- W 2024 wydamy 160 mld zł na zdrowie – zapowiedział minister zdrowia Łukasz Szumowski podczas konwencji PiS w Opolu. - Musimy również finansować dobry sprzęt i remonty szpitali. Stąd dodatkowe 2 mld zł.
Te dwa miliardy złotych to "dodatek" do dotychczasowych planów. W 2019 roku służba zdrowia pochłonie niecałe 100 mld zł, więc w cztery lata wzrost ma być aż 60-procentowy.
W tym roku nakłady rosną o 7,6 mld zł. W kolejnych pięciu latach miałyby iść w górę o średnio 12 mld zł rocznie. "Mają rozmach" - powiedziałby pewnie "Siara" Siarzewski, obecnie zresztą występujący w reklamach wyborczych PiS.
Zobacz też: Opole. Łukasz Szumowski na konwencji PiS
W ustawie budżetowej zapisano wzrost wydatków na zdrowie w 2020 roku na niecałe 8 mld zł. Do 2024 roku nakłady mają dojść do 6 proc. PKB i na tym poziomie pozostać.
- Mamy znakomitych lekarzy i coraz lepszy sprzęt. Poczyniliśmy zmiany, w kierunku unowocześnienia służby zdrowia. Zdrowie Polaków jest naszym priorytetem - dodał premier Mateusz Morawiecki.
Osinowy kołek Korwin-Mikkego
Podobnie jak priorytetem wszystkich innych głównych komitetów ogólnopolskich w najbliższych wyborach. No może z wyjątkiem Konfederacji, której lider Janusz Korwin-Mikke chciałby służbę zdrowia zaorać i przebić osinowym kołkiem, żeby się nie odrodziła. Uważa, że prywatna byłaby o niebo lepsza i tańsza i wystarczy nam tylko zostawić pieniądze w kieszeni. W swoim oficjalnym programie Konfederacja informuje tylko o planach "sprawnego systemu ochrony zdrowia", bez rozwijania tematu. Skoro prywatny, to sprawny i… sprawa oczywista.
Pozostałe ugrupowania przerzucają się jednak budżetową hojnością dla państwowej wersji systemu. PiS, jak podaliśmy wyżej, dorzuca dodatkowe 12 mld zł rocznie do 2024 roku. A przecież to niejedyny program wzrostu wydatków tej partii. Będzie jeszcze czternasta emerytura, która powinna pochłonąć około 9 mld zł, a razem z trzynastą - w sumie 20 mld zł.
Trzeba będzie jeszcze finansować 500+ na pierwsze dziecko przez cały już rok, na co pójdzie łącznie 20 mld zł. Mniejsze będą dochody budżetu przez obniżkę PIT do 17 proc. i zerowy PIT dla młodych, zmaleje CIT i ZUS dla małych firm. Większe o 5 mld zł będą wydatki na wojsko. Forum Obywatelskiego Rozwoju podliczyło sumę obietnic - odejmie z budżetu 50 mld zł w 2020 roku.
Budżet ma być w przyszłym roku jednak o dziwo zrównoważony. Między innymi dzięki aukcji częstotliwości 5G, z której szacuje się 9 mld zł przychodu. Reszta pieniędzy ma się brać z uszczelniania podatków i składek ZUS, wpłat podatku za przeniesienie OFE na indywidualne konta emerytalne oraz z wzrostu gospodarczego.
PSL dużo hojniejsze
Więcej na służbę zdrowia chce przeznaczać PSL. W przedstawionym tydzień temu "Pakcie dla zdrowia" chcą podniesienia wydatków do 6,8 proc. PKB już w 2020 roku i określają to jako "minimum". Pensje w służbie zdrowia mają pójść w górę o 30 proc.
Według założeń budżetowych PKB w przyszłym roku ma wzrosnąć realnie o 3,7 proc., a wartość PKB wyniesie 2 373 mld zł. 6,8 proc. od tej kwoty to 161 mld zł. Projekt PSL zakłada więc zwiększenie wydatków o aż 61 mld zł w ciągu jednego roku. I to na samą tylko służbę zdrowia.
Na ten jeden tylko cel PSL chce wydać więcej niż oszacowaliśmy, że będą kosztować wszystkie pomysły Platformy Obywatelskiej, tj. te poza służbą zdrowia. A to nie jest koniec pomysłów wydatkowych Ludowców.
Dodać do tego inne obietnice ugrupowania, wyliczone przez nas na 34 mld zł i mamy w sumie 95 mld zł.
KO chce "faktycznie, a nie na papierze"
Koalicja Obywatelska chce 6 proc. PKB na służbę zdrowia "faktycznie, a nie na papierze", niestety nie wskazuje od kiedy to miałoby działać. Gdyby od przyszłego roku, to byłby koszt o 34 mld zł dla budżetu większy niż w 2019. Razem z pozostałymi obietnicami daje to 94 mld zł większych wydatków, lub mniejszych wpływów budżetu.
Poza tym postulują ograniczenie biurokracji, skrócenie kolejek, skuteczną walkę z rakiem i nowoczesne szczepionki, czyli sprawy, które brzmią pięknie, ale nie wiadomo, ile będą kosztować. No i jak to zrobić, skoro przez osiem lat rządów się nie udało.
Oszacować można za to darmowe in vitro - jeden z postulatów KO. W latach 2013-2016 skorzystało z oferty 19 tys. par (urodziło się 8 395 dzieci), a jeden zabieg kosztował 7 tys. zł. Rocznie wychodzi około 44 mln zł.
Lewica - miliardy zlikwidują katastrofę
Swoją negatywną diagnozę służbie zdrowia postawiła też Lewica. Jeden z jej liderów, Adrian Zandberg informuje, że potrzeba dużo pieniędzy. Lewicowa koalicja opowiada się za przeznaczaniem na ochronę zdrowia 7,2 procent PKB.
Chce skrócenia czasu oczekiwania na wizytę do specjalisty do 30 dni oraz wprowadzenia mechanizmu, w ramach którego leki na receptę kosztowałyby 5 złotych. Przekładając na język ekonomiczny - państwo dokładałoby różnicę. Skąd? Z podatków oczywiście.
Zwiększenie publicznego finansowania w opiece zdrowotnej rosło by odpowiednio do 6,8 proc. PKB do 2022 roku i do 7,2 proc. PKB do 2024 roku. O jakie kwoty chodzi?
W 2022 roku nakłady wzrosły by do 161 mld zł, czyli trzeba by skądś wziąć te 61 dodatkowym miliardów złotych już za dwa lata. Kolejne 10 mld zł w kolejne dwa lata, czyli łącznie 71 mld zł dodatkowych pieniędzy dla służby zdrowia. Reszta pomysłów też będzie kosztować.
Swoje obietnice socjalne Lewica wyliczyła w sierpniu na 66 mld zł. Wydatków na służbę zdrowia ewidentnie w tej kwocie nie uwzględniono, więc zróbmy to my. 71 mld zł plus 66 mld zł daje razem 137 mld zł dodatkowych pieniędzy z budżetu.
Jak widać "mają rozmach". Zanim pójdziemy do urny wyborczej, nie zapominajmy, że te pieniądze nie biorą się z powietrza ani od mitycznych "bogaczy", ale z podatków. Płaconych w swojej masie zawsze głównie przez tych mniej uposażonych. Każdy oczywiście chce lepszej służby zdrowia, ale zasadne jest pytanie, czy po dosypaniu grubych miliardów będzie ona rzeczywiście lepsza?
Jak wykazaliśmy niedawno w tekście "Polska to nie taki chory kraj. Ochrona zdrowia nie jest gorsza niż w innych krajach Unii", choć systemy na zachodzie Europy dysponują pieniędzmi o rząd wielkości większymi, to życie ratują nawet mniej skutecznie niż system polski. Procent śmierci z powodu niewystarczająco dobrego lub złego leczenia jest u nas na poziomie 23,5 proc., podczas gdy w Niemczech 23,3 proc., w Austrii 23,4 proc., a w Szwecji 23,7 proc. Dane dotyczą osób poniżej 75. roku życia.
Pieniądze są potrzebne, to rzecz pewna. Ale dużo bardziej potrzebne jest efektywne działanie służby zdrowia i dobra organizacja. Trzeba "tylko" znaleźć odpowiedź na pytanie - jak to zrobić?
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl