Jeśli założyć, że produkt krajowy brutto Polski na jednego mieszkańca to 100 proc., to tylko czterem regionom udało się przekroczyć średnią krajową PKB per capita. Są to województwa: śląskie, wielkopolskie i dolnośląskie oraz Warszawa, która liczona jest w odłączeniu od województwa mazowieckiego.
Stolica w największym stopniu napędza wynik całej Polski – przy porównaniu ze średnią krajową, jej PKB na jednego mieszkańca wynosi 219,2 proc., czyli ok. 113,5 tys. złotych. W najbiedniejszym regionie kraju – województwie lubelskim – wynik ten wyniósł zaledwie ok. 35,7 tys. złotych (69 proc. w porównaniu ze średnią krajową).
Wyniki te nie wystawiają najlepszej oceny polityce regionalnej Unii Europejskiej, która, zamiast zasypywać podziały pomiędzy poszczególnymi regionami Polski, pogłębia je. "Puls Biznesu" podaje, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest podział gospodarek na dwie części – segmenty "wysoki" i "niski".
W "wysokim" segmencie nacisk jest położony na innowację – to ona zapewnia konkurencję. Dominują w nim procesy koncentracji. Segment ten znaleźć można w regionach wysoko rozwiniętych, które zapewniają dobrą infrastrukturę materialną i instytucjonalną, zaplecze badawczo-rozwojowe oraz "klasę twórczą".
Sektor "niski" natomiast cechuje się wytwarzaniem produktów i świadczeniem usług w możliwie najniższych cenach. To zarazem sprawia, że firmy wchodzące na rynki krajów tanich, starają się inwestować w regiony wysoko rozwinięte, gdyż one zapewniają im lepszą podstawę funkcjonowania.
Prof. Grzegorz Gorzelak z Uniwersytetu Warszawskiego, w rozmowie z "PB", tłumaczył, że polityka regionalna UE jest sprzeczna z trendami gospodarczymi na świecie. Europejscy politycy dążą do ujednolicenia regionalnego, podczas gdy kraje rozwijające się dążą do zwiększenia zróżnicowania przestrzennego, co zresztą pokazuje przypadek Polski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl