- Jeśli uważamy, że Państwowa Komisja Wyborcza powinna uważnie przeanalizować wszystko, to dlatego, że mamy poczucie, że nie można dopuszczać się nadużyć, by zwyciężać w wyborach - mówił Donald Tusk we wtorek na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu.
RCL zawiadamia PKW ws. kampanii posła PiS
Premier odniósł się tym samym do opisanej przez money.pl sprawy dokumentów przekazanych przez Rządowe Centrum Legislacji Państwowej Komisji Wyborczej, które wskazywały na nieprawidłowości w kampanii parlamentarnej prowadzonej przez posła PiS Krzysztofa Szczuckiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Byłoby czymś bardzo demoralizującym, gdyby cała Polska znała bezczelność i bezwstydność działania i nie widziała kary. Ludzie mogliby pomyśleć, że wysiłek wyborów idzie na marne - zaznaczył Tusk. Jak dodał, nie ma mandatu, by wpływać na PKW. - Mogę jedynie prosić jako obywatel, żeby bardzo rzetelnie przeanalizowała dokumentację - stwerdził.
- Z dokumentacji, jaką RCL wysłało do PKW, wynika, że pracownicy podlegli posłowi Szczuckiemu, jaki i środki, służyły tej kampanii. Nie mogę rozstrzygać, czy to wystarczy PKW - podsumował szef rządu.
Rachunek na ponad 200 tys. zł
W materiałach przesłanych do PKW Rządowe Centrum Legislacji wykazało kwotę 214 tys. zł wydaną niezgodnie z celami działalności tej instytucji, a w praktyce na kampanię jej ówczesnego szefa Krzysztofa Szczuckiego - wynika z ustaleń money.pl.
W korespondencji do PKW znalazły się także maile, jakie wysyłali do siebie współpracownicy Krzysztofa Szczuckiego, a które miały dokumentować ich udział w kampanii. Sprawę opisała Interia. "I tak na przykład 8 września pracownicy RCL mieli nie tylko zorganizować konferencje prasowe w Grudziądzu i Toruniu, ale również 'dopilnować osoby młode, które będą tłem podczas naszej konferencji' (część z nich miała być ściągnięta z młodzieżówki PiS) i 'załatwić w ch... mediów' na wspomniane wydarzenia" - czytamy w portalu.
Redakcja money.pl także dotarła do części z tych maili. Była w nich opisana struktura nieformalnego sztabu Krzysztofa Szczuckiego, który - jak wynika z ich treści - tworzyli podwładni szefa RCL. Jest także opis obsługi kampanijnych imprez z podziałem ról dla poszczególnych członków sztabu czy lista lokalizacji w różnych miejscowościach w okręgu wyborczym Krzysztofa Szczuckiego, w których miały być powieszone jego banery.
Co ciekawe, przy niektórych pozycjach znajdują się sumy, np. 40 czy 50 zł, mogące sugerować wynagrodzenia dla właścicieli nieruchomości za zgodę na powieszenie tej formy wyborczej reklamy. Przeprowadzona została także analiza SWOT, czyli mocnych i słabych punktów kandydata Szczuckiego.
Krzysztof Szczucki odpowiada
Zapytaliśmy o zarzuty RCL Krzysztofa Szczuckiego. Zapewnia, że jeśli ktoś pomagał mu w kampanii, to robił to w czasie wolnym, a nie czasie pracy dla RCL. Kwestionuje także wyliczenia wysłane do PKW dotyczące zarobków jego i współpracowników, które obecna szefowa uznała za kampanijne.
- Przede wszystkim należy zwrócić uwagę, że pracownicy wykonywali zadania służbowe w godzinach pracy. Od kiedy zakończyłem pracę w RCL, nie mam dostępu do dokumentacji kadrowo-płacowej i nie jestem w stanie zweryfikować tych kwot. Jeśli chodzi o mnie, to czas pracy miałem mierzony zadaniowo, a nie w konkretnych godzinach. Pracowałem także w godzinach nocnych i w weekendy i nigdy nie pobierałem za to wynagrodzenia za nadgodziny. Dlatego takie zarzuty są absurdalne - mówi nam Szczucki.
Podważa także zaliczenie do kosztów kampanii gadżetów z RCL. - Nie korzystałem z gadżetów RCL w kampanii. Gadżety RCL promowały RCL, a nie mnie. Warto zauważyć, że nie było na nich mojego nazwiska. To zarzut i kwota bezpodstawne - dodaje.
Pytany o treść maili mówi, że nie jest w stanie zweryfikować ich prawdziwości. - Nie zrobiłem kopii zapasowej, ale na pewno nie posługiwałem się wulgaryzmami. Pracownicy RCL realizowali swoje obowiązki służbowe, jeśli ktoś mi pomagał, to było poza obowiązkami służbowymi - podkreśla.
Byłego szefa RCL zapytaliśmy także o pojawiające się w mailach sformułowania o sztabie, czy opisane wyżej sumy. - Mieliśmy zespół roboczy do omawiania bieżących spraw w RCL-u. Nie był to sztab wyborczy. Nie miałem formalnego sztabu wyborczego. Nie płaciłem nikomu za wieszanie banerów - podkreśla.
Zapewnia także, że jest gotów odpowiedzieć na wszelkie wątpliwości. - Mój pełnomocnik przekazał prokuraturze pismo, że jestem gotów stawić się i złożyć wyjaśnienia, ale widzę, że wybrana została droga politycznych ataków i presji na PKW, której celem jest obcięcie subwencji dla PiS - mówi Szczucki money.pl.