Pełne stoliki w ogródkach piwnych, wszędzie uśmiechnięci ludzie, niewiele osób w maseczkach, a nawet tańce na ulicach. Obserwując Zieloną Górę można mieć wrażenie, że epidemia koronawirusa już się skończyła.
To jednak nie do końca prawda. Nowe przypadki zakażeń ciągle są notowane w województwie. Nawet w Zielonej Górze wirusa wykryto u pielęgniarki. Na tle całego kraju jednak sytuacja w regionie jest bardzo dobra. Do 22 maja zanotowano ledwie 97 przypadków - i żadnego zgonu.
Tymczasem właśnie od lubuskiego zaczęła się w Polsce epidemia. Pochodzący z niewielkiej miejscowości "pacjent zero" prawdopodobnie przywiózł wirusa z Niemiec. Lubuskie to województwo przygraniczne. Na początku marca wielu ekspertów kreśliło więc czarne scenariusze.
- Tymczasem Zielona Góra stała się "zieloną wyspą" - słyszę od jednego mieszkańca największej lubuskiej aglomeracji. Przekonuje, że ludzie już przestali się przejmować - i wracają do normalności. Widać to zresztą nie tylko w czwartkowy wieczór. W piątkowy poranek widzę, jak wielki parking wypełnia się autami. Około godz. 9 pozostało już tylko kilka wolnych miejsc.
W mieście są już urządzane nawet publiczne tańce
Patrząc na mapę zakażeń, można mieszkańców zrozumieć. W sąsiednim województwie wielkopolskim zanotowano już niemal 2 tys. zakażeń, zgonów było ponad 140. Na również sąsiednim Dolnym Śląsku - 2,3 tys. zakażeń i prawie 100 zgonów.
Jednak wojewoda Władysław Dajczak przestrzega, by za wcześnie nie otrąbiać sukcesu - bo to bardzo niebezpieczne. - Naprawdę bardzo proszę wszystkich mieszkańców, by stosowali się do zaleceń resortu zdrowia - na przykład by jeszcze nosili maseczki. To bardzo ważne. My z tym wirusem jeszcze pożyjemy - przestrzega w rozmowie z money.pl. Przyznaje, że zauważa, że ludzie coraz mniej rygorystycznie podchodzą do tego nakazu, to samo przekazują mu samorządowcy.
Jednocześnie wojewoda chwali mieszkańców swojego województwa. - To dzięki ich odpowiedzialności uniknęliśmy rozprzestrzeniania się epidemii - mówi.
Miejskie parkingi już rano są zapełnione autami
"Podziękujemy lekarzom. I sobie"
Co na ten temat sądzą sami mieszkańcy? Niektórzy odpowiadają, że trzeba podziękować przede wszystkim pielęgniarkom i lekarzom. - To dzięki ich pracy nie było tak strasznie - słyszymy od młodego mieszkańca. Dodaje jednak, że "sami sobie też powinniśmy podziękować. Zostaliśmy w domach".
W domach jednak została cała Polska. W czym więc tkwi tajemnica "zielonej wyspy"?
- Na pewno istotne były takie czynniki, jak nieduże zagęszczenie ludności. Nie mamy u nas wielkich aglomeracji, a tam jest największe ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa - dodaje Władysław Dajczak. I rzeczywiście - w Gorzowie Wlkp. mieszka ok. 120 tys. osób, a w Zielonej Górze - niecałe 140 tys.
Wojewoda podkreśla też, że udało się uniknąć powstawania ognisk wirusa. - Nie mieliśmy takich dużych ognisk ani w szpitalach, ani w naszych DPS-ach - mówi. A to właśnie tam w innych regionach dochodziło do wyjątkowo szybkiego rozprzestrzeniania się koronawirusa. Ostatnio chociażby w okolicach nie tak znowu odległego Kępna. To tylko pokazuje, jak niewiele potrzeba, by szpitale znów się wypełniły chorymi.
Władysław Dajczak chwali też decyzję rządu o zamknięciu granic. W tym dość kontrowersyjny zakaz przemieszczania się pracowników transgranicznych, który został niedawno zniesiony.
Wojewoda mówi, że ulice miast i miasteczek w kwietniu były niemal zupełnie puste. Po Zielonej Górze widzę, że to już nieaktualne. A jak jest w mniejszych miastach?
Zielonogórskie ulice już wróciły do życia
"Może pomnik nad nami czuwa"
Ostatnie trzy przypadki koronawirusa zanotowano w okolicach Świebodzina. Miasto jest znane w Polsce z powodu wielkiej figury Jezusa Chrystusa.
Czy tam ludzie bardziej się obawiają epidemii niż w Zielonej Górze? Na spacerach jest całkiem sporo osób, niewiele ma na sobie maseczki. Gdy wchodzę do sklepu spożywczego, nie ma nawet płynu dezynfekcyjnego czy rękawiczek jednorazowych. Na skwerze przy pomniku Jezusa jest też sporo osób. Nie widzę nikogo w maseczce.
Ostatnie zakażenia zanotowano w Świebodzinie
- Chyba już nie ma sensu tego wszystkiego nosić, jesteśmy przecież już na ostatniej prostej. Zresztą, ileż można - słyszę od młodej dziewczyny. - A w razie czego, to przecież ktoś nad nami czuwa - uśmiecha się, wskazując na gigantyczny pomnik, który góruje nad miastem.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie