W rozmowie z Polską Agencją Prasową, przewodniczący zakładowej "Solidarności" Jan Seweryn wytłumaczył, że jako pierwsi na przymusowy urlop pójdą pracownicy z tzw. pierwszych działów. Mowa tutaj o m.in. spawalni, lakierni i znaczącej część montażu. Przestój, wywołany przez brak części, ma potrwać trzy tygodnie.
Natomiast do pracy przyjdą normalnie osoby zatrudnione w dziale wykańczającym pojazdy. - Do zrobienia pozostaje jeszcze 75 autobusów. Te pojazdy będą wykańczane przez około 450. pracowników. W momencie, kiedy autobusy zostaną wykończone, także ci pracownicy pójdą na przymusowe urlopy – zaznaczył Seweryn, cytowany przez PAP.
Związkowiec wskazał, że nie ma obecnie porozumienia między zarządem a pracownikami co do wynagrodzenia, jakie mają pobierać ci drudzy na przymusowych urlopach. Jak tłumaczył, firma chciałaby, żeby zatrudnieni wzięli urlop przymusowy wyłącznie za pierwszy tydzień. Seweryn uważa, że jest to "przerzucanie całego ciężaru na pracowników".
Kolejne decyzje zarząd uzależnia od programu rządowego, czyli tzw. tarczy antykryzysowej. Więcej o propozycjach rządu będzie wiadomo w momencie, kiedy nad propozycjami ustaw pochylą się posłowie.
Seweryn wskazał, że wstrzymanie prac może także dotknąć w przyszłości starachowicki zakład PKC Group. Tam produkowane są wiązki elektryczne dla MAN.
MAN, w przesłanym PAP komunikacie, tłumaczy ten ruch koniecznością wywołaną przez pandemię koronawirusa. "W związku z niejasną ogólną sytuacją i zmieniającymi się praktycznie z godziny na godzinę wydarzeniami MAN spodziewa się w najbliższych dniach utrudnień w produkcji oraz dostawie pojazdów oraz części zamiennych. Okoliczności te oraz troska o pracowników zmusza firmę do wprowadzenia w swoich zakładach produkcyjnych ograniczeń w produkcji" – podkreślono.
Zmiany dotkną też MAN Trucks w Niepołomicach. Wstrzymanie produkcji tam ma nastąpić także 23 marca.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl