Pomysł na kolejne, daleko idące korekty w składce zdrowotnej dla przedsiębiorców minister finansów Andrzej Domański i minister zdrowia Izabela Leszczyna przedstawili 21 marca. Od tamtej pory nie udaje się przekonać do nich koalicjantów.
Składka zdrowotna po nowemu
- Nie wiem, czy uda się tę reformę przeprowadzić. Pocieszające jest to, że mimo licznych wad, ten nasz obecny system składkowy wcale nie jest taki zły w porównaniu do innych krajów - przyznaje chcący zachować anonimowość polityk Koalicji Obywatelskiej, z którym rozmawiał money.pl.
Inny rozmówca z kręgów rządowych nie jest aż takim pesymistą, choć nie ukrywa, że problemem są oczekiwania koalicjantów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niestety, ale czego innego domaga się Lewica, a czego innego Trzecia Droga. Nie jesteśmy w stanie tego pogodzić, a już na pewno uwzględnić postulatu Lewicy, aby zmiany objęły także etatowców, którzy w nowym wariancie płaciliby wyższe - momentami wielokrotnie - składki niż przedsiębiorcy na skali, liniowcy czy ryczałtowcy. Przykładowo, osoba na etacie zarabiająca 10 tys. zł brutto w tym roku zapłaciłaby według nowych zasad 776,61 zł składki, a przedsiębiorca (na skali, na podatku liniowym wynoszącym 19 proc. lub ryczałcie), tylko 286,33 zł - zaznacza.
Ten problem zresztą dostrzega jeden z naszych rządowych rozmówców z Koalicji Obywatelskiej. - Mi też nie podoba się np. pomysł na składkę dla ryczałtowców. Po zmianach w Polskim Ładzie na tę formę opodatkowania "uciekło" wiele osób o sporych dochodach, by zoptymalizować koszty - przyznaje źródło money.pl.
Zgrzyt w koalicji
Z kolei Polska 2050 Szymona Hołowni wyszła z kontrpropozycją dotyczącą i przedsiębiorców, i pracowników. - Proponujemy trzy poziomy składki ryczałtowej w zależności od przychodu: 300 zł, 525 zł i 700 zł miesięcznie. To prosty system, w którym składka zdrowotna przestaje być podatkiem - zachwalał propozycję poseł Ryszard Petru. Dla najmniej zarabiających stawka składki wynosiłaby 9 proc. Koszty pomysłu podbija to, że miałby on także objąć pracowników.
W marcu resort finansów wstępnie wyliczał, że ubytki budżetowe po wdrożeniu takiego rozwiązania wyniosłyby ponad 20 mld zł, ale dziś słyszymy, że ta kwota mogła być znacząco niedoszacowana.
- Propozycja Petru to 41 mld zł. Kosmos jakiś - mówi osoba z rządu. Jak dowiedział się money.pl, Petru ma rozmawiać w tej sprawie z ministrem finansów Andrzejem Domańskim. - Szukamy rozwiązań kompromisowych z resortem finansów i rządem w kwestii naszej propozycji. Jeśli jednak się okaże, że mamy problem z ich znalezieniem, to wyjdziemy z własną ustawą - zapowiada polityk Polski 2050. Jednocześnie uważa, że propozycja nie jest tak kosztowna, jak twierdzi MF i zamknęłaby się w kwocie 16 mld zł.
Na tym nie koniec komplikacji wewnątrz koalicji rządzącej. Zgodnie z naszymi ustaleniami niebawem swoje propozycje składkowe na stół zamierzają wyłożyć ludowcy. - Patrzymy życzliwie na wszystkie propozycje dotyczące zluzowania zasad naliczania składki. Za chwilę jasno zamanifestujemy chęć skończenia z ostatnim, wciąż obowiązującym elementem Polskiego Ładu, jakim jest sposób naliczania składki zdrowotnej. Propozycja ministra Domańskiego i minister Leszczyny idzie w dobrym kierunku, ale nasza będzie jeszcze dalej idąca - zapowiada ważny polityk PSL.
Na drugim biegunie jest Lewica, która niechętnie patrzy nawet na propozycję, jaką pokazali Leszczyna i Domański. - To mocne obcięcie budżetu na zdrowie, a my i tak już daliśmy przedsiębiorcom wakacje od ZUS - mówi nam Anna Maria Żukowska, szefowa klubu Lewicy.
Rozmowa ostatniej szansy
Jak widać, sprawa kolejnej rewolucji w składce jest daleka od rozstrzygnięcia. Tymczasem resort finansów zakłada, że zasady obliczania składki na ubezpieczenie zdrowotne przez przedsiębiorców zmienią się od stycznia 2025 r. Z naszych rozmów wynika, że minister Domański ma niebawem rozmawiać o temacie składki z premierem Donaldem Tuskiem. Niewykluczone, że to na tym spotkaniu zapadnie decyzja, czy reforma w ogóle zostanie przeprowadzona albo co najmniej odroczona.
Przedstawiając w marcu pomysły na nowy kształt składki, MF zapewniało, że na zmianach zyska 93 proc. wszystkich przedsiębiorców rozliczających PIT, a dzięki zmniejszeniu obowiązków rozliczeniowych system obliczania składek będzie bardziej przejrzysty.
Co ma się zmienić?
Ci na skali podatkowej (1,3 mln osób) mieliby płacić składkę w wysokości 9 proc. z 75 proc. płacy minimalnej, tj. około 310 zł miesięcznie według zasad, które miałyby obowiązywać w roku 2025 (wysokość składki miałaby być stała i niezależna od osiąganego dochodu). Liniowcy, o ile ich dochody miesięczne nie przekroczą dwukrotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia, płaciliby składkę taką samą jak osoby rozliczające się na skali podatkowej. Jeżeli natomiast ich dochody przekroczą wspomnianą dwukrotność, zapłacą składkę na poziomie 4,9 proc. od nadwyżki uzyskanych dochodów.
Z kolei przedsiębiorcy na ryczałcie, którzy uzyskają przychody miesięczne w wysokości nieprzekraczającej czterokrotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia, zapłacą według planowanych przyszłorocznych zasad około 310 zł miesięcznie (9 proc. od 75 proc. minimalnego wynagrodzenia). Jeśli przychody ryczałtowca przekroczą czterokrotność średniego wynagrodzenia, zapłacą minimalną składkę (w kwocie 9 proc. od 75 proc. minimalnego wynagrodzenia) oraz 3,5 proc. od nadwyżki.
Wreszcie przedsiębiorcy na karcie podatkowej będą mieli składkę liczoną jako 9 proc. od podstawy stanowiącej 75 proc. minimalnego wynagrodzenia (obecnie składka wynosi 9 proc. od 100 proc. minimalnego wynagrodzenia).
Między młotem a kowadłem
Największy problem ze zmianami ma minister zdrowia. Jak wynika z najnowszego monitora finansowania ochrony zdrowia, istniejąca ustawa o finansowaniu wydatków na ten cel zakłada, że do 2027 r. mają one wzrosnąć o 79 mld zł, ale tylko 43,2 mld zł z tej kwoty jest zagwarantowane w ramach istniejących mechanizmów, a więc także kształtu składki dla przedsiębiorców. Na resztę - blisko 36 mld zł - trzeba dopiero znaleźć finansowanie, więc to kierunek dokładnie przeciwny do zmian w składce.
Rządzący mają problem, bo równocześnie powinni zmniejszać deficyt w finansach publicznych przy nadal utrzymanych wysokich wydatkach na obronność. Jak widać, margines na zmiany nie jest duży. Z drugiej strony na jakieś zmiany w składce z powodu oczekiwań wyborców koalicja pewnie się zdecyduje.
Na pewno obecne rozwiązanie dotyczące składki dla podatników ryczałtowych ma oczywistą wadę: składka jest ryczałtowa, ale po przekroczeniu kolejnego progu płacona jest od razu wyższa stawka w całości za cały rok. To inaczej niż w przypadku PIT, gdzie podatek w drugim progu płaci się od nadwyżki ponad próg. Taki kształt składki powoduje, że przekroczenie progu nawet o złotówkę podbija koszty o kilka tysięcy złotych.
Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl