- Z naszych prognoz wynika, że w 2023 roku płaca minimalna może wzrosnąć o 400 zł - zapowiedział wiceminister rodziny Stanisław Szwed.
Obecnie najniższa krajowa to 3010 zł brutto. Można więc spodziewać się, że w przyszłym roku za pełen etat pracodawca będzie musiał płacić co najmniej 3410 zł brutto, czyli około 2,6 tys. zł na rękę.
Wiceminister wskazał, że w resorcie trwają obecnie prace nad przygotowaniem konkretnych rozwiązań w tej sprawie. Zaznaczył, że głównym czynnikiem określającym płacę minimalną jest inflacja. Można z tego wnioskować, że bez szalejących w Polsce cen planowana podwyżka byłaby mniejsza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jarosław Kaczyński obiecywał 4 tys. zł brutto
Rząd Zjednoczonej Prawicy przy każdej możliwej okazji podkreśla, że za jego czasów wynagrodzenia bardzo mocno poszły w górę. Zaznacza, że dotyczy to też najmniej zarabiających.
Mimo tego nawet wyborcy PiS mogą czuć się zawiedzeni najnowszymi zapowiedziami i działaniami swoich przedstawicieli w parlamencie.
- Na koniec 2020 roku minimalna pensja będzie wynosiła 3 tys. zł. (…). Na koniec 2023 roku minimalna pensja będzie wynosiła 4 tys. zł - obiecywał prezes PiS Jarosław Kaczyński w kampanii wyborczej przed wyborami parlamentarnymi z 2019 roku.
Z najnowszych zapowiedzi i skali podwyżek wynika, że płaca minimalna na poziomie około 4 tys. zł brutto może nie być do osiągnięcia także w 2024 roku. Gdyby faktycznie od przyszłego roku stawka wynosiła 3410 zł brutto (+13,3 proc.), w kolejnym roku musiałaby podskoczyć o ponad 17 proc., by przebić okrągłe 4 tys. zł.
Przyspieszenie podwyżek płac będzie trudne, bo wtedy inflacja powinna być dużo niższa niż teraz, a według prognoz ekonomistów możliwe będzie także dalsze spowolnienie w gospodarce.
Prognozowanie jest trudne
Trzeba też przyznać, że gdyby nie inflacja, prawdopodobnie podwyżki minimalnej krajowej odbywałyby się wolniej. Tym samym wymarzona przez Jarosława Kaczyńskiego minimalna płaca na poziomie 4 tys. zł byłaby jeszcze bardziej odległa.
Na tej samej konwencji wyborczej w 2019 roku prezes PiS obiecał jeszcze jedną rzecz - w 2040 roku Polska i Niemcy miały być na tym samym poziomie gospodarczego rozwoju. Obie zapowiedzi w tamtym czasie wyśmiewał Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Pracodawców Polskich.
- W takiej perspektywie czasowej mogę obiecać wszystko. Jest taki popularny cytat: "prognozowanie jest trudne, zwłaszcza gdy dotyczy przyszłości" - mówił Kaźmierczak.
Damian Słomski, dziennikarz money.pl