- Wielka afera w Poczcie Polskiej to obecnie najbardziej skrywana tajemnica państwa PiS. System jest dziurawy jak durszlak, na skutek przejęcia kodów wewn. Poczty ukradziono ok. 20 mln. Więcej w interwencji do premiera – napisał na Twitterze i Facebooku senator Krzysztof Brejza. Do wpisów dołączył skan listu, jaki miał wysłać do premiera Mateusza Morawieckiego.
Brejza pyta w liście, czy prawdą jest jakoby przestępcy wykradli kody do wewnętrznego systemu Poczty, dzięki czemu skradli jej 20 milionów złotych. Miałoby to być możliwe przez luki w systemie teleinformatycznym przedsiębiorstwa. Dodaje, że pozyskał takie informacje od ludzi, którzy zgłosili się do jego biura senatorskiego. Na razie - poza informacjami, jakie ujawnia Krzysztof Brejza, nie wiadomo w tej sprawie nic więcej.
Polityk sugeruje również, że rząd i prokuratura zdecydowały się na zatajenie tych informacji. Przyczyną ma być przede wszystkim możliwy spadek zaufania do Poczty Polskiej. Politycy PiS prą bowiem do przeprowadzenia korespondencyjnych wyborów prezydenckich, w których to właśnie PP miałaby odegrać pierwsze skrzypce.
"17 kwietnia br. Poczta Polska odnotowała próbę wyłudzenia 20 mln zł, którą błyskawicznie udaremniła informując łódzką Policję. Powstrzymanie grupy przestępczej było to możliwe dzięki obowiązującym w Poczcie Polskiej sprawdzonym i skutecznym procedurom bezpieczeństwa obrotu pieniędzmi i przetwarzania danych" - pisze Poczta Polska, odpowiadając na zarzuty.
"Ten przykład doskonale ilustruje, jak dobrze funkcjonują odpowiednie procedury, które gwarantują bezpieczeństwo powierzanych nam danych, pieniędzy i przesyłek" - powiedział, cytowany w oświadczeniu wiceprezes Poczty Polskiej Grzegorz Kurdziel.
Jak dodał, "nie doszło do przejęcia żadnych kodów, o których wspomina Senator Krzysztof Brejza, ani tym bardziej kwoty 20 mln złotych".
Na początku kwietnia 2020 roku prezesem Poczty został Tomasz Zdzikot, dotychczasowy sekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej. Zmiany personale w Poczcie Polskiej zbiegają się z decyzją Sejmu ws. głosowania korespondencyjnego. Za dostarczenie Polakom pakietów do głosowania z komisji wyborczych, a potem ich odbiór miałaby odpowiadać Poczta Polska. Listonosze musieliby dotrzeć więc do 30 mln obywateli, bo tylu Polaków jest uprawnionych do głosowania.
Przeciwni są listonosze, boją się o własne zdrowie. - Stajemy się dla rządu mięsem armatnim. Zagrożenie zakażenia jest bardzo duże, a środków ochrony osobistej mamy jak na lekarstwo. W wielu miejscach nie ma ich w ogóle. Interweniowałem już w sprawie jednego z urzędów we Wrocławiu, gdzie jest 60 listonoszy, od początku pandemii nie mieli ani jednej maseczki - mówił w programie specjalnym WP "Koronawirus" Piotr Moniuszko, przewodniczący wolnego związku zawodowego pracowników poczty.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie