"Puls Biznesu" dotarł do apelacji Prokuratorii Generalnej (PG) wobec wyroku Sądu Okręgowego w Sieradzu, który 15 kwietnia 2024 r. przyznał przedsiębiorcy 22 mln zł odszkodowania.
Jednak - jak czytamy w dzienniku - prawnicy PG przeciwko temu orzeczeniu wytoczyli najcięższe działa. Uważają, że Markowi Kubali nie należy się nawet 1 zł i takiego orzeczenia domagają się od sądu apelacyjnego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W apelacji piszą, że "sąd całkowicie zlekceważył zasady dotyczące ustalania związku przyczynowego, uznając, że normalnym następstwem tymczasowego aresztowania w wymiarze 17 dni, nieingerującego w działanie przedsiębiorstwa, jest doprowadzenie do upadłości".
Innym zarzutem w stosunku do wyroku sądu okręgowego jest tzw. powaga rzeczy osądzonej (dana sprawa może być tylko raz osądzona w polskim sądzie). Prawnicy Prokuratorii uważają, że kwestia odszkodowania dla Marka Kubali został osądzona w 2018 r. przez sąd karny. Marek Kubala uzyskał wtedy 153 tys. zł zadośćuczynienia za bezpodstawne aresztowanie - informuje "PB".
Prawnicy PB podważają także opinię biegłego, który stwierdził, że upadek firmy wałbrzyskiego dilera Seata nastąpił w wyniku jego aresztowania. Ich zdaniem "opinia została sporządzona wadliwie przy wykorzystaniu niewłaściwych i w znacznej części nieweryfikowalnych oraz dowolnych założeń" - czytamy w dzienniku.
Marek Kubala o apelacji w swojej sprawie: absurd
- W kwietniu Sąd Okręgowy w Sieradzu stanął po stronie obywatela pokrzywdzonego przez inne sądy. Chciałbym, żeby to wybrzmiało. Apelowałem, żeby Prokuratoria Generalna uszanowała ludzką krzywdę i odstąpiła od apelacji. Tak się nie stało. Dla mnie to niedorzeczne - mówi w rozmowie z money.pl Kubala. - Jestem pewny tego wyroku, będę go bronił. Uzasadnienie jest mocne i obszerne. Jego uchylenie jest moim zdaniem wątpliwe - dodaje.
Podstawy apelacji przedsiębiorca nazywa "przekłamanymi" i absurdalnymi". Ma za złe politykom koalicji bierność w jego sprawie. - W apelacji są podnoszone kwestie niepodniesione nigdy w procesie cywilnym - tłumaczy. Argumenty prokuratorii uważa za spóźnione. W najbliższym czasie Kubala planuje zorganizowanie konferencji prasowej w Sejmie.
Do domu biznesmena weszli zamaskowani policjanci
O sprawie Marka Kubali, pokrzywdzonego przez państwo przedsiębiorcy z Wałbrzycha, niejednokrotnie pisaliśmy w money.pl. Kubala był właścicielem salonu samochodowego Seata w Wałbrzychu. W 2000 r. zarzucono mu m.in. przemyt pojazdów, zaniżanie ich wartości i korupcję. W efekcie jego firma upadła, a on sam wpadł w długi. Swoje straty wycenił na blisko 50 mln zł.
13 grudnia 2000 r. do domu Kubali - wówczas właściciela salonu Seata - wpadli zamaskowani i uzbrojeni policjanci. O godz. 6 nad ranem wyprowadzili go w kajdankach. Oskarżano go m.in. o spowodowanie strat na ogromne sumy i łapówkarstwo. Kontrahenci się od niego odwrócili. Z dnia na dzień stracił wszystko, na co pracował - relacjonowaliśmy w money.pl w 2017 r.
23 lata walki w sądzie. "Nie mam już siły"
Sąd Okręgowy w Sieradzu sporządził pisemne uzasadnienie wyroku z 15 kwietnia 2024 r., w którym wałbrzyskiemu dilerowi Seata przyznał 12 mln zł odszkodowania wraz z odsetkami (łącznie około 22 mln zł). Obnażył poważne błędy prokuratury i sądu, które doprowadziły do bezpodstawnego aresztowania biznesmena i upadku jego dobrze rozwijającej się firmy.
Biznesmen walczył o sprawiedliwość 23 lata: najpierw 11 lat o uniewinnienie od zarzutów prokuratury, a od 12 lat toczył boje w sądach o odszkodowanie za spowodowanie upadku firmy. Kubala apelował do premiera Donalda Tuska oraz ministra Adama Bodnara o powstrzymanie PG od składania apelacji, by korzystny dla niego wyrok się uprawomocnił.
- Nie mam już sił walczyć. Moje życie legło w gruzach z powodu wrogich działań organów państwa polskiego. Chcę zacząć normalnie żyć i ratować utracone zdrowie - powiedział Marek Kubala "Pulsowi Biznesu".