Nowa ekipa w Poczcie Polskiej zabrała się za porządki, by przywrócić rentowność państwowego giganta. To szczególnie palący problem, gdyż operator pocztowy jest pod kreską. Po pierwszych dwóch miesiącach tego roku "strata Poczty Polskiej mogła przebić 60 mln zł" – informowała w marcu "Rzeczpospolita".
Redukcja etatów rozwiązaniem
Jednym z rozwiązań zmierzających do uzdrowienia spółki ma być redukcja etatów. Związkowcy w firmie alarmują, że plany zawarte w dokumencie z 6 marca nazwanym "Projekt planu zatrudnienia i wynagrodzeń osobowych dla Poczty Polskiej S.A. na rok 2024" zakładają redukcję średnio ponad 5 tys. etatów na rok. Ich zdaniem w rzeczywistości oznacza to likwidację nawet 10 tys. stanowisk pracy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To skutkowałoby zmniejszeniem zatrudnienia o niemal jedną szóstą. Obecnie w Poczcie Polskiej pracuje ok. 63 tys. osób. Zresztą zdaniem związkowców akcja już ruszyła.
Redukcja już się odbywa. Urzędy pocztowe dostają informację, o ile mają zmniejszyć zatrudnienie, a liczby są uzależnione od etatów w danej placówce. Wytyczne dla naczelnika danego urzędu pocztowego wprost wskazują, że ma zredukować zatrudnienie o np. 10 etatów. Dodatkowo niektóre urzędy pocztowe są lub będą za chwilę przekształcone w filię – tłumaczy w rozmowie z money.pl Piotr Moniuszko, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty.
Filię można określić jako "dodatkowe okienka" urzędu pocztowego. Czyli będziemy mogli w nich nadać lub odebrać przesyłkę, ale nie są z nich prowadzone usługi doręczeń. Innymi słowy: nie wychodzą z nich listonosze.
Dlatego też Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ) zaapelowało już do Rady Dialogu Społecznego (RDS), aby na jej posiedzeniu poruszyć kwestię zatrudnienia w Poczcie Polskiej.
Poczta Polska: zwolnień grupowych nie ma
Zapytaliśmy więc Pocztę Polską o kwestię redukcji etatów. W odpowiedzi jednak biuro prasowe odesłało nas do komunikatu na stronie spółki. Czytamy w nim, że – "wbrew pojawiającym się w przestrzeni medialnej fałszywym przekazom" – "Poczta Polska nie prowadzi redukcji etatów poprzez zwalnianie pracowników".
Powielana w sensacyjnym tonie docelowa liczba redukowanych etatów odnosi się do naturalnej fluktuacji, czyli niezatrudniania na stanowiska, które pozostają nieobsadzone po m.in. przejściu pracowników na emeryturę. W ramach dostosowania profilu działalności do spadających wolumenów listów, spółka nie odtwarza stanowisk nieobsadzonych po naturalnym wygaśnięciu stosunku pracy. Proces ten jest w pełni zgodny z obowiązującym prawem pracy. Nie kwalifikuje się przy tym jako zwolnienia grupowe. Co należy podkreślić, proces ten nie jest jednorazowy, lecz rozłożony w czasie – informuje spółka w komunikacie.
Firma podaje też, że w uzasadnionych przypadkach będzie też zatrudniała nowych pracowników. Na koniec wyjaśnia, że koszty pracy przekraczają 60 proc. budżetu spółki, co jest wskaźnikiem znacząco "odbiegającym od wartości rynkowych" i ma negatywny wpływ na potencjał inwestycyjny.
We wspomnianym komunikacie Poczta Polska podkreśla też, że tzw. naturalna redukcja obejmuje menedżerów. Innego zdania jest jednak związkowiec.
– Ta redukcja nie obejmuje pracowników administracyjnych, zwanych back office, a wyłącznie pracowników – jak nazywamy ich w Poczcie – eksploatacyjnych, czyli listonoszy, asystentów, kierowców, pracowników ochrony itd. Mało tego, pracowników back office w ostatnim czasie przybyło. Dochodzi też do dublowania stanowisk. Na dzisiaj np. mamy dwóch dyrektorów odpowiadających za biuro sieci i logistyki. Nie dyrektora i zastępcę, tylko dwóch dyrektorów – punktuje.
Przesyłki będą docierać z opóźnieniem
Piotr Moniuszko podkreśla, że redukcja etatów dotknie też klientów. Skrócone będą godziny otwarcia poszczególnych punktów. Do tego listonosze będą musieli rozszerzać swój obszar doręczeń, by pokryć "dziury" na mapie powstałe po zwolnionych koleżankach i kolegach.
– A zatem dostarczanie korespondencji będzie wręcz niewykonalne, bo pracownicy nie będą w stanie fizycznie tego zagwarantować – tłumaczy nasz rozmówca.
Pierwsze sygnały o problemach zaczęły docierać z Myszkowa, o czym informowała lokalna "Gazeta Myszkowska". Według jej rozmówców (wśród których znaleźli mieszkańcy i pracownicy spółki) do jednej z dzielnic miasta nie docierają przesyłki i awiza z powodu wakatu listonoszy obsługujących ten rejon. Poczta Polska w odpowiedzi na pytania gazety jednak zaprzeczyła, by dochodziło do takiej sytuacji. Podkreśliła, że przejściowe problemy z doręczeniami mogą wynikać m.in. z absencji chorobowej pracowników.
Wpadamy w błędne koło, bo przez redukcję zatrudnienia ograniczamy przychody, a to z kolei spowoduje, że znów trzeba będzie redukować etaty, by utrzymać rentowność – ocenia Piotr Moniuszko.
Pocztowcom trudno strajkować
Twierdzi też, że Sebastian Mikosz, nowy prezes Poczty Polskiej, unika kontaktów ze związkami zawodowymi i nie odpowiada na ich pisma. A – jak podkreśla – związkowcy mają kilka pomysłów, które mogłyby usprawnić działalność spółki.
– Np. na terenach wiejskich Poczta wykorzystuje firmy zewnętrzne do dostaw paczek i płaci im średnio 4,50 zł od paczki. A jakby zamiast tej współpracy dać działającym w tych regionach listonoszom te paczki i zapłacić im 2 zł od dostawy, to oni – śmiem twierdzić – podjęliby się tego zadania – wskazuje nasz rozmówca.
Na ten moment jednak związkowcom trudno jest zorganizować akcję ostrzegawczą, gdyż przyznają, że pracodawca prowadzi redukcję zgodnie z prawem. Jeśli więc już mieliby przeprowadzić protest, to "przeciwko osłabianiu pozycji Poczty Polskiej na rynku usług, jej marginalizowania".
Czy do takiego protestu dojdzie w najbliższym czasie? Tego wykluczyć nie mogę – podsumowuje Piotr Moniuszko.
Wielomilionowe straty Poczty Polskiej
Jak podała "Rzeczpospolita", strata PP za 2023 r. wynosi 787 mln zł. Kierownictwo wstrzymało wydatki i decyzje które nie są niezbędne do ciągłości realizacji zadań operacyjnych Poczty.
Państwo zgodnie z przepisami powinno rekompensować spółce straty, które ta ponosi w wyniku docierania do każdego zakątka kraju. Jednak dotacje tkwią w zawieszeniu. Pieniądze powinien wypłacić Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE), jednak czeka on na zgodę Komisji Europejskiej na taką pomoc.
Dlatego też w ostatnim czasie pojawiła się ustawa, zapewniająca przekazanie 2,052 mld zł Poczcie Polskiej z tytułu dotacji na sfinansowanie obowiązku świadczenia usług powszechnych w 2024 i 2025 r. Pod koniec marca podpisał ją prezydent Andrzej Duda.
Krystian Rosiński, dziennikarz i wydawca money.pl