chińskiego dorsza kupionego po 10 zł w hurcie za kilogram to znaczy, że powodu do narzekań nie ma.
wielki joe
rok temu
Uwielbiam te ich pierdolety. Byłem rok temu "menadżerem"w takiej restauracji w Sarbinowie. Widziałem fv zakupowe. Kg filera z dorsza kosztował 30zł. Wszyscy kupowali z tego samego źródła. Wówczas za 100g braliśmy tyle od klientów. Frytki oczywiście najtańsze z hurtowni, nie tam jakieś aviko ale autentyczny szrot. 1kg kosztował nas 5zł. Klienci płaci za 100 gram 7zł. Do tego 300% narzutu na surówki i napoje. Zasłanianie pensją. Nikt tam nie płacił nawet najniższej. Tyle płacili Polakom, UKR dostawali 3/4 z tego. Nasze wszystkie pensje to tak naprawdę 2 dni utargu w knajpie. Czyli jak widać pozostała część szła dla właściciela. Nasz dodatkowo miał apartamenty pod wynajem i budę z piwem przy plaży. Do roboty przyjeżdżał kontrolować beemką siódemką. Proszę więc nie płakać po biednych restauratorach. Golą was jak chcą. 99% ryb to mrożonki i biorą z tego samego źródła, a jak się skończyły to leciało się do Lidla, tak więc jak myslicie, że jecie rybki prosto z morza to sorry ale taki mamy klimat. Potem słyszycie, że oni muszą się nachapać przez 4 miesiące, bo potem nie ma biznesu. To też bujda, większośc z tych właścicieli ma normalne interesy w Polsce. Nikt tam nie bieduje, bo rozmawiamy ze sobą i wiemy jak mieszkają właściciele i czym jeżdżą.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (1038)
Sknerus
rok temu
Ja częściej wole w sklepie coś kupić ,mimo ze zarabiam 75 zł na godzinę to nie lubię jeść w restauracjach .
Kowalski
rok temu
Pis realizuje plan Gierka i Polska skończy jak po w 1989, znowu Balcerowicz będzie musiał ratować kraj. Drukowanie pustego pieniądza, to tylko spadek siły nabywczej waluty.
Ajdjdjddj
rok temu
Co roku to samo 😂😂😂😋 nie było inflacji wojny wirusa też że drogo.....
Dix_07
rok temu
Osobiście jak wyjeżdżam nad morze Bałtyk , zazwyczaj do Katów Rybackich kupuje w porcie ryby i wrzucam je na grilla każdego dnia i nie myśle o restauracjach w czasie pobytu . Pozdrawiam serdecznie
Bo..
rok temu
Może trzeba zmniejszyć ilość knajp ? Podaż i popyt musi być chyba jakoś powiązana ? Czy ciągle będzie pokutować przeświadczenie, że przez 3 m-ce trzeba zarobić na cały rok ? Czasy się zmieniają a ofertę trzeba budować w oparciu o warunki zewnętrzne.
...
Następna strona