- Czwartkowe głosowanie w sprawie drugiego referendum pojawiło się ad hoc, więc nie jest ono wiążące. Nie wykluczam, że taki pomysł pojawi się ponownie. Do tego możliwe są nowe wybory czy też zmiana rządu. Dzisiejsze głosowanie nie rozwiązuje definitywnie niczego z wyjątkiem tego, że nie będzie twardego brexitu – money.pl dr Paweł Kowal, były wiceszef MSZ i europoseł.
Brytyjski parlament zdecydował o tym, by przesunąć termin brexitu. Oznaczałoby to, że Zjednoczone Królestwo opuści Unię Europejską nie 29 marca, a najwcześniej 30 czerwca. Warunkiem jest jednak zatwierdzenie umowy rozwodowej do 20 marca.
Problem w tym, że brytyjski parlament już dwa razy odrzucił propozycje umowy, którą forsuje premier Theresa May. Szefowa rządu będzie próbowała po raz kolejny przekonać członków własnej partii do zmiany zdania.
- Skutek głosowań jest taki, że Wielka Brytania wyjdzie albo nie wyjdzie z Unii Europejskiej. Każdy scenariusz jest wciąż możliwy – komentuje Kowal.
Premier May stoi teraz przed trudnym zadaniem przekonania do przesunięcia terminu brexitu szefów unijnych instytucji. Okazja ku temu pojawi się w przyszłym tygodniu podczas obrad Rady Europejskiej.
- Francuz Michel Barnier, który jest głównym negocjatorem UE ds. brexitu, będzie postępował oschle i na pewno niczego nie ułatwi Theresie May. Co innego Jean-Clauder Juncker. Szef Komisji Europejskiej będzie starał się podejść bardziej elastycznie – wyjaśnia Paweł Kowal. I dodaje:
- Wszystko może się kończyć tym, że do brexitu nie dojdzie. Rozmaite starty zostaną zminimalizowane, a Wielka Brytania i tak zapłaci swoje frycowe za ten bałagan.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl