Zgodnie z przepisami, aby otrzymać polskie prawo jazdy, trzeba przebywać w naszym kraju co najmniej przez 185 dni. Sama procedura też trwa - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Cytowany przez "DGP" dyrektor zarządzający ds. pasażerów w Uber CEE Michał Konowrocki przekazał, że według szacunków firmy, grozi jej odpływ od 15 do 30 proc. kierowców, a skutki odczują pasażerowie.
Według wyliczeń Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, liczba kierowców świadczących przewozy taksówką w całym kraju może zmaleć o 10 proc., w Warszawie - o 30 proc. Natomiast ceny kursów mogą wzrosnąć o połowę - czytamy w dzienniku.
"DGP" przypomina, że przepisy, które wejdą w życie 17 czerwca, wprowadzono ubiegłoroczną nowelizacją prawa o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw. Z uzasadnienia wynika, że projekt był wynikiem "działań rządu podjętych wobec doniesień medialnych o nadużyciach, w tym molestowaniu, popełnianych przez kierowców wykonujących przewozy drogowe i konieczności wyeliminowania tych nadużyć".
Urzędy zasypane wnioskami
W połowie marca Ministerstwo Infrastruktury informowało o dziesięciokrotnym wzroście liczby wniosków o wymianę zagranicznych praw jazdy na krajowe. Wniosków jest tak dużo, że pojawiły się postulaty o przedłużenie vacatio legis dla nowych przepisów.
Największym problemem dla kierowców, jest spełnienie kryterium rezydencji, czyli przebywanie na terenie Rzeczpospolitej Polskiej 185 dni. Praca za kierownicą to jeden z najpopularniejszych "pierwszych zawodów" dla uchodźców z Ukrainy w Polsce. W ostatnim badaniu ankietowym przeprowadzonym przez FreeNow, takiej odpowiedzi udzieliło 50 proc. kierowców-obcokrajowców. I to właśnie w nich mogą uderzyć nowe przepisy, będące kolejnym etapem procesu regulowania rynku przewozu osób.