To już koniec przydługiej opowieści o budowie "Ślązaka", który był "Gawronem". Ten najdłużej budowany polski okręt zaczął powstawać w 2001 r. Gawron miał być supernowoczesną, wielozadaniową korwetą. W 2012 r. projekt budowy upadł mimo setek deklaracji polityków, że tak się nie stanie.
Coś już jednak do tego czasu powstało, dlatego w 2013 r. zdecydowano, że nie będzie korwety - będzie tańszy i łatwiejszy do ukończenia patrolowiec. Pływać miał już w 2016 r., ale Marynarka Wojenna dostanie go w piątek - czyli jakieś 4 lata później i 18 lat po rozpoczęciu budowy.
Za tym serialem wpadek, niepowodzeń i niespełnionych obietnic stoją olbrzymie pieniądze. Inspektorat Uzbrojenia ujawnił przed rokiem, że budowa pochłonęła ok. 1,2 mld zł. Zapytaliśmy w MON o ostateczne koszty, ale do czasu opublikowania tego artykułu, nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
7 korwet?
- Na początku budowy zabrakło analizy ekonomicznej. Nikt nie sprawdził, czy mamy na to pieniądze. Co więcej, planowano nawet budowę 7 takich okrętów, a jeden okazał się za drogi. Ktoś pomyślał najwidoczniej, że jak się zacznie budować, to jakoś to się skończy, ale nie zaplanowano na to pieniędzy - mówi money.pl komandor rezerwy i publicysta defence24.pl Maksymilian Dura.
Okręt formalnie w piątek odbierze MW, ale uroczystość podniesienia bandery na ORP "Ślązak" odbędzie się w dniu święta MW 28 listopada. - Jestem zdziwiony, że podnosi się banderę w święto. Przecież ten okręt to wstyd, nie dla stoczniowców, ale dla kolejnych rządów, polityków, Marynarki i wszystkich decydujących o programie jego budowy - mówi komandor.
Przekazywany marynarzom "Ślązak" to okręt patrolowy. Ma 95 m. 76-milimetrową armatę, dwa 30-milimetrowe działka, cztery wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych krótkiego zasięgu i cztery wielkokalibrowe karabiny maszynowe. Miał być jednak dużo lepiej uzbrojony.
Korweta, czyli patrolowiec
- To bardzo kosztowna inwestycja, ale nie dlatego, że to bardzo zaawansowany okręt. Budowa trwała kilkanaście lat i to ewenement w NATO i m.in. dlatego takie to drogie. Dobrze jednak, że to się wreszcie kończy. Stocznia odetchnie, a marynarze się ucieszą, bo są w takiej sytuacji, że ucieszą się ze wszystkiego, co pływa i nie ma 50 lat - mówi money.pl Mariusz Cielma, ekspert wojskowy i naczelny branżowego magazynu "Nowa Technika Wojskowa”.
Jak dodaje, "Ślązak" ma bardzo kosztowny system dowodzenia za kilkaset milionów złotych. Jednak będzie spełniał rolę zwykłego patrolowca, zatem ten wydatek jest dyskusyjny.
- Gdybyśmy budowali ten okręt od samego początku jako patrolowiec, to cena mogłaby być nawet o połowę niższa. Tymczasem mamy teraz coś, co miało być korwetą, uderzeniowym okrętem rakietowym, a jest chyba za dużym patrolowcem na Bałtyk, a za małym żeby, wykonywać dalekie misje antypirackie - mówi Mariusz Cielma.
Jednak w ocenie komandora Dury tu jeszcze można dokonać pewnych zmian. - Na tym okręcie jest miejsce i są systemy elektroniczne i zasilania przygotowane na dozbrojenie. Teraz spełnia swoje zadania jako patrolowy, ale jak ma być pełno bojowy, to nie ma problemu. Można dołożyć wyrzutnie przeciwlotniczych rakiet pionowego startu, rakiety przeciwokrętowe i system zwalczania okrętów podwodnych - mówi Dura.
To jednak oznaczałoby kolejne koszty, a dziś nikt nie jest gotowy na to, żeby jeszcze dokładać do tego okrętu legendy. Tym bardziej że - jak zauważa Dura - tak długi czas budowy zdecydował, że kosztowne elementy wyposażenia: silnik główny, turbiny i przekładnie nie są już na gwarancji producenta. Dlatego wszystkie pieniądze dla MW trafią teraz na realizację pilnych potrzeb marynarzy.
Zabytkowe okręty
- Dla mnie symbolem, w jakim stanie jest marynarka, jest udział admiralicji podczas ostatniego wodowania małego holownika. Tymczasem o możliwościach każdej marynarki na świecie decydują okręty uderzeniowe o dużej sile ognia. W tym zakresie mamy same porażki na koncie. Zarówno programu Miecznik, jak i Orka, nadal są w sferze deklaracji i planowania na papierze - mówi Mariusz Cielma.
W ramach Miecznika miały powstać lub być zakupione dla MW wielozadaniowe jednostki rakietowe. Orka to najgłośniejszy i najdroższy program zakupu nowoczesnych okrętów podwodnych. Pierwsze jednostki z obu programów miały już pływać pod polską banderą w latach 2017 i 2018. Pod koniec 2019 nawet nie jest znany nowy termin ani żaden szczegół dotyczący realizacji programów.
Pytaliśmy o to w MON, ale tu również nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Obecnie realizowany jest jedynie program Kormoran. W jego ramach powstają dwa niszczyciele min. Tymczasem marynarze pływają na zbytkach, a kolejne okręty trafiają na żyletki. MON nadal nie ma pomysłu na zakup nowych jednostek podwodnych. Program ich zakupu, wart nawet 10 mld zł, utknął całkowicie.
A nie powinien. Najstarsze w marynarce są właśnie podwodne Kobbeny. Norwegowie ich nie chcieli i oddali nam je za darmo, również dlatego, że złomowanie jest dość kosztowne. Wszystkie cztery (dwa już wycofano) mają ponad 50 lat. Tylko jeden okręt podwodny "Orzeł" - produkcji rosyjskiej - jest w miarę nowoczesny. Jednak i on jest częściej remontowany niż używany.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl