- W ostatnich dniach sporo ludzi dzwoni i pyta, jak długo trzeba czekać na wynik. Bo potrzebują na konkretny dzień, żeby przekroczyć granicę - mówi nam kobieta na infolinii Diagnostyki, jednej z ogólnopolskich sieci laboratoriów.
Współpracuje z nią m.in. Luxmed czy Enel-Med, czyli dwa duże podmioty prywatne na rynku ochrony zdrowia. Na brak pacjentów więc nie narzeka. Podobnie jest w innych punktach z rządowej listy laboratoriów, które oferują wykonywanie komercyjnych testów na koronawirusa.
Z naszych rozmów z punktami pobrań wynika, że delikatną "górkę" widać szczególnie w testach komercyjnych, czyli bez skierowania od lekarza. Polacy sami chcą się przebadać, najczęściej metodą PCR. I nie przeraża ich wydatek rzędu 400 złotych za badanie od osoby. - Większość pacjentów prosi też o wynik testu przetłumaczony na język angielski - słyszymy w laboratorium.
Powód? Zbliżająca się majówka. W tym roku nie da się jej legalnie spędzić na wyjeździe w Polsce. Rząd bowiem pozamykał hotele i restauracje. Właśnie po to, by ograniczyć migrację w pierwszych dniach maja.
All inclusive zamiast grilla
Jednocześnie wciąż możliwe są wyjazdy zagraniczne. Wiele krajów wpuszcza turystów z Polski pod jednym warunkiem. Jest nim negatywny wynik testu na koronawirusa. Najczęściej wymagane jest badanie wykonane metodą PCR. Nie może być starsze niż 48 lub 72 godziny. Stąd telefony i pytania o przewidywany czas uzyskania wyniku.
- W najbliższą sobotę wylatuję na tygodniowe wakacje na Wyspy Kanaryjskie. Negatywny wynik testu nie może być starszy niż 72 godziny od wylądowania na miejscu. Czas liczy się od momentu wykonania badania - mówi nam pani Justyna z Wrocławia.
Jednocześnie na wynik trzeba czekać między 24 a 36 godzin. W niektórych laboratoriach nawet jeszcze dłużej. - Jeśli dodamy do tego podróż na lotnisko i margines na ewentualne opóźnienia lotu, to logistyka robi się dosyć wymagająca i wszystko jest "na styk" - dodaje.
Pani Justyna nie jest jedyna. Na zagraniczną podróż zdecydowało się w tegoroczną majówkę znacznie więcej Polaków.
Klaudyna Fudala z portalu wakacje.pl mówi nam, że zainteresowanie turystów majówkowymi wyjazdami w ostatnich dniach jest gigantyczne, a samoloty będą w przyszłym tygodniu niemal całkowicie wypełnione turystami.
- Najpopularniejsze kierunki to przede wszystkim Turcja i Egipt, gdzie pogoda jest niemal pewna, a ceny atrakcyjne - mówi money.pl Fudala.
Turystów nie odstrasza nawet trwający w krajach muzułmańskich Ramadan. Święty miesiąc dla islamu na przykład w Turcji oznacza większe restrykcje w przemieszczaniu się czy w restauracjach, ale przyjezdni aż tak tego nie odczują. Wielu Polaków decyduje się bowiem na wykupienie opcji All Inclusive i o opuszczaniu hotelu ani myślą.
Ale żeby wjechać do kraju, trzeba okazać negatywny wynik testu na koronawirusa. I to wykonany metodą PCR.
Telefonów coraz więcej
Ruch w punktach pobrań wymazów właśnie się więc zaczyna. Na razie testują się przede wszystkim ci, którzy majówkę planują na przyszły tydzień. Ci, którzy w pierwsze dni maja dopiero rozpoczną wypoczynek, swoje testy będą wykonywać w przyszłym tygodniu.
Przed wejściem do punktu widać kolejkę kilku osób. Ale okazuje się, że to nic w porównaniu z drugą połową marca.
- Teraz to mamy momenty, że się nudzimy w pracy i nie mamy co ze sobą zrobić. Ale jeszcze miesiąc temu kolejka się ciągnęła na kilkaset metrów. To był szczyt trzeciej fali - mówi nam kobieta na recepcji.
Przyznaje jednocześnie, że ostatnie dni to lekka "górka", szczególnie jeśli chodzi o testy wykonywane komercyjnie. - Ale oby było tak, jak teraz. Niech ta epidemia już się kończy - puentuje nasza rozmówczyni.