Wybuch bomby zabił 11 osób, a 14 zostało rannych w miejscowości Diyarbakir na zamieszkałym głównie przez Kurdów południowym wschodzie Turcji. Co najmniej siedem z zabitych osób to dzieci.
Eksplozja miała miejsce w parku w biednej dzielnicy. Policja podejrzewa, że ładunek odpalono za pomocą telefonu komórkowego.
Zamach miał miejsce podczas, gdy do Turcji przyjechał wysłannik USA, który ma rozmawiać o tym, jak powstrzymać falę ataków bombowych przeprowadzanych przez kurdyjskich separatystów.
W ostatnich tygodniach bomby podkładane w letnich kurortach zabiły łącznie 12 osób. Dziesiątki zostały ranne. Do zamachów przyznała się organizacja Sokoły Wolności Kurdystanu (Tac), która w ostatnich dniach na stronie internetowej ogłosiła, że "zamieni Turcję w piekło".