Jak wynika z informacji money.pl, w najbliższym czasie premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Adam Niedzielski chcą utrzymać status quo w obostrzeniach - nie pojawią się nowe, ale stare od razu nie znikną. Na linii KPRM - MZ nie pojawiła się taka rekomendacja.
Dla sporej grupy przedsiębiorców to dobra wiadomość. Kolejne tygodnie przynosiły kolejne konferencje duetu Morawiecki - Niedzielski, które zwiastowały tylko "dokręcanie reżimu sanitarnego". Im więcej było zakażeń, tym większe zmiany musiały następować. Dla niektórych - niestety - oznaczało to zamknięcie biznesu na jakiś czas. Co warto podkreślić, na ten moment nikt nie zgłasza konieczności rozszerzenia obowiązujących obostrzeń.
Jest też minus takiego stanu rzeczy. To oznacza, że zielonego światła wciąż nie dostała np. propozycja szybszego przywrócenia działalności galerii handlowych i sklepów meblowych.
Przedsiębiorcy z tej działki muszą poczekać na kolejny spadek wykrytych zakażeń koronawirusem. - Na dziś nic nie wskazuje na to, że kolejne obostrzenia będą konieczne - mówi money.pl osoba z rządu. - W ostatnim czasie rozmowy podczas Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego dotyczyły głównie utrzymania wydolności służby zdrowia - słyszymy.
Jak wynika z informacji money.pl, medyczni doradcy premiera i Ministerstwo Zdrowia wciąż wskazują, że służba zdrowia potrzebuje o wiele głębszego oddechu. I choć spadek zakażeń jest widoczny, to wciąż jest to o wiele za mało, by mówić o sukcesach. Rekord wykrytych infekcji wynosi 27 tys., a ostatnia doba przyniosła ich 22 tys.
Minister zdrowia Adam Niedzielski w rozmowie z money.pl mówi wprost: spadek liczby zakażeń to dobry sygnał, ale wciąż nie mamy powodów do radości. Szef resortu zdrowia konsekwentnie uważa, że utrzymanie stabilności służby zdrowia to kluczowe wyzwanie. I wiele wskazuje na to, że stanowisko Niedzielskiego popiera premier Morawiecki.
Szybsze otwarcie części biznesu rekomendował wicepremier i minister rozwoju, pracy i technologii Jarosław Gowin. Negocjował np. z branżą meblarską nowe wytyczne i przedstawiał je już na posiedzeniu rządu.
Na ten moment decyzja jest jedna: to nie ten czas, by otwierać biznes. Zgodnie z rozporządzeniem premiera Mateusza Morawieckiego, ograniczenia w handlu obowiązywać mają do 29 listopada. I jak wynika z naszych informacji, nie ma w tej chwili zgody, by ten czas znacznie skrócić (branża liczyła zaledwie na 7 dni zamknięcia).
Branża czeka jednak na jasny sygnał. I wciąż ma nadzieję na inne rozwiązania.
- Wciąż czekamy na jakąkolwiek informację. Złożyliśmy szereg deklaracji dotyczących bezpieczeństwa pracowników oraz klientów i na pewno się z nich wywiążemy. Chcielibyśmy tylko usłyszeć, czy mamy szansę na wcześniejsze otwarcie, czy powinniśmy pogodzić się z myślą, że branża meblarska będzie zamknięta o wiele dłużej - mówi money.pl Jan Szynaka, właściciel firmy meblarskiej oraz prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli.
- W salonach meblowych sprzedaje się niemal wyłącznie polskie produkty. To oznacza, że stanęła branża zbudowana przez polskie firmy, które oferują miejsca pracy właśnie nad Wisłą - dodaje. I jeszcze raz podkreśla, że branża jest gotowa zastosować o wiele bardziej rygorystyczne zasady niż obowiązują w innych sklepach.
Podczas spotkania branży (którą reprezentowali m.in. IKEA, Jysk, Black Red White, ale również Ogólnopolska Izba Gospodarcza Producentów Mebli) padły propozycje, by jeszcze mocniej ograniczyć liczbę klientów. Jeden miałby się pojawiać na 20 metrach kwadratowych powierzchni (podczas gdy większość sklepów wielkopowierzchniowych limit na ustalony na poziomie 1 osoby na 15 metrów kwadratowych). Do tego padła obietnica pilnowania limitów, większej liczby stoisk do dezynfekcji oraz mocniejszego odgrodzenia kasjerów i kasjerek.
Czytaj także: Szczepionka na koronawirusa. Fundacja Gatesów dołoży kolejne 70 mln dolarów na badania
W rozmowie z money.pl złożenie szeregu propozycji podczas posiedzenia rządu potwierdza wiceminister rozwoju, pracy i technologii Olga Semeniuk.
- Gdy tylko będziemy mieli jakiekolwiek informacje dla branż objętych restrykcjami, to natychmiast je podamy. W tej chwili takich wiadomości nie ma, proszę o jeszcze chwilę cierpliwości - mówi. I potwierdza, że na ręce premiera zostały złożone już branżowe propozycje. - Decyzje dot. wprowadzania i luzowania obostrzeń podejmowane są przez cały rząd - przypomina.
Powrót do handlu z końcem listopada pokrywałby się jednocześnie z prognozami epidemicznymi, które ma rząd. To właśnie na przełomie listopada i grudnia dzienna średnia liczba zakażeń (z całego tygodnia) spadnie poniżej 19 tys. Wtedy mamy wrócić do stanu przed 6 listopada, gdy ograniczenia były wprowadzane.
Oczywiście i to może zmienić się w ostatnim momencie. Gdyby spadek liczby odnotowanych zakażeń był mocniejszy niż wynika z prognoz, to nie jest wykluczone szybsze otwarcie. Wtedy obostrzenia mogłyby zostać zniesione o tydzień wcześniej (czyli po 2 tygodniach od wprowadzenia). Na ostatnich Rządowych Zespołach Zarządzania Kryzysowego ten temat nie był jednak szerzej omawiany.
Kciuki, by uniknąć narodowej kwarantanny, trzyma cała branża hair&beauty, czyli salony fryzjerskie i kosmetyczne. Z danych branżowej firmy Versum wynika, że wiosenny lockdown kosztował przedsiębiorców z tego sektora blisko 7 mld zł.
- Fryzjerzy i kosmetyczki pracują według ścisłego reżimu sanitarnego wyznaczonego przez Ministerstwo Rozwoju i Główny Inspektorat Sanitarny. Wytyczne działały przez blisko pół roku. Rząd nie może teraz wycofać się z tych obostrzeń i uznać ich za niewystarczające - mówi Sebastian Maśka, przedstawiciel Versum. Jego zdaniem narodowa kwarantanna byłaby dla tej branży gigantycznym ciosem.
Ostatnie wyniki wykrytej liczby zakażeń nie wskazują jednak, by ścieżka "do lockdownu" była kontynuowana. Jak słyszymy w rządzie, po to premier Mateusz Morawiecki poinformował o progach bezpieczeństwa, by jasno wskazać, kiedy należy oczekiwać poprawy sytuacji.