W środę głośnym echem odbił się artykuł Krzysztofa Berendy z RMF FM. Jak informował autor, niektórzy członkowie RPP twierdzą, że prezes Narodowego Banku Polskiego łamie ustalenia w sprawie ciszy medialnej przed posiedzeniem Rady Polityki Pieniężnej. Dodają, że utrudnia im pracę, uniemożliwia merytoryczną dyskusję, promuje swoich stronników, a przede wszystkim komplikuje walkę z inflacją.
Szef Narodowego Banku Polskiego został zapytany o te doniesienia medialne podczas czwartkowej konferencji prasowej. – Nie wiem, czy doniesienia medialne. Mówimy o jednym medium, o jednym tekście – bagatelizował Adam Glapiński.
– To nie jest prawdą. Atmosfera jest coraz lepsza w sensie koleżeńsko-dyskusyjnym. Z prostego powodu: zbliżamy się do końca kadencji. Wiadomo, że już wiele się nie zmieni – dodał i porównał Radę do małżeństwa, które, jeśli przetrwa pierwsze lata, to potem się dociera. Sześcioletnia kadencja Rady kończy się w czerwcu 2022 roku.
Glapiński powiedział, że dyskusja na ostatnim posiedzeniu w środę, na którym zdecydowano o utrzymaniu stóp na dotychczasowym poziomie, trwała siedem godzin. Dodał, że wśród 10 członków RPP każdy ma trochę inne zdanie. Dyskusja "jest czasem gorąca", ale stanowisko Rady jest tylko jedno, nawet jeśli przejdzie w głosowaniu jednym głosem.
Glapiński dodał też, że był przeciwko powołaniu Rady Polityki Pieniężnej, kiedy w przeszłości uczestniczył jako ekonomista w dyskusji na ten temat. Uważał, że taką funkcję powinien pełnić zarząd banku centralnego.
Krzysztof Berenda z RMF FM nie otrzymał akredytacji dziennikarskiej na czwartkową konferencję prasową z udziałem prezesa NBP. Decyzję tłumaczono względami pandemicznymi. Co ciekawe, na koniec konferencji prezes NBP zauważył, że pojawiło się na niej niewielu dziennikarzy i stwierdził, że być może przyczyną jest odbywające się w tym czasie Forum Ekonomiczne w Karpaczu.
Szef banku centralnego tłumaczył się także z wywiadu, jakiego udzielił w tym tygodniu PAP Biznes. Niektórzy obserwatorzy twierdzili bowiem, że udzielając wywiadu złamał zasadę tzw. blackoutu, czyli niewypowiadania się w mediach kilka dni przed i po posiedzeniu RPP.
Jak wyjaśnił Glapiński, wypowiadał się nie jako przewodniczący Rady, ale jako szef banku centralnego. A zasada blackoutu nie dotyczy szefa banku centralnego i członków zarządu.
- Wypowiedziałem się zaniepokojony tym, co działo się na rynku finansowym. Chciałem wyjaśnić w pełni pozycję, postawę i argumenty NBP jako całości. Nie samej Rady, tylko całego banku - powiedział.
Dodał też, że w środę zaproponował radykalne skrócenie okresu blackoutu, który obowiązuje na siedem dni przed i dwa dni po posiedzeniu RPP.
RPP sprzyja rządowi?
Glapiński powiedział, że sugestie, jakoby niskie stopy procentowe miały służyć rządowi i obniżeniu kosztu obsługi długu publicznego, są nieprawdziwe.
- Tak się składa, że prowadzimy politykę, która jest bardzo korzystna dla rządu. Każdy rząd na świecie chciałby mieć takie stopy i taką politykę, ale nie prowadzimy tego, żeby rządowi pomagać, tylko żeby w pandemicznym kryzysie odnaleźć właściwy rytm – powiedział.
Dodał, że bank centralny nie wypowiada się na temat polityki rządu i chciałby, aby obie strony tego przestrzegały.