Komisja Europejska w ostatnich tygodniach zaangażowała się we wsparcie humanitarne migrantów przebywających na Białorusi. Robi to poprzez Międzynarodową Federację Stowarzyszeń Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca.
Istnieje jednak wiele organizacji, które działają pod szyldem Czerwonego Krzyża. Najstarszą jest Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża, który powstał w 1863 r. i ma siedzibę w Genewie. W czasie I wojny światowej ta organizacja wezwała do utworzenia narodowych komitetów Czerwonego Krzyża. Trzeci format to Międzynarodowa Federacja Stowarzyszeń Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca, w skład której wchodzą narodowe komitety.
Lokalny Czerwony Krzyż pod butem Łukaszenki
Narodowe komitety Czerwonego Krzyża różnią się jednak od siebie. O ile w krajach demokratycznych są niezależne i zajmują się działalnością stricte humanitarną, to w przypadku państw autorytarnych czy reżimów są w 100 proc. kontrolowane przez władze. Przykładem tego jest Białoruski Czerwony Krzyż, który jest pod całkowitą kontrolą władz w Mińsku.
W ostatnich tygodniach Komisja Europejska kilkakrotnie przekazywała środki unijne Międzynarodowej Federacji Stowarzyszeń Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca, poprzez którą pieniądze trafiały do kontrolowanego przez Łukaszenkę Białoruskiego Czerwonego Krzyża. Ostatnia transza liczyła 200 tys. euro.
Część krajów UE, w tym Polska i Litwa, alarmuje, że w sytuacji, w której reżim białoruski organizuje przemyt ludzi, UE nie powinna przekazywać środków pieniężnych na rzecz organizacji kontrolowanej przez Mińsk.
Żywność, a nie pieniądze
Temat był kilkukrotnie podnoszony w ostatnich dniach na posiedzeniach ambasadorów państw członkowskich przy UE w Brukseli przez Stałego Przedstawiciela Polski przy UE Andrzej Sadosia. Dyplomata poruszył go też w rozmowie z unijnym komisarzem ds. zarządzania kryzysowego Janezem Lenarcziczem.
- W ostatnich dniach kilkukrotnie poinformowałem Komisję Europejską i dyplomatów państw członkowskich, że reżim białoruski wykorzysta środki unijne dla celów propagandowych i ataku na UE. W piątek wydarzyło się to, przed czym ostrzegaliśmy Komisję. W obozie sfinansowanym przez Białoruski Czerwony Krzyż z pieniędzy UE pojawił się Alaksandr Łukaszenka, informując, że Białoruś pomaga migrantom, a Polska nie pomaga i nie chce ich wpuścić na swoje terytorium. Łukaszenka był w obozie właśnie z przedstawicielami Białoruskiego Czerwonego Krzyża. Przestrzegaliśmy, aby reżim nie otrzymywał bezpośrednich dotacji finansowych z UE– powiedział Sadoś pytany o tę kwestię.
Polska wskazuje, że wsparcie humanitarne jest potrzebne, ale powinno mieć formę pomocy materialnej, np. dostaw żywności i lekarstw. Podkreśla, że są też inne organizacje, poprzez które można przekazywać pomoc - Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców czy Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji. Tych organizacji Łukaszenka nie dopuszcza jednak do działań na Białorusi.
Konwoje czekają
- Na polskiej granicy oczekują też konwoje z pomocą humanitarną, którą chcemy przekazać na rzecz uchodźców, w tym namioty, śpiwory, jedzenie, lekarstwa. Niestety, władze w Mińsku nie chcą przekazać tego wsparcia – dodał Sadoś.
Polski ambasador chce po raz kolejny podnieść sprawę w rozmowach z KE i państwami unijnej "27" w tym tygodniu. - Sprawa jest bulwersująca. Nikt nie ma wątpliwości co do dobrych intencji Komisji Europejskiej, ale nie może zaakceptować tego, że reżim w Mińsku wykorzystuje pieniądze UE dla celów propagandowych – wskazuje.
Do czasu nadania depeszy PAP nie otrzymała komentarza Komisji Europejskiej w tej sprawie ani informacji, jakie środki finansowe zostały przekazane białoruskiej organizacji.
Dyktator przy przejściu
Łukaszenka przyjechał w piątek do centrum logistycznego w Bruzgach przy przejściu granicznym z Polską, gdzie białoruskie władze rozmieściły tymczasowo ponad 2 tys. migrantów. Informowały o tym białoruskie media państwowe. Wizyta Łukaszenki w ośrodku nie była wcześniej zapowiadana.
- Chciałbym zwrócić się do narodu niemieckiego (...) Zabierzcie, proszę, tych ludzi do siebie. Dwa tysiące ludzi to nie jest wielki problem dla Niemiec i kanclerz Merkel pogodziła się z tym, ale wszystko blokują Polacy – mówił Łukaszenka na przejściu granicznym w Bruzgach, cytowany przez "Rzeczpospolitą".
- Chciałbym też zwrócić się do narodu polskiego, przyjacielskiego i pracowitego, z którym zawsze byliśmy dobrymi sąsiadami. I zwracam się do narodu polskiego nie dlatego, że nie mają władz, bo polskie władze oszalały i straciły kontakt z rzeczywistością (…) Chcą kosztem tych nieszczęsnych ludzi odwrócić uwagę od wewnętrznych problemów. Szanowni Polacy, przemówcie do swoich polityków – mówił. - Stanowczo proszę, nie trzeba nam starcia, a tym bardziej wojny. Przepuśćcie ich do Niemiec, oni nie idą do nas i nie idą do Polski. Przepuśćcie i problem zostanie rozwiązany – powiedział Łukaszenka.
Zachód oskarża Białoruś o sztuczne tworzenie kryzysu poprzez dostarczanie migrantom wiz, w odwecie za sankcje nałożone na Mińsk. Władze Białorusi odrzucają te oskarżenia. Strona polska informuje o nieustających próbach nielegalnego przekraczania granicy, a także próbach jej siłowego forsowania.