Japoński koncern jest w tarapatach z kilku powodów, a jednym z nich jest fakt, że źle odczytał wzrost popytu na hybrydy w Stanach Zjednoczonych. W przeciwieństwie do Toyoty, która radzi sobie dzięki temu lepiej niż firma z siedzibą w Yokohamie. Sytuacja finansowej Nissana nie poprawia przewaga chińskiego BYD na rynku w Państwie Środka.
W czwartek (7 listopada) Makoto Uchida, dyrektor generalny japońskiego koncernu, przyznał popełniony błąd w prognozie wzrostu popularności samochodów z napędem elektryczno-benzynowym.
— Zaczęliśmy dostrzegać tę tendencję pod koniec ubiegłego roku rozliczeniowego — powiedział szef Nissan Motor, cytowany przez agencję Reutera. I będzie to miało bolesne konsekwencje dla części pracowników.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szef Nissana rezygnuje z części pensji
Uchida zapowiedział zwolnienie 9 tys. osób, czyli 6,7 proc. z 133,5 tys. pracowników firmy na świecie. Sam też "dobrowolnie" poniesie konsekwencje. Od tego miesiąca ma pobierać połowę wynagrodzenia. Pozostali członkowie komitetu wykonawczego, jak podał Reuters, także zdecydowali się obniżyć pensje.
To nie koniec. Nissan poinformował, że obniży o 20 proc. globalne moce produkcyjne. W zamian koncern zamierza uciec do przodu i skrócić czas rozwoju nowych projektów do 30 miesięcy.
Firma prowadzi restrukturyzację, która ma obniżyć koszty o 2,6 mld dolarów. Nissan chce też sprzedaż do 10 proc. udziałów w Mitsubishi Motors, aby zyskać 445,45 mln dol.
Globalna sprzedaż Nissana spadła o 3,8 proc. do 1,59 mln pojazdów w pierwszej połowie roku obrotowego, głównie ze względu na spadek o 14,3 proc. w Chinach. Sprzedaż w USA spadła o prawie 3 proc. do około 449 tys. pojazdów. Razem oba rynki stanowią prawie połowę globalnej sprzedaży Nissana — podaje Reuters.