- Wczoraj (17 września - przyp. red.) po tym błędnym komunikacie na żywo w telewizji, że wał pękł, dwie minuty i cała wioska tu była. Przeżyli to kiedyś i zostało to w nich. Ludzie sercowi, jak szli na wał, to płakali. Jak się człowiek przywiąże, to trzeba o to walczyć - mówi w rozmowie z money.pl pan Marcin. Razem z innymi mieszkańcami wioski Chwałów od kilku dni buduje kilkusetmetrowy wał na zbiorniku "Chwałów", który przylega do Zalewu Mietkowskiego.
"Wszyscy wybiegli"
Mieszkańcy wsi oddalonej o kilka kilometrów od Zapory Wodnej w Mietkowie nie zostawiają na rządzących suchej nitki.
Byliśmy przerażeni, to była tragedia. Mieliśmy akurat przerwę - część osób miała dyżur i pilnowała poziomu wody, a część poszła do domu przebrać się i coś zjeść. W momencie gdy oglądali konferencję, wszyscy wybiegli, starsze osoby z płaczem, histerią i paniką. Zadzwonili jeszcze znajomi strażacy, że konieczna jest ewakuacja. Informacje były chaotyczne i rozbieżne. Pojawiła się policja i wojskowe helikoptery. Monitorowano i szukano dziury w zbiorniku - opowiada nam jedna z mieszkanek Chwałowa, która razem z sąsiadką pojawiła się w środowe popołudnie przed tamą w Mietkowie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- To jest tragedia i nieporozumienie. Jak można podać do publicznej wiadomości coś takiego - pyta inna mieszkanka.
Mamy znajomych w Proszkowicach, Maniowach (wsie w gminie Mietków - przyp. red.), oni mieli sekundy. Oglądając telewizję, już się pakowali. Brali dzieci i wsiadali w auta do Borzygniewa, to jedyna droga ucieczki. Nie mieli nawet możliwości sprawdzenia tej informacji. Niedopuszczalne, żeby na takim szczeblu poszły tak nierzetelne informacje - dodaje pierwsza rozmówczyni.
Informacja zdementowana
Informacje podane przez Jacka Sutryka zostały zaraz zdementowane przez premiera Donalda Tuska i gminę Mietków. "My nic o tym nie wiemy! Moi ludzie w Chwałowie w Domanicach, ani w Mietkowie nie odnaleźli jeszcze żadnego przecieku" - przekazał wójt Tomasz Sakuta kilka minut po informacji przekazanej przez prezydenta Sutryka.
Na oficjalnym profilu na Facebooku włodarza Wrocławia pojawił się komunikat: "Wody Polskie weryfikują wcześniej podaną informację, że pękło obwałowanie przepompowni na Mietkowie. To nie zbiornik mietkowski. To inne miejsce".
- Do tej pory nie wiedzą, że to, co pękło, to prywatna żwirownia i nic więcej. Ani żaden zalew, ani staw, tylko prywatna żwirownia. Do niej woda dostawała się od dwóch dni - mówi nam siedzący na workach z piachem pan Rafał. Razem z sąsiadami zrobił sobie przerwę od pracy. Wał przy zbiorniku w "Chwałowie" budowany jest od poniedziałku.
Będą bronić miejscowości
- Przeżyłem to w 1997 r. Zbiornik Mietkowski był pełen, złączył się z naszym i woda wyciekała w naszą stronę. Wtedy wał był niższy niż teraz, tamte worki zostawiliśmy i zarosły. Pojawiły się wtedy amfibie, żeby wysadzić wał bez żadnego ostrzeżenia. Zarządzono ewakuację, a woda poszłaby na wioski - wspomina starszy pan, który siedzi na wale razem z wnukiem.
W środę dzieci było znacznie więcej. Akurat wszyscy mieli przerwę, więc bawiły się na kupce piachu.
- Dzieci szkoły nie mają, wszyscy pracują. Trzymają worki albo ładują piasek. Ludzie mieszkający u góry wioski są bezpieczni, w życiu woda by do nich nie doszła, ale wzięli wolne w pracy i robią tutaj. Malutka wieś, ale ludzie są zgrani. U nas młodych nie brakuje, chyba 20 nowych domów postawili. Nie wyjeżdżają, a się wprowadzają. Do pracy jeżdżą do Żarowa czy na strefę we Wrocławiu (strefę ekonomiczną - przyp. red.), do Świdnicy. Autobusu żadnego nie ma, trzeba mieć samochód - opowiada starszy pan.
- Nasi rodzice w 1997 r. wyszli na wał, bo chcieli nas wysadzać - przypomina Rafał.
Kto nie pracuje przy wale, to jedzie na zaporę. Są dyżury i co godzinę-półtorej ktoś pojawia się w Mietkowie i monitoruje stan wody. Oraz dopytuje, kogo się da, czy może się przelać, czy nie. Bo dla mieszkańców Chwałowa ważniejszą informacją od zrzutu wody do Bystrzycy jest kwestia przepełnienia się zbiornika. Jeśli pękłaby sama tama, to woda w niekontrolowany sposób będzie płynąć w stronę Wrocławia.
- Mieszkamy po drugiej stronie zapory. Dla nas bardziej ryzykowny jest wzrost wody na samym Zalewie Mietkowskim, niż to, że spuszczą więcej i po drodze rzeka wyleje. Ale wtedy inne miejscowości po drodze będą zagrożone - tłumaczy nam pierwsza pani spotkana przy zaporze.
Tuż obok stoi radiowóz z kilkorgiem policjantów, którzy pilnują, żeby nikt nie wchodził po schodach na tamę. Mundurowi przyjechali kilka dni temu na Dolny Śląsk z Olsztyna i nie wiadomo, jak długo będą tu przebywać. Na pewno nie są już zaskoczeni widokiem mieszkańców lub turystów podjeżdżających pod tamę.
"Żyjemy na piasku, ale go nie ma"
Mieszkańcy Chwałowa worki pozyskują z sąsiadujących gmin i kupują je za własne pieniądze. Problem jest jednak z piaskiem.
Musimy się prosić o piasek, a my z tego piasku żyjemy, bo są tu kopalnie piasku. Do żwirowni jest 5 km, a nie ma piachu, to jest trochę śmieszne - uważa Marcin.
Rafał dodaje, że kwestię piasku oraz innych niezbędnych do walki z powodzią produktów powinny regulować rządowe przepisy. Zgromadzeni wokół nas sąsiedzi kiwają głowami.
W podobnej sytuacji jest wioska Domanice.
Nikomu już nie ufają
Mieszkańcy Chwałowa są zgodni: po konferencji prasowej Jacka Sutryka nie ufają już nikomu.
Chyba nikomu teraz nie ufamy, sami sprawdzamy informacje, poziom wody. Posiłkujemy się IMGW, gdzie sprawdzamy poziom rzek i pytamy na miejscu, czy jest szansa, że zbiornik się nie zapełni - słyszymy.
Nie szczędzą też gorzkich słów politykom. - Wszystko fajnie wygląda w telewizji na konferencjach, jak przyjeżdżają na wały. Wójt dopiero dziś się pojawił. A naprawdę to nie jest ważne czy wioska ma 150 czy 200 osób. To też są ludzie i też tracą cały dobytek - podsumowuje Marcin.
Piotr Bera, dziennikarz money.pl