We wtorek 5 lipca rozpoczął się strajk pracowników branży naftowo-gazowej. Domagają się oni podwyżek w związku z rosnącą inflacją. Związek zawodowy Lederne zapowiedział zaś w miniony piątek, że do protestu dołączą kolejne setki osób, jeśli nie dojdzie do porozumienia związkowców z firmami energetycznymi.
Pracownicy sektora gazu w Norwegii protestują. To odbije się na Europie
Według NOG (Norwegian Oil and Gas) - norweskiej organizacji skupiającej pracodawców z branży gazu i ropy - do soboty eksport gazu ma zmniejszyć się przez protest o 56 proc. To dla Europy ogromny cios, bo Norwegia jest drugim największym dostawcą paliw po Rosji. Szczególnie bolesne może to być dla rynku gazu, i tak już będącego w kryzysie przez działania Rosji i wojnę w Ukrainie.
Według wyliczeń NOG, tylko we wtorek produkcja ropy i gazu zostanie zredukowana o 89 tys. ekwiwalentu baryłek ropy dziennie (tzw. boepd) - z tego gaz odpowiada za 27,5 tys. baryłek. W środę, z powodu protestu, redukcja sięgnie zaś 292 tys. boepd, czyli 13 proc. całej produkcji. Od środy zaś zmniejszenie produkcji nastąpi przynajmniej o 130 tys. boepd dziennie.
Strajk dodatkowo zbiega się w czasie z zamknięciem gazociągu Nord Stream 1 na 10 dni, od 11 lipca, z powodu prac serwisowych. Obecnie UE importuje z Norwegii ok. jednej piątej zużywanego gazu. Kraj ten dostarcza jednak nawet od 13 proc. dziennego dopływu gazu do Europy.
Według Reutersa, norweski rząd może zareagować na tę sytuację na kilka sposobów, ale tamtejsze Ministerstwo Pracy nie skomentowało jednak konfliktu między pracownikami i pracodawcami. "Zgodnie z tym, jak rozwiązywane są dysputy płacowe w Norwegii, to odpowiedzialnością partnerów społecznych jest znaleźć rozwiązanie konfliktu" - stwierdziła minister pracy Maria Schumacher Walberg w komentarzu dla Reutersa.
Również związkowcy, cytowani przez agencję, wskazują, że nie chcą strajkiem wywierać presji na rząd, by ten interweniował - i że nie są w kontakcie z przedstawicielami rządu. Ich celem, jak podkreślają, jest "zostać wysłuchanymi przez pracodawców".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednocześnie minister energetyki Norwegii ogłosił, że rząd zaaprobował zwiększenie wydobycia gazu. Był to jednak ruch planowany już wcześniej przez ten kraj w porozumieniu z Komisją Europejską. Większe wydobycie nie będzie jednak oznaczać również większej produkcji - i nie niweluje też negatywnych skutków protestu. Dzięki decyzji Norwegii, sprzedaż tamtejszego gazu do Unii Europejskiej może wzrosnąć o 8 proc. w 2022 r.
Jak wskazuje w swoim komentarzu do tej sytuacji Michał Stajniak, analityk surowców z XTB, rynek ropy zareagował dosyć spokojnie na doniesienia z Norwegii, ale już na giełdzie gazu w Holandii zrobiło się nerwowo. Cena za mwh gazu dobiła do 170 euro, a "ceny mogą dalej rosnąć".
Analityk podkreśla jednak, że "Polska wydaje się być bezpieczna na okres zimy" - i przypomina, że rodzime magazyny błękitnego paliwa są wypełnione w ponad 90 proc. W trudniejszej sytuacji będą jednak inne państwa UE, w tym m.in. Niemcy i Wielka Brytania. Szczególnie ten drugi kraj mogą czekać problemy, bo Norwegia jest głównym dostawcą gazu do UK, co zdaniem Stajniaka "nadaje jeszcze większą presję na brytyjską gospodarkę".