Sektor mikro, małe i średnie firmy (w skrócie MMŚP) nie znajduje się w najlepszej kondycji — taki wniosek płynie z 12 edycji raportu banku Pekao, obejmującego lata 2021-22 i zatytułowanego "Sinusoida nastrojów — w cieniu kolejnych wyzwań".
Badany przez instytucję finansową ogólny wskaźnik koniunktury MMŚP, który odzwierciedla nastroje polskich przedsiębiorców, wyniósł tym razem jedynie 93,9 pkt. To mimo wszystko lepiej niż w przypadku poprzedniego badania z roku 2020 (91,4 pkt). Bieżącemu wynikowi wciąż jednak daleko do rekordu sprzed czasów pandemii (102,6 pkt), czyli z roku 2019.
Głównymi czynnikami kształtującymi nastroje odbiorców w roku 2021 były nasilające się skutki pandemii wirusa SARS-CoV-2.
Nastrojowy przekrój gospodarczy. Im mniejsza firma, tym gorszy nastrój
Najnowszy odczyt wskaźnika w sektorze MMŚP wskazuje, że najlepiej z radzą sobie średnie firmy – ogólny wskaźnik koniunktury wyniósł 101,6 pkt. W przypadku małych firm jest to 94,4 pkt, a mikro – 93,8 pkt. Najlepszą koniunkturę w skali kraju odnotował sektor budowlany, najgorszą natomiast – handlowy.
Ogólny wskaźnik koniunktury jest wyliczany w oparciu o odpowiedzi przedsiębiorców na osiem pytań dotyczących oceny:
- sytuacji gospodarczej,
- sytuacji branży, w której działa firma,
- sytuacji firmy,
- przychodów finansowych firmy,
- wyniku finansowego firmy,
- długości oczekiwania na zapłatę za sprzedane towary/usługi,
- dostępności zewnętrznego finansowania, zatrudnienia w firmie.
Przedsiębiorcy ankietowani przez bank (6,9 tys. przedstawicieli firm) dokonali oceny sytuacji z każdej wyżej wymienionej perspektywy. Wyliczane indeksy mogą przyjmować wartości od 50 punktów (duże pogorszenie) do 150 punktów (duża poprawa), gdzie 100 punktów jest wartością neutralną.
Według danych z rejestru REGON za rok 2021, mikro, małe i średnie firmy stanowiły 99,9 proc. wszystkich zarejestrowanych przedsiębiorstw. W roku 2021 w Polsce zarejestrowanych było prawie 4,67 mln mikroprzedsiębiorstw, blisko 134 tys. małych firm oraz ponad 27 tys. firm średnich.
Gotówka na wagę złota. Mikrusy w potrzebie finansowej
Przedsiębiorcom we znaki daje się drożyzna. Czas zapłaty za fakturę wydłuża się, a kredyty są drogie i trudno dostępne. W ubiegłym tygodniu na łamach money.pl Marek Sikorski z firmy mikrofaktoringowej Finea, mówił, że firmy starają się wykopać pieniądze choćby spod ziemi, byle tylko mieć je jak najszybciej i zachować płynność. Taki obraz branży zdaniem eksperta wyłania się z rozmów tej firmy z przedsiębiorcami budowlanymi czy firmami przemysłowymi.
Jeszcze w maju tego roku na łamach money.pl Marek Majsak, wiceprezes Aliora (krewniaka Pekao) mówił o nowym otwarciu na klienta firmowego, o którego banki będą ostro konkurować w najbliższym czasie. Nie potwierdzają tego jednak dane rynkowe.
Im dłużej firmy czekają na pieniądze, tym mniej są one warte, a to grozi utratą płynności. Sprawę dodatkowo komplikują drogie i trudno dostępne kredyty. Według najnowszych danych Biura Informacji Kredytowej (BIK) sprzedaż kredytów leci na łeb na szyję. W lipcu tego roku banki udzieliły mikroprzedsiębiorcom o 24 proc. mniej kredytów niż rok wcześniej w ujęciu liczbowym i o 20,6 proc. w ujęciu wartościowym. Warto dodać, że od stycznia do lipca tego roku liczba udzielonych kredytów w porównaniu z analogicznym okresem 2021 r. spadła o 11,2 proc., a w ujęciu wartościowym o 6,0 proc.
Byle do wiosny. Nadchodzą miesiące zaciskania pasa
Sektor MŚP to ważna gałąź polskiej gospodarki. Właśnie te firmy wytwarzają blisko połowę polskiego PKB, gdzie sektor usług jest zdecydowanym liderem. Państwo zdaje sobie sprawę z problemu dostępu do finansowania. Ostatnio Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK) zwiększył środki w Funduszu Gwarancji Kryzysowych z 24,5 do 30 mld zł, aby znacznie więcej przedsiębiorców będzie mogło skorzystać z kredytów lub faktoringu. Według banku to odpowiedź m.in. na skutki kryzysu wywołanego rosyjską agresją na Ukrainę.
Pomimo że ogólny wskaźnik koniunktury MMŚP badany przez Pekao uplasował się poniżej poziomu neutralnego to i tak nastroje wśród firm wydają się nad wyraz optymistyczne, biorąc pod uwagę wyzwania finansowe, w tym kryzys energetyczny, który jest u bram naszej gospodarki. Galopujących cen energii biznes obawia się najbardziej.
Zapytany o ten dysonans poznawczy Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista banku Pekao w trakcie konferencji poświęconej prezentacji rzeczonego raportu, odpowiedział, że wysokie ceny energii będą bez wątpienia barierą w rozwoju polskich firm, niemniej jednak problemy energetyczne, jego zdaniem, nie powinny być tak duże, jak przedstawiają to media. Zaznaczył, że wiele zależy od czynników pogodowych.
Ekonomista państwowego banku dodał, że przestoje w produkcji są możliwe i pewnie będą się zdarzały. Próby wpływania rządów na procesy cenotwórcze powinny jego zdaniem złagodzić skutki tego kryzysu.
Spodziewa się on zaciskania pasa zimą, co najprawdopodobniej przydusi konsumpcję w polskiej gospodarce. Przewiduje, że społeczeństwo nauczone doświadczeniami ostatnich lat może wydać mniej pieniędzy, niż otrzyma w ramach różnych programów pomocowych. Natomiast wiosną, zdaniem analityka, powinna nastąpić "odwilż i rozkwit" w konsumpcji w gospodarce.
Głównemu analitykowi Pekao trudno cenić głębokość nadchodzącej recesji. Jego zdaniem bez wzrostu bezrobocia się nie obejdzie. Wzrost bezrobocia na poziomie 1-2 pkt procentowych według analityka będzie powrotem do równowagi. Jego zdaniem gospodarka jest przegrzana.