Problem widzi Dorota Piotrzkowska, dyrektor szpitala. - Decyzja wojewody oznaczałaby, że tuż obok przebywaliby zakażeni groźnym wirusem i najbardziej narażeni na tragiczne konsekwencje zetknięcia się z nim. Nie mamy tu kilku bloków - mówi nam.
- Opieka paliatywna jest na tym samym poziomie, co izba przyjęć, a chorzy przewlekle i w podeszłym wieku są na drugim piętrze. Na trzecim i pierwszym mamy jednak wyznaczyć 60 łóżek dla zakażonych koronawirusem - dodaje dyrektor szpitala.
Takie przekształcenie Powiatowego Centrum Zdrowia w Kowarach z 200 łóżkami oznaczałoby również zamknięcie oddziałów chirurgii, pediatrii, interny i leczenia nerwic. Jednak największym zagrożeniem jest bliskość pacjentów z grupy największego ryzyka i tych zakażonych. "To jak wsadzenie bomby do samolotu" - słyszymy od naszych rozmówców w Kowarach.
- Nie ma możliwości bezpiecznego oddzielenia tych oddziałów. Ponadto widzimy dwa zagrożenia. Pierwsze dla tych ludzi w podeszłym wieku, najbardziej zagrożonych. Drugie dla innych chorych, jesteśmy szpitalem powiatowym, wiec zamykamy mieszańcom dostęp do podstawowych oddziałów - mówi Piotrzkowska.
Szpital z jednym respiratorem
Szpital nie jest też odpowiednio przygotowany do pomocy zakażonym. Mają tutaj tylko jeden respirator i nie ma tomografu - niezbędnego do właściwej oceny szkód w płucach, które wyrządził koronawirus.
- Mamy tylko rentgen. Każdego pacjenta na badanie tomografem musielibyśmy wysyłać do placówek zewnętrznych. Obiekt jest tak skonstruowany, że nie mamy możliwości wydzielenia dróg czystych i brudnych, nie mamy też śluz. Na dziś mamy zapas sprzętu ochrony osobistej, ale przy 60 pacjentach zakażonych szybko się skończy - mówi dyrektor szpitala.
O podobnych kłopotach szpitali wyznaczanych do przekształceń pisaliśmy już w money.pl. W szpitalu w Turku wojewoda policzył jako łóżka covidowe również te dla noworodków. Tam też brakowało sprzętu, dopiero po naszych publikacjach wojewoda zmienił decyzję.
Szpital w Turku otrzyma dodatkowy sprzęt, a liczba łóżek dla pacjentów z COVID-19 została zmniejszona.
Jelenia Góra też przeciążona
Świadoma zagrożenia dla pacjentów w Kowarach jest też burmistrz miasta Elżbieta Zakrzewska.
- Jak można umieszczać tam pacjentów z COVID-19? Przecież tych ciężko chorych ludzi skazuje się na zakażenie w bardzo szybkim czasie. Ponadto zamknięte zostaną podstawowe odziały w szpitalu. Gdzie będą trafiać nasi mieszkańcy? Nagle okaże się, że trzeba będzie jeździć do Jeleniej Góry, w której szpitale też już są maksymalnie obciążone - mówi burmistrz.
Powiatowy szpital w Kowarach jest jedyną placówką leczniczą również dla Karpacza, Mysłakowic, Podgórzyna, Piechowic, Janowic i Szklarskiej Poręby. W sumie dla ok. 50 tys. ludzi. Tymczasem w tych samych Kowarach jest też Centrum Usług Medycznych i Profilaktyki Zdrowotnej "Przedwiośnie" - podległe pod Specjalistyczny Szpital MSWiA w Cieplicach.
- To pięknie wyremontowana placówka. Obecnie w znacznej części pusta, pacjenci nie przyjeżdżają w obecnej sytuacji tam na leczenie. Odbywają się jedynie turnusy lecznicze, ale zapewne w związku z obostrzeniami to też zostanie wstrzymane. Spokojnie zmieściłoby się tam te 60 łóżek - mówi Elżbieta Zakrzewska, która kiedyś była dyrektorem szpitala MSWiA w Cieplicach.
Z pytaniami w sprawie przekształcenia szpitala w Kowarach zwróciliśmy się do wojewody dolnośląskiego. Niestety do czasu opublikowania tego artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.