W ostatnich dniach wielokrotnie słyszeliśmy od rządzących, że nie planują skoku na kasę zgromadzoną w Otwartych Funduszach Emerytalnych. W weekend większość polityków twierdziła, że ich likwidacja byłaby złym pomysłem. Tylko w co tu wierzyć, kiedy szef rządu deklarując wcześniej, że _ OFE nie muszą za wszelką cenę pozostać _ jednocześnie otworzył sobie furtkę do zupełnie innych działań?
Około 270 miliardów złotych zgromadzonych dotąd przez Polaków na kontach w Otwartych Funduszach Emerytalnych to nie lada gratka. Z większości sondaży wynika, że Polacy nie lubią ZUS-u. Nie lubią jednak także całkiem nieźle zarabiających na ich przyszłych emeryturach funduszy. Pieniądze – przynajmniej teoretycznie – są zatem do wzięcia.
Tym bardziej, że w stopę drugiemu filarowi strzelają sami przedstawiciele funduszy proponując, aby emerytura z OFE była wypłacana tylko przez z góry określony okres czasu. Z drugiej strony nadmierny optymizm rządzących w sprawie tegorocznego budżetu sprawił, że już od pewnego czasu z dużym zaangażowaniem poszukują oni dodatkowych środków.
Pieniądze zgromadzone w OFE to jednak nie tylko gratka, ale też olbrzymie wyzwanie. W przeciwieństwie do ZUS-u, gdzie mamy do czynienia jedynie z zapisami księgowymi, do OFE płynie realny strumień _ gotówki _inwestowanej później w akcje, czy obligacje. Poza tym, środki zgromadzone w OFE podlegają dziedziczeniu. Szybkie przerzucenie ich do ZUS-owego worka w zmierzającej ku wolnemu rynkowi gospodarce w grę więc raczej nie wchodzi.
Rozwiązanie tego problemu z pewnością się znajdzie. W kategorii _ zjeść cukierka i mieć cukierka _ polscy rządzący nie mają sobie bowiem równych. Wystarczy spojrzeć na sposób, w jaki _ prywatyzują _ największe polskie przedsiębiorstwa. Choć resort skarbu w miarę regularnie pozbywa się kolejnych pakietów akcji będących w posiadaniu państwa spółek, to zakusy na ich zyski wcale nie zmalały. Tylko w tym roku z tytułu dywidend do budżetu ma wpłynąć pięć miliardów złotych.
Coraz mniejsze udziały w spółkach rządzących wcale jednak nie martwią. Samodzielne sprawowanie władzy zapewniają im zmienione w ostatnich latach i ograniczające prawa pozostałych akcjonariuszy statuty spółek, a – jak pokazuje przykład KGHM – kiedy rośnie kwota zysku, którą trzeba oddać innym, zawsze można wprowadzić nowy podatek. W tej sytuacji z nikim dzielić się już nie trzeba.
Likwidacja Otwartych Funduszy Emerytalnych – choćby z powodu stopnia złożoności tej operacji – w najbliższym czasie w grę raczej nie wchodzi. Znacznie bardziej prawdopodobne jest długofalowe przykręcanie kurka OFE i odkręcanie go dla ZUS-u. W tym wypadku nowy podatek Polakom nie grozi. Grozi nam natomiast stary. Tegoroczny budżet jakoś trzeba będzie domknąć, a jeśli dziury nie zasypią m.in. dywidendy, czy ewentualne obcięcie składek płynących do OFE to – poprzez podwyższony VAT – znów załatamy ją z naszych portfeli.
Autor felietonu jest dziennikarzem i analitykiem Money.pl
Czytaj również inne komentarze Money.pl | |
---|---|
OFE są potrzebne? Najbardziej ZUS-owi Dlaczego prezes ZUS broni funduszy emerytalnych - tłumaczy Bartłomiej Dwornik. | |
Cztery zasady, jak zrujnować kraj O dramatycznej sytuacji w podzielonym państwie pisze Maciej Czujko. | |
Zima w kwietniu? Wiemy, kto za tym stoi O oczywistej winie Donalda Tuska - pisze Andrzej Zwoliński. |