Trzy lata. Tyle potrzebują Niemcy, by uniezależnić się od rosyjskiego gazu - twierdzi szef koncernu E.ON. W tym czasie naszym sąsiadom powinno udać się stworzenie systemu alternatywnych źródeł dostaw surowca.
Po wybuchu wojny nastąpił przełom
Gdyby natomiast odciąć Niemcy od gazu z Rosji szybciej, to niemiecka gospodarka poniosłaby "ogromne straty, których należy uniknąć, jeśli to tylko możliwe" - stwierdził Leonhard Birnbaum.
Na antenie ARD padło również pytanie o to, dlaczego E.ON nadal utrzymuje swoje udziały w gazociągu Nord Stream 1 (gigant energetyczny ma w nim 15,5 proc. udziałów). Szef koncernu bronił tej decyzji i stwierdził, że rezygnacja z udziałów oznaczałaby w praktyce oddanie NS1 pod całkowitą kontrolę Rosji.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
W money.pl pisaliśmy już, że decyzja Władimira Putina o napaści na Ukrainę doprowadziła do zmian w polityce Niemiec. Berlin, przez długi czas niechętny jakimkolwiek ograniczeniom relacji z Rosją, zdecydował się odciąć od jej surowców. Pomóc w tym ma m.in. zawieszenie Nord Stream 2, budowa dwóch terminali LNG oraz przedłużenie życia elektrowni atomowych.
Niemcy uwolnią się szybciej niż Francja
Zresztą wspomniane trzy lata oznaczają, że Niemcy i tak szybciej pozbędą się rosyjskiego gazu ze swojego miksu energetycznego niż Francja. W money.pl pisaliśmy, że pomimo tego, iż Paryż jest znacznie mniej zależny od Moskwy w tym zakresie, to jednak premier Francji Jean Castex ogłosił, że Francja całkowicie zrezygnuje z rosyjskiego gazu do 2027 r.
Niemcy są też zdecydowanie przeciwne temu, aby za gaz z Rosji płacić w rublach. Chociaż nie udało się wypracować wspólnego stanowiska w tej sprawie na spotkaniu przywódców Unii Europejskiej, to jednak na szczycie G7 - już tak. Państwa zasiadające w tej grupie jednogłośnie opowiedziały się przeciw żądaniom Władimira Putina.