Niemiecka koalicja SPD, FDP i Zielonych szła do wyborów z obietnicą liberalizacji prawa dotyczącego marihuany. Gospodarcze następstwa tej decyzji opisywaliśmy szczegółowo w money.pl przed rokiem.
Legalizacja marihuany po niemiecku
Dziś wiemy już więcej o planach naszych zachodnich sąsiadów. Uwolnienie rynku konopi ma mieć charakter dwuetapowy. Najpierw marihuana ma zniknąć z listy narkotyków, a dostęp do niej uzyskają obywatele Niemiec. Jednorazowo będą mogli zakupić do 30 gramów używki, a w miesiącu łącznie nie więcej niż 50 gramów.
Celem rządu federalnego w zakresie kontrolowanego wydawania narkotyków jest jak najlepsza ochrona zdrowia konsumentów, zapewnienie ochrony dzieci i młodzieży, a także ograniczenie przestępczości związanej z narkotykami i ograniczenie czarnego rynku – przekazało w styczniu portalowi euronews.com Federalne Ministerstwo Zdrowia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z czasem mają powstać specjalne "kluby społeczne konopi" – relacjonuje "Deutsche Welle". To one mają odpowiadać za dostarczanie swoim członkom (maksymalnie ma być ich 500) plonów z certyfikowanych upraw, jak również nasion do uprawy roślin w domach. Chętnym ma przysługiwać kilka nasion lub sadzonek w miesiącu. Drugim krokiem ma być uregulowanie procesu sprzedaży marihuany.
Czesi też przymierzają się do uwolnienia rynku
Jednak nie tylko Niemcy planują złagodzić prawo narkotykowe w zakresie konopi. Debata na ten temat od dłuższego czasu toczy się też w Czechach. Praga poczuła wiatr zmian z Niemiec. Przyznał to m.in. czeski koordynator ds. narkotyków Jindřich Vobořil, któremu rząd w ubiegłym roku zlecił przygotowanie odpowiednich regulacji w tej sprawie.
Jesteśmy w kontakcie z naszymi niemieckimi kolegami i wielokrotnie potwierdzaliśmy, że chcemy koordynować nasze propozycje poprzez wzajemne konsultacje – napisał przed kilkoma miesiącami na Facebooku Jindřich Vobořil.
Zgodnie z pierwotnymi założeniami konopie w Czechach byłyby sprzedawane wyłącznie w wyspecjalizowanych sklepach, które wcześniej musiałyby pozyskać licencję na tego typu działalność. Opłata w przypadku małego sklepu miałaby zaczynać się od 50 tys. koron. Zwolnione z niej byłyby wyłącznie apteki. W specjalnym rejestrze musiałby też odznaczyć się każdy kupujący marihuanę na użytek własny.
Zabronione byłoby reklamowanie produktów konopnych, jak również umieszczanie ich zdjęć i ilustracji.
Wpływy do budżetu, ale i koszty
Jindřich Vobořil podkreślał zresztą wielokrotnie, że nowelizacja prawa ma poprawić kontrolę jakości i ilości sprzedawanej marihuany przy jednoczesnej ochronie konsumentów. Oznaczałoby to również wzrost wpływów podatkowych. Czesi szacują, że z tytułu podatków i akcyzy do budżetu państwa wpływałoby dodatkowe nawet 2 mld koron rocznie (ok. 374,6 mln zł) – podaje portal e15.cz.
Jednak uwolnienie rynku to nie tylko zyski, ale też koszty. Według szacunków powołanie agencji kontroli konopi kosztowałoby rocznie ok. 30 mln koron (ok. 5,6 mln zł). Droższy ma być system rejestracji i zarządzania licencjami dla producentów. Prognozuje się, że koszty jego funkcjonowania mogą rocznie pochłonąć nawet 100 mln koron (ok. 18,7 mln zł). Wzrosną też koszty leczenia i profilaktyki związanej z używaniem konopi do 346,2 mln koron.
Finanse publiczne przechodzą przez niezwykle trudny okres, a parlament i rząd powinny skupić się na źródłach zapewniających wpływy co najmniej miliarda koron rocznie i nie rozpraszać się drobniejszymi rozwiązaniami. Moim zdaniem marihuana przyniesie kwotę nieco powyżej miliarda koron, ale dopiero w drugim lub trzecim roku – stwierdził ekonomista Radim Dohnal z Capitalinked w rozmowie z e15.cz.
Odwilż konopna w Europie
To nie koniec zmian na szczeblu europejskim. Luksemburg przyjął ustawę zezwalającą mieszkańcom na uprawę konopi na własny użytek. Malta z kolei zezwoliła na prywatne "kluby konopne", zaś Szwajcaria – kraj spoza Unii Europejskiej – zatwierdziła pilotażowy program sprzedaży i konsumpcji marihuany na terenie Zurychu. Podobny program planuje wdrożyć też Holandia – relacjonuje CNBC.
W rozmowie z money.pl Przemysław Lahuta, prezes spółki Cosma, specjalizującej się w produkcji oraz badaniach nad produktami konopnymi, zauważa, że europejska liberalizacja jest echem zmian wprowadzanych w Stanach Zjednoczonych. Podkreśla, że konopie w UE "przestały być traktowane jak narkotyki nieposiadające wartości terapeutycznej".
Wraz z wiedzą powinna następować zmiana prawa odnośnie do wprowadzenia leków konopnych do standardów leczenia w krajach członkowskich. Rynek spodziewa się postępujących zmian, ale nie ma oczekiwań pojawienia się nagłej odwilży. Zmiana kursu i powrót do krytycznego nastawienia wobec konopi są raczej mało prawdopodobne – ocenia Przemysław Lahuta.
Zresztą pewne zmiany widać też w Polsce. Od ponad roku w naszym kraju uprawia się marihuanę medyczną. Od 5,5 roku natomiast można kupić ten produkt na receptę. Pojawiają się jednak problemy z dostępnością.
Komisja Europejska obserwuje propozycje zmian
Proces liberalizacji prawa uważnie śledzi Bruksela.
Jesteśmy świadomi i uważnie śledzimy rozwój sytuacji w państwach członkowskich, zwłaszcza w celu zrozumienia wpływu zmian w polityce dotyczącej konopi indyjskich. Obejmuje to wpływ na zdrowie, przestępczość, środowisko lub aspekty społeczne – przekazał niedawno rzecznik Komisji Europejskiej w oświadczeniu przesłanym CNBC.
Niemcy jednak złagodziły swoje plany liberalizacji pod wpływem opinii UE. Początkowy projekt przewidywał dystrybucję kontrolowaną przez państwo, przy czym farmaceuci mieliby również licencję na sprzedaż marihuany klientom w wieku powyżej 18 lat. Takie rozwiązanie jednak mogłoby być niezgodne z europejskim prawem.
Problem stwarza też jednolita konwencja o środkach odurzających ONZ z 1961 r. To międzynarodowa umowa dążąca do ograniczania dostępu do produktów konopnych. Z drugiej strony, jak zauważa CNBC, Kanada i Urugwaj nie poniosły żadnych konsekwencji, gdy uwolniły rynek.
Obecnie Berlin pracuje nad rozwiązaniem, które zrealizuje plan liberalizacji, a zarazem nie zaniepokoi Unii.
Sukces już jest
Jednak środowiska konopne już odniosły pierwszy sukces. W czerwcu Komisja Europejska zaktualizowała katalog nowej żywności. Trafiły na nią liście konopi. To oznacza, że będzie można nimi handlować jako surowcem do produkcji naparów herbacianych, które następnie będą sprzedawane we wszystkich państwach członkowskich.
Autorzy raportu "Cannabis Market Analysis" szacują, że wielkość rynku konopi indyjskich w 2023 r. wyniesie 29,32 mld dolarów. Do 2028 r. będzie rosła i osiągnie 60 mld dolarów.
Krystian Rosiński, dziennikarz i wydawca money.pl