Czy paszport szczepionkowy, zwany też covidowym, pozwoli na w miarę normalne podróżowanie po świecie? Pomysł - odkąd tylko się pojawił - ma wielu przeciwników i zwolenników.
"Słyszę głosy sprzeciwu, że jego wprowadzenie w kontekście COVID-19 to łamanie praw człowieka. Tyle że został wprowadzony wiele lat temu. Ostatni aktualny w Polsce wzór jest z 2010 roku. Bez niego od dawna nie wjedziecie do kilku krajów na świecie" - przypomina lekarz Jakub Kosikowski, pracujący m.in. z pacjentami zarażonymi koronawirusem.
Jakub Kosikowski wspomina o Międzynarodowej Książeczce Szczepień. O sprawę zapytaliśmy prawnika, który wyjaśnia wszelkie nieścisłości i wątpliwości.
- Żółta książeczka jest związana ze szczepieniem przeciwko żółtej gorączce. Na podstawie wydanych przez WHO Międzynarodowych Przepisów Zdrowotnych, szczepienie przeciwko żółtej gorączce jest obowiązkowym szczepieniem ochronnym, które jest wymagane przy wjeździe do części krajów w tropiku, przede wszystkim w Afryce i Ameryce Południowej - wyjaśnia adwokat Piotr Walczak z kancelarii Walczak Wasielewska Adwokaci.
- Międzynarodowa Książeczka Szczepień jest na chwile obecną jedynym oficjalnym dokumentem tolerowanym na całym świecie, który potwierdza wykonanie szczepienia na żółtą gorączkę. Otrzymujemy ją w punkcie, w którym wykonywane jest szczepienie. W dokumencie tym odnotowywane mogą również szczepienia zalecane. Warto ją mieć ze sobą w każdej podróży zagranicznej, aby można było szybko i łatwo zweryfikować, jakie szczepienia podróżujący otrzymał - dodaje
Paszport covidowy ułatwi podróżowanie?
Jak podkreśla Piotr Walczak, obecnie tzw. paszport szczepionkowy, o którym mowa jest w kontekście pandemii koronawirusa Sars-COV-2, jest jedynie propozycją Unii Europejskiej, która ma być lekarstwem na kryzys w branży turystycznej.
Uzasadnieniem tego pomysłu ma być ułatwienie procedur dla podróżujących, zniesienie niektórych - często kosztownych i czasochłonnych - wymagań stawianych przed podróżującymi w dobie pandemii. Brak jest jednak projektu konkretnych zapisów prawnych, które miałyby te kwestie regulować.
- Paszporty szczepionkowe z założenia nie mają być kolejnym ograniczeniem, lecz mają pozwolić uniknąć niektórych ograniczeń wprowadzonych przez poszczególne kraje. Co istotne, paszporty szczepionkowe mają dotyczyć jedynie wymogów lub zwolnień z tych wymogów w zakresie przekraczania granic krajów UE, nie mają dotyczyć ograniczeń i obostrzeń wewnątrz krajów Wspólnoty - wyjaśnia Walczak.
Jak dodaje, propozycja ta przypomina rozwiązanie przyjęte już dawno temu, czyli wspomnianą żółtą książeczkę.
- Rozwiązanie proponowane przez Unię Europejską różni się jednak tym, że ma dotyczyć nie tyle poszczególnych krajów, co krajów czy obywateli całej Unii Europejskiej, czyli ma mieć większy zasięg - tłumaczy adwokat Piotr Walczak.
Zdaniem mecenasa, oceniając sens takich propozycji, należy wziąć pod uwagę wszystkie okoliczności, które mają teraz miejsce i które mogą wystąpić w przyszłości.
- Takie osoby [z paszportami szepionkowymi - red.] nie będą musiały się zastanawiać, jakie obowiązują obostrzenia dla podróżujących w kraju, do którego zamierzają wyjechać i czy te obostrzenia w ciągu ich pobytu w tym kraju się nie zmienią - wyjaśnia prawnik.
Zwraca przy tym uwagę, że z drugiej strony - osoby, które nie będą posiadać paszportu szczepionkowego - również będą mogły podróżować. Nie będą jednak objęte swego rodzaju taryfą ulgową, o której mowa powyżej. Przykładowo nie będą zwalniane z kwarantanny, jeśli dany kraj zdecyduje się ją wprowadzić w ostatniej chwili.
Łamanie praw człowieka?
Przeciwnicy paszportu wskazują jednak, że na takie rozwiązanie jest za wcześnie. Prawnik przyznaje im rację.
- Gdyby szczepienia były ogólnodostępne, a brak szczepienia wynikałby z decyzji obywatela, to wówczas taki obywatel musiałby się liczyć z tym, że jego decyzja będzie miała wpływ na swobodę podróżowania. Natomiast obecnie fakt niezaszczepienia jest, w przeważającej mierze, niezależny od chęci szczepienia u danej osoby - podkreśla Piotr Walczak.
W związku z tym, osoby, które nie mają wpływu na taką sytuację, nie powinny odczuwać negatywnych konsekwencji braku szczepienia, bowiem takie działanie może zostać uznane za dyskryminujące.
- Kwestią sporną może być także sytuacja osób, które z powodów zdrowotnych nie będą mogły przyjąć szczepionki, ale być może Unia Europejska wprowadzi pewne wyjątki w stosunku do tych osób - dodaje prawnik.
Czytaj również: Polska szczepionka? Morawiecki: jesteśmy przygotowani
Adwokat podkreśla, że przy wprowadzaniu pewnych ograniczeń trzeba zachować zasadę proporcjonalności. - Innymi słowy, wprowadzenie ograniczeń w przekraczaniu granic krajów UE, niezależnie od pozostałych kwestii, może być wprowadzone tylko wtedy, gdy takie ograniczenia mogą odnieść zamierzony skutek - wyjaśnia.
A obecnie niezwykle trudno o pewność, że odniesiemy zamierzony efekt. Proces szczepień dopiero się zaczął, a jego efekty będą widoczne w przyszłości. Potrzeba badań, które potwierdzą, że wskutek szczepień dochodzi do znacznego spadku zakażeń.