We wtorek doszło do eksplozji we wsi Przewodów na Lubelszczyźnie, kilka kilometrów od granicy z Ukrainą, gdzie toczy się wojna. Oficjalnie podano, że pocisk, który zabił dwie osoby, był produkcji rosyjskiej. Trwa międzynarodowe śledztwo.
Eksplozja w Przewodowie
W środę agencja AP, powołując się na anonimowe źródła we władzach USA, przekazała, że wstępne ustalenia wskazują, że na Lubelszczyźnie eksplodował pocisk ukraińskiej obrony przeciwrakietowej, który został wystrzelony w kierunku rakiety nadlatującej z Rosji i omyłkowo trafił w terytorium Polski.
Szef MSZ Ukrainy Dmytro Kułeba napisał na Twitterze: Rosja teraz lansuje teorię spiskową, że to rzekomo pocisk ukraińskiej obrony przeciwlotniczej spadł na polskie terytorium. Co nie jest prawdą. Nikt nie powinien kupować rosyjskiej propagandy ani wzmacniać jej przekazów.
Komisja Europejska przestrzega również, że w kwestii eksplozji Rosja już ruszyła z kampanią dezinformacyjną.
Wojna w Ukrainie. Oto konsekwencje dla Mołdawii
Wcześniej, 31 października, odłamki rosyjskiej rakiety spadły na terytorium Mołdawii. W konsekwencji Ministerstwo spraw zagranicznych Mołdawii uznało przedstawiciela rosyjskiej ambasady w Kiszyniowie za persona non grata. Mołdawskie MSZ nie określiło rangi dyplomaty, który został zobowiązany do opuszczenia terytorium kraju. Jako powód podało "zagrożenie bezpieczeństwa spowodowane atakami rakietowymi na sąsiedni kraj, tj. Ukrainę i rosnące zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego Mołdawii z powodu rosyjskich ataków na ukraińskie obiekty energetyczne".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odłamki rakietowe wylądowały w wiosce na północy kraju, w pobliżu granicy z Ukrainą. Resort zaznaczył, że jest to efekt zestrzelenia pocisku przez ukraińską obronę przeciwlotniczą. W wyniku zdarzenia nikt nie ucierpiał, odnotowano jedynie straty materialne w wyniku eksplozji, głównie zniszczone szyby w oknach pobliskich domów.