Polska wydaje się być relatywnie dobrze przygotowana na zimowy sezon grzewczy - piszą w swoim najnowszym raporcie o gospodarce ekonomiści BNP Paribas. "Czarnego scenariusza braku surowca zimą nie należy jednak bagatelizować. Należy więc nasilić działania nakierowane na zmniejszenie wykorzystania gazu" - przestrzegają.
W Polsce może zabraknąć gazu już w styczniu 2023 r. - ostrzega BNP Paribas
Jak podkreślają eksperci banku, przy ograniczeniu miesięcznego zużycia o 15 proc. względem średniego poziomu z ostatnich 5 lat, Polsce powinno wystarczyć gazu nawet w scenariuszu trwałego wstrzymania dostaw gazu z Rosji do Niemiec i ograniczonej na poziomie 30 proc. przepustowości na łączącym Polskę ze złożami na Morzu Północnym gazociągu Baltic Pipe.
Przypomnijmy, że mniej więcej taką przepustowość zakłada PGNiG w IV kw. tego roku. - Wszystko wskazuje na to, że w IV kwartale rurociąg ten będzie działał, nie na 100 proc. mocy, ale na 30-38 proc. My ten poziom wypełnimy w całości, to będzie szacunkowo około 800 mln m3 - mówił w połowie sierpnia Przemysław Wacławski, wiceprezes PGNiG ds. finansowych.
Problem robi się jednak wtedy, kiedy nie oszczędzamy gazu i wykorzystujemy go tyle, ile w poprzednich latach. Przy scenariuszu zakręconego kurka gazowego przez Kreml, Polska popadnie w szybkie tarapaty i magazyny gazu zaczną świecić pustkami już w styczniu 2023 r.
"W czarnym scenariuszu zakładamy, że od września 2022 roku zużycie gazu kształtuje się na średnim poziomie z ostatnich 5 lat, import LNG jest bliski maksymalnym możliwościom gazoportu w Świnoujściu, produkcja krajowa jest równa wartościom sprzed roku, import z Niemiec jest niemożliwy ze względu na wstrzymanie dostaw gazu z Rosji, przesył gazu z Litwy obecnych poziomach a transfer gazu przez Baltic Pipe ograniczony jest w całym okresie jedynie do surowca wydobywanego w Norwegii przez PGNIG. W takim scenariuszu Polsce zaczęłoby brakować gazu już w styczniu 2023 roku a całkowity niedobór surowca w okresie wrzesień 2022 - maj 2023 wyniósłby około 24 GWh" - wyliczają.
Co dalej z gazem w Polsce? Mogą nas spotkać ograniczenia produkcji
Z kolei nawet w pozytywnym scenariuszu, w którym Putin odblokowałby Nord Stream 1, to zapasy gazu w takiej konfiguracji (30 proc. potencjału Baltic Pipe i brak oszczędzania gazu) skończą się nam na wiosnę przyszłego roku.
W scenariuszu bazowym BNP Paribas zakłada jednak, że Polska uniknie sytuacji, w której gazu ziemnego zabraknie. "Konieczność racjonowania surowca miałaby silnie niekorzystne skutki dla gospodarki. Prosta reguła kciuka mówiłaby, iż niedobór 10 proc. gazu obniża PKB o 1,6 proc. Taki szacunek uwzględnia jednak jedynie bezpośredni wpływ braku gazu. W rzeczywistości szok tego typu wpłynąłby kaskadowo na gospodarkę i spadek produkcji mógłby być silniejszy" - wyjaśniają analitycy banku.
Co więcej, według nich mimo że udział energii w kosztach polskich przedsiębiorstw wydaje się być relatywnie nieduży, to skala wzrostu cen energii może zacząć przekładać się na ich rentowność.
Zdaniem banku najbardziej narażone na wzrost kosztów energii są branże takie jak: działalność związana z rynkiem nieruchomości, górnictwo i wydobywanie, dostawa wody i gospodarowanie ściekami oraz wytwarzanie energii oraz przetwórstwo przemysłowe.