- Teraz jest konkurencja o pracownika. Gdybym był jedynym pracodawcą w Krakowie, to, owszem, mógłbym wyzyskiwać, ale jestem jednym z wielu i nie mogę płacić mniej, niż dyktuje rynek. Gdybym chciał wymusić coś na moim pracowniku, to on parsknąłby śmiechem, rzucił robotę i poszedł gdzie indziej - mówił w wywiadzie Filipiak.
Założyciel Comarchu podkreślał, że w Polsce, tak jak i w Niemczech, pracowników wyzyskiwać już się nie da. Te słowa nie spodobały się wielu internautom, którzy na Filipiaku nie zostawili suchej nitki. Innym razem narzekał na zachodnie koncerny, które płacą za dużo, wymagają za mało i "nie są za mądre".
Podobnie było w przypadku wywiadu udzielonego Forum IBRiS , gdzie wspominał o tym, że latając na Kretę, "zanieczyszczamy środowisko", ludzie biedni "żrą" zbyt dużo mięsa, a jego produkcja wytwarza przecież CO2.
Na przedsiębiorcy nie robi to jednak wrażenia. "Puls Biznesu" w maju informował, że prezes Comarchu w ubiegłym roku zarobił w sumie 25 mln zł. To rekord — jego wynagrodzenie było o 35 proc. wyższe niż w 2020 roku. Według wyliczeń "PB" przychody spółki przekroczyły 1,5 mld zł, a akcjonariusze jednostki dominującej uzyskali 119 mln zł zysku.
Prezes klubu, profesor i pracoholik
Filipiak to również prezes MKS Cracovia, klubu piłkarskiego uznawanego za najstarszy nieprzerwanie istniejący w Polsce. I jednocześnie jego działania przy klubie nie unikają kontrowersji. W 2020 r. podczas meczu derbowego z Wisłą Kraków nazywał sędziego "ch**em", za co został ukarany naganą.
Sam Filipiak jest specjalistą w dziedzinie telekomunikacji, jest również profesorem na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Filipiak od 2015 r. jest członkiem Narodowej Rady Rozwoju powołanej przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sam Filipiak już w 2016 r. w rozmowie z Forbesem podkreślał, że kariera naukowa pomogła mu w biznesie. - Miałem dużo szczęścia. Byłem naukowcem. Do Polski wróciłem na początku lat 90. z uczelni w Australii, gdzie przyzwyczaiłem się do pracy w reżimie współpracy z przemysłem. Chciałem to powtórzyć w Polsce - tłumaczył, jak udało mu się stworzyć Comarch.
Dodał również, że ciągle pracuje, bo "nie znosi stanu entropii".
Zresztą co miałbym robić na wakacjach? Pojeżdżę dwie godziny na nartach i jestem zmęczony. My, Polacy, mamy taki napęd, że ciągle nam czegoś brakuje: nowych mebli, nowego samochodu, nowego domu - wyjaśniał w wywiadzie.
Sam jednak kupił Rolls Royce'a, chociaż nim nie jeździ. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" opowiadał, że było to niezbędne, żeby lepiej się poczuć podczas rozmów z zagranicznymi przedsiębiorcami. - Polaków ciągle traktuje się na świecie jako ludzi gorszych. Jeśli więc robię biznes w wysokiej lidze, tym bardziej muszę mieć wszystkie atrybuty osoby, która gra w wysokiej lidze - wyjaśniał.
Filipiak sam podkreśla, że jest pracoholikiem.
Mam problem, żeby się oderwać od pracy. Kiedyś grałem w tenisa, ale już nie mogę, kolano. Teraz spaceruję. Ale ile godzin dziennie można chodzićv - dodawał dla Forbesa.