Jak informuje portal Wysokie Napięcie, w czwartek 2 grudnia polskie elektrownie osiągnęły historyczny rekord. Bloki energetyczne pracowały z najwyższym obciążeniem, a chwilami przekraczano poziom 27,5 GW. Jak wskazują eksperci, zaplanowana na poniedziałek rezerwa mocy jest już teraz poniżej wymaganego minimum.
Wysokie zapotrzebowanie na prąd związane jest nie tylko z rosnącym popytem na energię w Polsce, lecz także z eksportem prądu za granicę. Tylko we wrześniu Polska na sprzedaży prądu zarobiła 300 mln złotych - wskazuje WN.
Miks energetyczny mocno wsparło OZE. Elektrownie wiatrowe odpowiadały za produkcję od 3 do 6 GW mocy, zaś energia pozyskana z fotowoltaiki to maksymalnie 0,8 GW. W rekordowym momencie eksport energii z Polski osiągnął 3,2 GW.
Czy czeka nas blackout?
Polski system energetyczny jest coraz bardziej napięty. Na niedzielę, czyli dzień planowanych wyłączeń części bloków z powodów remontowych, rezerwa wymagana przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne jest już nieco poniżej planowanej rezerwowej dostępności produkcyjnej krajowych elektrowni (2,6 GW w stosunku do 2,3 GW planowanej rezerwy) - informuje WN.
Znacznie gorzej, według portalu, ma być w poniedziałek. Wówczas rezerwa wynosić będzie wyłącznie 2 GW, podczas gdy minimum uznawane przez PSE za bezpieczne to 3,3 GW.
Redaktorzy WN uspokajają jednak. Do blackoutu w Polsce daleka droga. Jak wskazuje portal, w kryzysowej sytuacji operator sieci może sięgnąć po elektrownie szczytowo-pompowe, przesunąć zaplanowane przerwy w blokach konwencjonalnych na inny czas, czy zwiększyć produkcję w elektrociepłowniach. W grę wchodzi także interwencyjny import mocy od sąsiadów Polski.